„Pokolenie Ikea” - recenzja
Dodane: 12-03-2023 23:02 ()
Powiedzieć, że adaptacja książki niejakiego Piotra C. jest obrazem „modnym”, to jakby nic nie powiedzieć. Na fali popularności kina pokroju „365 dni” oraz „50 twarzy Greya” zrealizowano kolejnego potworka, którego od porno różni tylko forma.
Pewien piękny, trzydziestoletni prawnik pracuje w środowisku warszawskich korporacji. Jego życie wypełnia jedno życzenie, jedyne pragnienie – zaspokojenie nieograniczonej chcicy. Brałby kobiety wszędzie. O niczym innym nie myśli. Ekshibicjonizm na pełnej, ekhem, kurtyzanie. Dionizji nie ma końca.
Gdyby to „coś” jeszcze miało polot, ciekawą treść do kolportowania… ale w końcu pisze tutaj z trudem o adaptacji „Pokolenia Ikea” – grafomańskiego czytadła, które oprócz przekleństw i pikantnych numerków nie miało nic ponadto.
Miałem głęboką nadzieję, że chociaż w filmie skryje się ciekawa satyra na ślicznych nowobogackich o rodowodzie wiejskim, mających poczucie, że chwycili pana Boga za nogi w „warszafce”, idąc na zatracenie niczym Christian Bale w „American Psycho”. Niestety, marzenia te były zdecydowanie płonne. Tutaj wszystko jest łopatologiczne, bez żadnego polotu. Rozmowy tutaj są o niczym. Nijak, bez sensu. Tylko o pieprzotach.
Żyjemy w kraju, który jest słaby dla silnych, a silny dla słabych. W tej folwarcznej mentalności trzydziestolatkowie w dużej mierze żyją z rodzicami w ich mieszkaniach, gdyż nie mogą zapewnić sobie dachu nad głową z wypracowywanej pensji. Rozwarstwienie pogłębia polaryzacja światopoglądowa i zapaść, głównie napędzana przez wojnę obok. To nie jest życie usłane różami. A „Pokolenie Ikea” taką perwersyjną fantazję jednak wytwarza.
Oglądanie tego filmu przypomina zetknięcie się z bilbordem reklamowym z pięknymi ludźmi, którzy zamiast reklamować produkt, uświadamiają jedynie dobitnie, że nie należysz do ich „klubu”, nie jesteś „cool”. To dobicie ostateczne, wręcz klasistowskie i jest mi żal, że w tym seansie miernoty bierze udział ktoś pokroju Michaliny Olszańskiej, której talentu i urody nie odbieram.
Chciałoby się rzec - może chociaż Mietczyński będzie miał używanie na YouTubie. Szczerze powiedziawszy jednak, wieje w „Pokoleniu Ikea” nudą. Tak bardzo zmarnowano potencjał na błyskotliwe obnażenie snobizmu w stolicy, kumoterstw i innych konszachtów. A doprawdy, jeżeli ktoś szuka seksu i jest zdesperowany to w internecie znajdzie morze darmowego contentu. I wtedy czasami można się pośmiać z tych nieszczęsnych dialogów wygłaszanych przez naturszczyków.
Jeżeli „Pokolenie Ikea” coś uświadamia to fakt, jaki pornografia ma wpływ na współczesną popkulturę – większy niż kiedykolwiek wcześniej. Klikalność i inkluzywność sprawiła, że wytworzyliśmy molocha, któremu nadajemy ludzkie rysy. Wylewa się to porno zewsząd, a że się o nim mówi tak często, to można odnieść wrażenie, że w zasadzie jest nieszkodliwe. Produkcja Grala dokłada cegiełkę do zakłamywania rzeczywistości na tak wielu poziomach. Fałszu mającego podłoże jedynie do eskapizmu przed wojną i trudnymi chwilami, które dopiero przed nami.
Ocena: 3/10
Tytuł: Pokolenie Ikea
Reżyseria: Dawid Gral
Scenariusz: Dawid Gral
Obsada:
- Bartosz Gelner
- Michalina Olszańska
- Paweł Małaszyński
- Majka Jeżowska
- Jan Aleksandrowicz-Krasko
- Karolina Gorczyca
- Sławomir Mandes
- Adrianna Izydorczyk
- Dagmara Bryzek
Muzyka: Anton Borovyi
Zdjęcia: Małgorzata Prońko
Montaż: Tomasz Kolak
Scenografia: Katarzyna Tomczyk
Kostiumy: Magdalena Sekrecka
Czas trwania: 103 minuty
comments powered by Disqus