„Brainwashed: seks, kamera, władza” - recenzja
Dodane: 21-03-2023 22:26 ()
Choć postmodernizm pozbawił obiektywizm wszelkiej racji bytu, to jednak wcale nie oznacza, że jest to swego rodzaju platoński ideał, do którego warto i trzeba dążyć. Jak się jednak można łatwo domyśleć, ideał w dzisiejszych czasach łatwo sięga bruku. Film Niny Menkes o uprzedmiatawianiu kobiet w kinie ostatnich kilku dekad powinien w kontekście obiektywności jasno i przejrzyście pokazywać oczywisty problem współczesnej narracji o świecie, relacji międzyludzkiej oraz społecznej stratyfikacji. Właśnie, powinien.
Niestety, choć intencje były słuszne i światłe, to argumentacja i zebrany materiał trudno broni obranej tezy. Mało tego, w trakcie przedstawiania argumentów dochodzi niekiedy do pokracznych manipulacji.
Zanim zostanę mianowany szowinistą roku negującym #meToo tudzież nadużyć seksualnych w Hollywood, pragnę wyprowadzić co poniektórych z błędnego mniemania. W żadnym razie nie podważam wymagającej pracy dziennikarzy i reporterów ujawniających brudne sprawki Harveya Weinsteina. Byłby to akt godny negowania obozów zagłady.
Ponadto faktem jest, że w wielu przypadkach kobiety mają wciąż gorszą pozycję negocjacyjną w show-biznesie, jeżeli chodzi o gaże za występowanie w filmie, otrzymywane honorarium oraz procent z tantiem. Obraz kobiety jako towaru w kinie zwłaszcza amerykańskim, gdzie przedstawia się ją jako pozbawiony rozumu towar w samczej wojnie, powtarza się jako motyw gatunkowy, stereotyp świadczący o toksyczności, będącej swoją drogą wdzięcznym tematem dla wszelkich nurtów psychoanalizy.
Nie czepiam się Niny Menkes za to, jaki temat podjęła i jak nakreśliła temat. Ma w pełni prawo realizować swój film tak, jak jej się żywnie podoba. Jeżeli jednak obiera w ramach projektu określony cel, to powinna metodologicznie i starannie uzasadniać swój punkt widzenia, aby przekaz był transparentny i miał poczucie logicznej konstrukcji opartej o argumentacje przyczynowo skutkową.
Jeżeli mam coś do zarzucenia dokumentowi „Brainwashed” to niesprawiedliwe zestawianie tego, co widzimy z perspektywą reżyserki na to, co ona widzi, a co w rzeczywistości nie ma miejsca. Omawiając temat nadużywania seksualnego wizerunku kobiet, odnosi się często do filmów, które odwracają porządek, który tak wadzi Menkes.
Dużo czasu w filmie poświęca się postaci Vicky Krieps zaprezentowanej w filmie „Nić Widmo”. Omawiając go jednakże jako przykład triumwiratu tego ohydnego patriarchatu, miałem poczucie, że ja i reżyserka dokumentu oglądaliśmy inne filmy. Przecież w obrazie Paula Thomasa Andersona chodzi między innymi o to, że w dość „specyficznej relacji” z krawcem protagonistka wyrabia sobie swój teren, niezależność w sferze miłości oraz intymnej. Alma grana przez Krieps w żadnym razie nie jest ofiarą, przynajmniej nie przez cały czas fabuły przytaczanego tutaj filmu. To niestety nie koniec manipulacyjnego odczytania filmu, gdyż „Ślicznotki” z Jennifer Lopez też są odczytywane w podobnym dyskursie, kiedy prawda jest zupełnie inna – to film o udanej próbie wybicia się na niezależność przez zaradne kobiety, wykorzystujące swoje atuty dla dobra swojej sprawy.
Obok wyrywania z kontekstu scen i nadawania im znaczenia odpowiadającego twórczyni filmu, co jest godne propagandystom, a nie twórcom filmowym, W dodatku jest niekonsekwentna – zarzucając reżyserce „Titane” korzystanie z wachlarza symbolicznego zwolenników męskiego oglądu spraw - co jest swoją drogą nieprawdą – reżyserkę „Młodej, obiecującej kobiety” chwali, używając tej samej miary. Chociaż obie wychodzą z tych samych założeń, mają te same intencje oraz zamiary, nawet jeżeli opowiadają inne historie, w zupełnie odmiennych konwencjach gatunkowych. Ten brak przejrzystości każde zadać pytanie, czy w trakcie realizacji filmu została wykonana jakakolwiek praca intelektualna, czy też została ona zastąpiona łopatologicznym omawianiem filmów pod względem ideologicznym. Przycinanie fragmentów filmów podług własnego widzimisię nie jest uczciwym stawianiem sprawy.
Menkes tylko raz w swoim dokumencie zachowuje racjonalną perspektywę - gdy wytyka przemysłowi Hollywood przyzwalanie na sceny przemocy seksualnej, zwłaszcza do gwałtu, braku zgody na stosunek. Jest to bardzo poważny problem nie tylko w sferze kulturalne, ale głównie społecznej, patologicznej. Wytwarzana jest atmosfera, zwłaszcza w umysłach mężczyzn, że gdy kobieta oznajmia, że nie ma na coś ochoty, to jest sugerowanie odczytywania tego komunikatu jako zaproszenia do stosunku. Ta forma przemocy jest fundamentem produkcji pornograficznych, mających się lepiej dzisiaj niż kiedykolwiek wcześniej. Co gorsza, temat ten jest zamiatany pod dywan, co idzie w parze z ogromnymi pieniędzmi, jaki idą do branży porno z Internetu, za które to kupuje się promocje oraz łagodzi się obraz prostytucji w sferze publicznej (co jest skandalem samym w sobie).
Po obejrzeniu „Brainwashed” nie dowiedziałem się o niuansach obrazu kobiet w kinie głównego nurtu. Temat, który jest złożony i ma wiele odcieniu, Menkes spłaszcza i poddaje zero jedynkowości. To, że stara się podeprzeć swoimi wcześniejszymi filmami jako przykładami stosownego podejścia do traktowania kobiet w kinematografii, wcale tutaj nie pomaga. Przypominają mi się tutaj zajęcia z Krzysztofem Zanussim, który owszem w swoich sylabusach podawał, Kubicka, Tarkowskiego i innych tuzów opowiadania obrazem, ale gdy przychodziło co do czego, to omawiał własne filmy. Napisać „wygodne” to mało.
Koniec końców, po obejrzeniu tego dokumentu można jedynie dojść do wniosku, że owszem, trudny mamy klimat. Nie chodzi jednakże tylko o łajdactwo, podwójne standardy i zwykłą niesprawiedliwość. Bardziej jest to kwestia panicznego ruchu wahadła emocji i wartości, które raz skręca w jedną, a raz w drugą stronę, nie dając chwili wytchnienia, przez co reprezentanci debaty publicznej popadają w skrajności. Choć walczą w słusznej sprawie, to są ślepi na drugiego. I tak walka o równouprawnienie i wprowadzanie ideałów poprawności politycznej, choć w swych założeniach ma poprawę świata, przez takie produkcje przypomina czyn rewolucyjny, wylewający dziecko z kąpielą. A niedługo później ta sama rewolucja pożre tych, którzy walczyli o jej realizację.
Tytuł: Brainwashed: seks, kamera, władza
Reżyseria: Nina Menkes
Scenariusz: Nina Menkes
Obsada:
- Rhiannon Aarons
- Kathleen Antonia
- Rosanna Arquette
- Cody Jake Banks
- Lara Dale
- Julie Dash
- Sandra de Castro Buffington
- Maria Giese
- Catherine Hardwicke
Muzyka: Sharon Farber
Zdjęcia: Shana Hagan
Montaż: Cecily Rhett
Kostiumy: Sam Novick
Czas trwania: 107 minut
comments powered by Disqus