Artur Urbanowicz „Deman” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 19-01-2023 21:00 ()


Horror to wbrew pozorom niełatwa dziedzina, choć może się taką wydawać. Cóż w końcu trudnego, opisać przeróżną makabrę w ramach dowolnie głupiej fabuły, podlewając całość wstawkami rodem z tandetnego porno? Czytając książki różnych autorów grozy, także tych bardzo sławnych, łatwo dojść do takiego wniosku. Niektórzy polscy pisarze uznali zatem, że to znakomita recepta, w dodatku nie wymagająca zbytniego wysiłku. Dlatego też nie lubię polskich prób w dziedzinie horroru. Te, z którymi do tej pory miałam do czynienia – pozwólcie, że nazwiska zachowam dla siebie – nie zachęcały do kontynuowania przygody. Kiedy więc dostałam do rąk „Deman” Artura Urbanowicza, nie potrafiłam początkowo zmusić się do rozpoczęcia lektury. W końcu jednak musiałam się za nią zabrać, bo przecież wydawnictwo mi zaufało i cierpliwie czekało, dłużej niż jakiekolwiek inne, bo przecież zwykle szybko uwijam się i z lekturą, i z recenzją. Zabrałam się więc do roboty, choć z wewnętrznymi oporami i niechętnie. Jaki był efekt?

Rok 1939. Z Madagaskaru wraca młody marynarz, który dwa lata wcześniej postanowił zostać na wyspie, zauroczony jej pięknem. Do kraju i rodzinnej wsi dociera jako złamany tajemniczą chorobą, umierający człowiek. Zamiast umrzeć, atakuje swych bliskich. Dwa miesiące później oddział niemieckich żołnierzy trafia do tej właśnie wioski, która wydaje się całkiem wymarła. Jednak nie jest...

Rok 1944. W obozie koncentracyjnym prowadzone są eksperymenty pseudomedyczne na więźniach. Jeden z „obiektów” ucieka. Ten najważniejszy...

Rok 1990. Małżeństwo z dwójką dzieci trafia, podczas spaceru w lesie, na tajemniczy obiekt, którego istnienia nawet nie podejrzewali. Zostają zaatakowani przez stado wilków i ocaleni przez nieznajomego myśliwego, ale jedno z dzieci ulega pogryzieniu. Ma to nieoczekiwane skutki...

Rok 2019. Młody ksiądz, Dorian, jest zaangażowanym w swą pracę, żarliwym kapłanem. Skrywa co prawda mroczną tajemnicę, która jest dla niego źródłem nieustannej zgryzoty i poczucia winy, stara się jednak całym swym życiem dawać świadectwo wierze. Nie zawsze jest to łatwe, gdyż wokół kleru gęstnieje atmosfera oskarżeń i nienawiści, konsekwentnie nakręcana przez lewicujących dziennikarzy. Zmagając się z własnymi demonami, Dorian nawet nie przypuszcza, że wkrótce będzie musiał zmierzyć się ze złem nie abstrakcyjnym, a jak najbardziej materialnym. I że odmieni to jego życie na zawsze...

Jak wcześniej wspomniałam, mam złe doświadczenia z powieściami grozy rodzimych twórców. Te, z którymi się dotąd zetknęłam, były wtórne, przewidywalne do bólu, a przede wszystkim nudne jak diabli. Nawet jeśli było to raczej fantasy podszyte horrorem, adresowane do młodzieży, dla wyrobionego czytelnika okazywało się zazwyczaj po prostu niestrawne. Początkowo bawiło mnie wyszukiwanie zapożyczeń i nielogiczności w tych książkach, ale później recenzowanie ich stało się już tylko przykrym obowiązkiem. Podświadomie oczekiwałam więc tego, co już znałam i niechętnie wzięłam się do lektury. Nic z moich przewidywań się nie sprawdziło. Otrzymałam cenną lekcję pokory. „Deman” to nie tylko sprawnie napisany horror z nieszablonowym podejściem do tematu i rozwiązaniami, jakich nie oczekiwałam. Można go również potraktować jako thriller psychologiczny. Autor porusza w nim, jakby mimochodem, problem „szklanych dzieci” - takich, które spycha na dalszy plan młodsze rodzeństwo, oraz prywatnego życia księży, potępianych za na przykład spłodzone potajemnie potomstwo. Nie potępia ich za to, a próbuje  zrozumieć, skupia się na prostej prawdzie, często negowanej – że to tacy sami ludzie, jak wszyscy inni. Trafiają się wśród nich osobnicy słabsi, grzeszniejsi, nawet przestępcy. A pośród innych grup społecznych nie?  To chyba pierwsza taka publikacja, którą czytałam. Artur Urbanowicz mówi również wprost – nazywanie wszystkich księży pedofilami dlatego, że przypadki molestowania w ogóle mają miejsce, to nadużycie, krzywdzące bardzo wielu porządnych ludzi. To jak nazwać pedofilami wszystkich artystów, nauczycieli czy trenerów drużyn żeńskich. Miałoby to dokładnie ten sam sens. Każdy, kto umie choć trochę myśleć, rozumie to. Jednak bardzo niewielu ma odwagę o tym mówić.

Treść powieść jest bardzo ciekawa, nietypowa i jednocześnie budzi chwilami autentyczną grozę. Jedyna wątpliwość, jaką można mieć, to ta, że niekoniecznie należy pisać w tego typu kontekście o eksperymentach na więźniach Auschwitz – wielu jeszcze żyje i mogłoby ich to urazić. To jedyne, co mogłabym zarzucić „Demanowi”. Lepiej nie czytać tej książki przed snem, bo można mieć koszmary, choć wciąga tak, że trudno odłożyć ją na czas.  Warto też podkreślić, że styl autora jest, szczególnie na tle tego, co nieraz już czytałam, wysmakowany, wręcz klasyczny. Z rzadka w tekście trafia się wulgaryzm, użyty jedynie dla podkreślenia mocnego języka, jakim posługują się niektórzy antagoniści. „Deman” jest stylistycznie prawdziwym wytchnieniem od przesyconych brutalnością i agresją tekstów. Artur Urbanowicz to zdecydowanie jeden z najbardziej utalentowanych pisarzy młodego pokolenia i nie mogę doczekać się kolejnych jego książek. Nie od rzeczy będzie tu dodać, że „Deman” został wydany bardzo efektownie, w twardej okładce z sugestywną grafiką. Cenny nabytek dla każdego miłośnika horrorów i bibliofila.

 

Tytuł: „Deman”

  • Autor: Artur Urmanowicz
  • Gatunek: horror
  • Okładka: twarda
  • Ilość stron: 704
  • Rok wydania: 28.09.2022 r. 
  • Wydawnictwo: Vesper
  • ISBN: 978-83-7731-430-2
  • Cena: 79.90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Vesper za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus