Recenzja powieści Colina Forbesa „Śmierć w banku Main Chance”

Autor: Marcin „Słowik” Słowikowski Redaktor: Słowik

Dodane: 01-09-2007 11:56 ()


„- Z przyjemnością wypiję kawę (…) czarną jak smoła piekielna (…)

- Państwa życzenie pasuje do miejsca, bo pełno tu dookoła grzechów.”

 

Śmierć w banku Main Chance to przedostania spośród ponad 40 powieści Forbesa (właściwie Raymond Harold Sawkins, zm 23. VIII 2006) i zarazem kolejny epizod w życiu detektywa Tweeda i jego wesołej kompanii z brytyjskiego wywiadu. Trzecia już po Bez litości i Burzy Krwi, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i s-ka. Książka jest połączeniem kryminału i sensacji – dwóch gatunków, które są konikami pisarza.

Klasyczny już wątek kryminalny: ogromna willa – siedziba najpotężniejszego prywatnego banku w Europie. Jego właścicielka, Bella Main, zostaje zamordowana we własnym gabinecie. Podejrzani to rodzina i zarazem pracownicy banku. Dwaj synowie – przyrodni bracia, pełniący funkcję dyrektorów zarządzających oraz trójka wnucząt. Nie można zapominać również o służbie: mrukliwym kamerdynerze oraz krewkiej kucharce.

Do tego dołączamy wątek sensacyjny: w całą sprawę zamieszany jest miliarder Calouste Doubenkian. Człowiek, który nie cofnie się przed niczym, aby przejąć Main Chance. Wyeliminuje również wszystkie przeszkody – czytaj głównego bohatera. Tweed będzie się musiał nieźle nagimnastykować, aby nie zginąć i dorwać poszukiwanego w całej Europie ‘biznesmena’.

Książkę można połknąć w jeden wieczór. Czyta się ją prawie tak szybko, jak szybko toczy się akcja pełna morderstw, strzelanin, pościgów oraz rodzinnych sekretów właścicieli banku. Nie ma tu zbędnych opisów. Ciągle się coś dzieje. Autor nawet na chwilę nie daje bohaterom odpocząć. Kiedy tempo zaczyna spadać, pojawia się nowy informator z kolejną pikantną tajemnicą przybliżającą agentów SIS do rozwiązania zagadki.

Sama zagadka nie jest bardzo skomplikowana. Nietrudno domyślić się, jakie były motywy morderstwa. Szkopuł tym, aby wskazać, kto spośród barwnej grupy podejrzanych za tym stał. Mnie udało się trafnie wytypować mordercę. Żałuję tylko, że Forbes nie wykorzystał motywu oddalonej od świata rezydencji i nie poddusił bohaterów w ich własnym sosie. Mogło to być ekscytujące przeżycie. Jednak Tweed nie może usiedzieć na miejscu, a do budowania takiego klimatu lepszy byłby Herkules Poirot.

Autorowi mogę zarzucić tylko dwie rzeczy. Po pierwsze: irytujący jest fakt, że wszyscy pomagierzy Doubenkiana to nieudacznicy. Mało wiarygodne jest to, że ludzie Tweeda są aż tak dobrzy. Po drugie: pisarz wykorzystuje nazwiska, które przywarły w świadomości czytelników do innych postaci literackich. Pomijam już główną księgową, która ma na imię Lawinia, ale jak można nazwać kamerdynera Snape? Wszystkie niedostatki odchodzą jednak w niepamięć po przeczytaniu epilogu. Jest on równie błyskotliwy i zaskakujący jak sam główny bohater.

Na koniec kilka słów na temat przekładu. Książka napisana jest stylem potocznym. Pojawiają się sformułowania typu „ktoś kogoś znielubił”. Tłumacz przyłożył się do pracy pod względem merytorycznym. Dowodem są przypisy przygotowane do polskiego wydania. Jedne wyjaśniają anglojęzyczne nazwy i skróty. Inne zwracają uwagę na drobne błędy pisarza: kolory zawiadomień Interpolu, czy – mój faworyt – kwestię numeru IMEI w telefonach komórkowych, wyświetlanego po wybraniu *#06#.

Lektura lekka, łatwa i przyjemna.

 

 

Tytuł: Śmierć w banku Main Chance

Tytuł oryginalny: The Main Chance

Autor: Colin Forbes

Przekład: Krzysztof Masłowski

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.

Rok wydania: 2007

Liczba stron: 240

Format: 142 x 202 mm

Oprawa: miękka

ISBN: 978-83-7469-546-6

Wydanie: I

Cena z okładki: 29,90 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...