„Far Cry: Łzy Esperanzy” - recenzja
Dodane: 02-04-2023 16:49 ()
Z komiksami na podstawie gier mam ten problem, że nader często są chamskim skokiem na kasę, który bezczelnie żeruje na zaślepieniu oddanych fanów. Nie jest tak jednak zawsze, czasem otrzymujemy pełnoprawny i wartościowy produkt, który broni się nawet w oderwaniu od pierwowzoru. I tak poniekąd jest w przypadku Łez Esperanzy.
Najemnik Juan Cortez, żywa legenda partyzantki, otrzymuje ofertę pracy od mieszkańców fikcyjnego państewka w Ameryce Południowej. Cel misji? Pomóc w obaleniu dyktatury. Ma jednak swoje własne motywy i szybko stara się lawirować między stronami konfliktu i ugrać jak najwięcej dla siebie. Mimo niezbyt oryginalnego konceptu historia jest raczej ciekawa i potrafi zaangażować – głównie dlatego, że można by niemalże całkowicie oderwać ją od growego pierwowzoru, a i tak dostalibyśmy strawną opowieść. Mam jednak pewne poważne „ale”, a w zasadzie dwa, a może nawet i trzy...
Pierwsze primo, jak mawiał poeta – album objętością nie grzeszy, całość to zaledwie 81 stron, na których scenarzysta stara się upchnąć naprawdę wiele treści i wątków. W dużej mierze z sukcesem, acz nie do końca. Chwilami czuć, że przydałoby się te kilka(naście) dodatkowych stron, aby nadać więcej płynności i spójności akcji oraz historii, bo przeskoki od sceny do sceny bywają rażące oraz nieco uporządkować tempo, w jakim toczy się opowieść, które do najlepszych nie należy. Drugi zgrzyt – wciskanie do komiksu na siłę elementu, który był jedną z charakterystycznych cech gry, a który jednak nijak nie ma się do tego, co do tej pory przedstawiał autor. Taki nachalny „marketing” wyrywa mnie momentalnie z iluzji, jaką tworzył autor i stanowi pewien dysonans, który na lekturę wpływa ujemnie. Tyle dobrego, że w recenzowanym albumie jest to jednostkowy przypadek... Zadra numer trzy – galeria postaci. Choć główny bohater scharakteryzowany został prawie przyzwoicie i głównie zgodnie z filmową zasadą „pokazuj, zamiast mówić”, to nie można tego powiedzieć o pozostałych członkach obsady. Niestety, ale w przytłaczającej większości są to czarne i białe charaktery albo przedstawione nad wyraz powierzchownie, albo stanowiące całkowicie jednowymiarowy archetyp.
O oprawie wypowiem się natomiast zasadniczo pozytywnie. Choć nie jest ona szczególnie wyszukana ani oryginalna to jednak cieszy oko dzięki realistycznej estetyce i przejrzystości. Pomimo stosunkowo sporej ilości detali rysownikowi udaje się zachować schludność i czytelność kadrów. Natomiast kadry zostały skomponowane w ciekawy sposób i oferują wizualnie atrakcyjne ujęcia podnoszące walory recenzowanego komiksu. Całość uzupełnia przyjemna dla oka mocno pastelowa lub raczej wypłowiała kolorystyka, która dobrze oddaje klimat spieczonej słońcem południowej Ameryki.
Czy warto? Czemu nie, nawet jeśli nie jesteście fanami gry. Łzy Esperanzy to przyzwoity thriller, który powinien zapewnić chwile rozrywki miłośnikom współczesnego political fiction i paramilitarnych klimatów. W odróżnieniu od innych tego typu pozycji nie czuć, że jest to prostackie sięganie do kieszeni fanom gier, a Łzy Esepranzy bronią się również jako samodzielna pozycja. Jednak z drugiej strony szczególnie też wiele nie stracicie, jeśli tę pozycję ominiecie.
Tytuł: Far Cry: Łzy Esperanzy
- Scenariusz: Mathieu Mariolle
- Rysunki: Afif Khaled, Salahdin Basti
- Przekład: Nika Sztorc
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 22.03.23 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 88 stron
- Format: 216x285
- ISBN: 978-83-281-5718-7
- Cena: 59,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus