„Ostatnie spojrzenie” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 25-01-2023 22:12 ()


Pewnego razu Tintin budzi się w podziemiach zamku Księży młyn. Po krótkim zdezorientowaniu i uświadomieniu sobie, że znalazł się w niebezpiecznej pułapce. Zaczyna działać. Wybija otwór (dziurę) w ceglanej ścianie, po czym przez niego przechodzi. Zamiast do sali pełnej rupieci i pamiątek, trafia do odrażającego śmierdzącego ściekami świata mimowolnie pchającego go w głąb siebie. Młody (foto)reporter i poszukiwacz przygód poddaje się mu zupełnie. Wkracza na ścieżkę, na której  nie odnajdzie tropu skradzionego Jednorożca, a tym samym wskazówek dotyczących zaginionego skarbu Szkarłatnego Rackhama. Nie. Na jej końcu odnajdzie… kobietę.

I oczywiście, to wcale nie jest dzielny Tintin, a Doug – przeciętny chłopak tak naprawdę szukający siebie. Jednak obu łączy strach przed płcią piękną, a może bardziej przed odpowiedzialnością wynikającą z damsko-męskiej relacji. Pierwszy radzi sobie z tym w prosty sposób. W jego rzeczywistości nie ma dziewczyn, nie ma erotyzmu, nie ma uwodzenia i fascynacji. Totalna pustka (na Biancę Castafiore należy spuścić zasłonę milczenia).  Drugi lgnie do nich niczym ćma do ognia. I choć za każdym razem wychodzi z takiego spotkania poparzony, nie może przestać, to silniejsze od niego, mimo że emocjonalnie nie jest gotowy do żadnego „poważnego” związku. Swoje uczucia skrywa za maską przypominającą wytwór wyobraźni Georgesa Remi. A pod nią ma jeszcze jedną i kolejną. Kim więc jest Doug i dlaczego ktoś rozbił mu czaszkę?

Charles Burns tworzy odpychające światy, w których funkcjonowanie związane jest często z odrazą do samego siebie. Nie pierwszy i nie ostatni raz zestawia wewnętrzną ludzką brzydotę z fizycznymi skazami, skutecznie  odwracając uwagę czytelnika od sedna piękna. Nie inaczej jest tutaj. Przystojny, nieśmiały, być może utalentowany artystycznie Doug, musi odnaleźć się w porąbanej rzeczywistości, którą sam zbudował i regularnie dokumentował jej fragmenty za pomocą Polaroida.  Notoryczne ostatnie spojrzenia na upływający czas. Czas niewykorzystanych i straconych szans. Na przestrzeni przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Burns zaprasza do sugestywnej podróży po życiu młodego pokolenia zafascynowanego samym sobą i przez tę fascynację w jakimś stopniu przegranego i wiecznie rozczarowanego.

Grube, mocne czarne linie oplatają sylwetki bohaterów włóczących się od niechcenia w tę i z powrotem. Jakby szukali wyjścia z labiryntu nieporadności, w którym utknęli już na zawsze. Zatem Doug z uporem maniaka przechodzi przez kolejne dziury w ścianach, bo jego rzeczywistość jest kobietą, której próbuje zaimponować i u której szuka miłości i zrozumienia, ale nie dając nic w zamian. W decydujących chwilach zawodzi, ucieka przestraszony spadającą na niego odpowiedzialnością. Nie potrafi stanąć z nią twarzą w twarz. Liczy się tylko on i jego oblicze. A Burns potrafi, jak mało kto wydobyć z ludzkiego spojrzenia obsesyjny egoizm za pomocą kilku mięsistych kresek. I wtedy te kadry naprawdę przerażają, a jeszcze bardziej niepokoją.

Przytłumiona paleta barw (przecież życie nie jest wcale kolorowe), słabo oświetlone wnętrza, twarze skryte w mroku, turpistyczne dekoracje – stoją w opozycji do twórczości Hergé. Belg opowiadał w barwny, aczkolwiek ograniczony sposób o szerokim świecie i zachodzących w nim zmianach w manierze slapstickowej przygody i dopiero pod koniec jego pracy twórczej zaczął nadawać swoim bohaterom egzystencjalnej głębi. Burns zaś próbuje zdemaskować wyidealizowany komiksowy świat, w którym na każde pytanie była gotowa odpowiedź. Nieśmiało zrzuca maskę godnego podziwu chłopka z kart historyjek obrazkowych i stara się pokazać co i kto kryje się pod nią. Nie jest to widok zachwycający. Wręcz przeciwnie. Depresyjny i wulgarny.

Niestety, Burns nazbyt miota się w oniryczno-narkotycznych obrazach, które mają odrealnić szarą codzienność. Powtarza się niczym przepełniony symboliką nachalny koszmar. Pod tym pozerskim płaszczykiem podziemnej twórczości rzucającej wyzwanie tradycji, czuć artystyczne znudzenie, może wypalenie. „Ostatnie spojrzenie” jawi się zatem jako emocjonalna wydmuszka z pięknym czerwono-białym wzorem halucynogennego grzyba. To oczywiste, że w danym okresie życia próbujemy wyrazić siebie za pomocą czegoś. To ważne i potrzebna, aby o tym mówić, ale po autorze genialnego „Black Hole” należy oczekiwać czegoś więcej niż banału pokroju recytowania Burroughsa przy akompaniamencie przypadkowych dźwięków.

 

Tytuł: Ostatnie spojrzenie

  • Scenariusz: Charles Burns
  • Rysunki: Charles Burns
  • Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
  • Wydawca: Kultura Gniewu
  • Data wydania: 24.11.2022 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 216x282 mm
  • Stron: 176
  • ISBN: ISBN: 978-83-67360-16-6
  • Cena: 99,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus