„Samuraj i Stich” tom 1 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 19-03-2023 21:30 ()


W historii popkultury dochodziło do wielu spektakularnych crossoverów, które przyprawiały fanów o szybsze bicie serca. Bywało też tak, że komiksowych bohaterów „wciskano” w świat, który nie do końca był dla nich środowiskiem naturalnym. Raz to wychodziło całkiem zacnie, innym razem czuć było, że brakuje tej przysłowiowej chemii. Z pewną dozą niepewności zasiadałem więc do lektury kolejnej z dość dziwnych kompilacji, w której to niejaki Stich – postać znana z filmów animowanych Disneya – trafia do… średniowiecznej Japonii, a całość ukazana została nie w charakterystycznej kresce disneyowskiej a mangowej, bo „Samuraj Stich” to seria, za którą odpowiada Hiroto Wada. Jak wypadło połączenie dwóch światów? Sprawdźmy.

Na wstępie warto mieć na uwadze, że Egmont wydał właśnie pierwszą odsłonę dłuższej serii, więc z niebieskim stworem przyjdzie nam się spotkać jeszcze wiele razy. W pierwszej odsłonie mamy więc okazję poznać tytułowego bohatera, który nagle – i całkowicie dosłownie - spada z nieba. I tu pierwsze pozytywne zaskoczenie, a mianowicie to, jak w sumie ciekawie i w sposób przemyślany stworek został wpleciony w realia Japonii. Było to, przyznać musicie, zadanie karkołomne, natomiast wykorzystując bogaty księgozbiór tajemniczych stworów występujących w japońskim folklorze, udało się to zrobić bez wywoływania zgrzytów zębów. To plus. Pamiętać również trzeba, że Samuraj Stich to komiks dla raczej dużo młodszych czytelników, co niesie ze sobą pewne konsekwencje, jak mniej skomplikowana fabuła, dość proste żarty i bohaterowie, którzy nie wykazują się specjalną głębią. Mając jednak tego świadomość, można zerknąć na ten tytuł z innej – dużo łaskawszej - perspektywy. Stworzona przez Hiroto Wada historia może bawić, może też być lekką przyjemną lekturą dla młodszego czytelnika. Jest ona na pewno skonstruowana poprawnie, wplata udane odniesienia do ówczesnych japońskich realiów, a kontrast między Stichem a samurajami tworzy niekiedy komiczne sytuacje. I nawet jeśli nie są to żarty najwyższych lotów, to jednak obserwowanie potężnego i bezwzględnego dowódcy, który nie może oprzeć się, aby nie przytulić kosmatego bohatera, może wzbudzić w nas radość i poczucie „kawaii”. Czuć też jednocześnie, że manga stoi w pewnym rozkroku pomiędzy komiksem dla młodszych a nieco starszych czytelników, co daje się odczuć szczególnie na samym początku komiksu, w scenie, w której ma dojść do spalenia obleganego zamku wraz z kobietami i dziećmi. Co prawda ostatecznie do tego nie dochodzi, ale scena jest na tyle sugestywna, że może być odebrana – przez tych młodszych – jako dość mocna. To jednak tak naprawdę szczegół, gdyż zdecydowana większość historii przebiega w dość lekkim i bardzo humorystycznym klimacie, a duet samuraj i Yamato – Stich przyprawia nas o dobry humor.

Tytuł jest też dość prosty z innych względów. Po pierwsze z uwagi na dość proste i krótkie dialogi, a po drugie to, jak jest on przedstawiony graficznie. Tak, jest mangą „pełną gębą”, o czym często przypominają nam tła, a raczej ich brak. Drugie plany są traktowane w japońskim komiksie często po macoszemu i tak ewidentnie jest też tym razem. Dość napisać, że często jedynie onomatopeje (plus za pozostawienie oryginalnych, które budują nierozerwalnie konstrukcję kadrów) w jakikolwiek sposób ozdabiają to, co dzieje się wokół samych postaci. Ten pierwszy tomik pokazuje też, że jest to tytuł, w którym kadry i sama kreska autora będzie bardzo uporządkowana i bez szaleństw. Nic nie wychodzi poza kadry, każdy element ma swoje miejsce, a postać samuraja jest jakby odrysowana od linijki. Nie oznacza to jednak, że kresce brakuje dynamiki czy dramaturgii, natomiast na pewno jest ona oszczędna w formę. To, co mi się też rzuciło w oczy – chyba że to jakieś moje wzrokowe omamy – to to, że postać Sticha jest jakby doklejona do reszty planszy. Często wygląda to nieco nienaturalnie, jakby był on dołożony już po narysowaniu całości w kolejnym etapie. Pewnie się mylę, natomiast, czytając, zwróćcie na to uwagę. To, co z kolei może cieszyć fana japońskiego komiksu i kultury jako takiej, to takie smaczki wrzucone w mangę – mam na myśli plansze stylizowane na starodawne księgi, na których opisane są i narysowane ówczesne realia (tutaj nazwano to „Zwoje opowieści rodu Yamato”). Zdecydowanie dodaje to kolorytu i charakteru.

Czy pierwszy tomik zachęcił mnie do sięgnięcia po dalsze odsłony? Myślę, że tak, szczególnie że zakończenie jest intrygujące. Bardzo prosta i lekka manga może być doskonałym wprowadzeniem do świata japońskiego komiksu tych młodszych, którzy nie mieli z nim wcześniej do czynienia tym bardziej, jeśli przecież Stich jest postacią lubianą wśród dzieciaków.

 

Tytuł: Samuraj i Stich tom 1

  • Scenariusz: Hiroto Wada
  • Rysunki: Hiroto Wada
  • Przekład: Alex Hagemann
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 08.02.23 r.
  • Oprawa: miękka z obwolutą
  • Objętość: 164 strony
  • Format: 148x210
  • ISBN: 978-83-281-5716-3
  • Cena: 32,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus