Jacek Izworski „Gwiezdne Szczenię. Antologia osobista” - recenzja
Dodane: 08-01-2023 11:07 ()
Z pewną obawą zdecydowałem się sięgnąć po książkę Jacka Izworskiego „Gwiezdne Szczenię. Antologia osobista”. Jest to tom z bogatym tłem sięgającym lat 70. XX wieku, kiedy to autor stworzył tytułowy tekst. Co za tym idzie, jest to wizja świata przyszłości niemal dwukrotnie starsza ode mnie. Co więcej, Izworski był dla mnie białą kartą, ponieważ odkąd rozkwitło we mnie zainteresowanie fantastyką na początku lat dwutysięcznych, nie trafiłem nigdzie na to nazwisko. Czemu?
Nad tym pytaniem pochylę się później. Na początek wypada przecież napisać kilka słów o samej treści książki. I nie jest to rzecz prosta, bo już z samego tytułu wynika, że nie jest to dzieło jednolite, a antologia, w dodatku dość specyficzna. Co zatem znajdziemy wewnątrz tego tomu? Jest główny tekst „Gwiezdne Szczenię”, który jest poprawiony i przeredagowany względem oryginału. Następnie znajdują się miniatury literackie „Sierotka”, „Przedwczesne wyznanie” i „Budujcie maszyny czasu”. W dalszej części tomu zostały umieszczone wiersze Jacka Izworskiego, a następnie wywiady, recenzje i wspomnienia budujące tło dla tego tomu i autora. Mnóstwo obszernej i niesłychanie zróżnicowanej treści w jednym miejscu. No i pytanie kluczowe: czy jest to dobry zabieg?
To również rozjaśnię nieco później. Tymczasem skupmy się na daniu głównym, czyli tytułowym „Gwiezdnym Szczenięciu”. Przyznaję, że jestem wychowany na science fiction w stylu wojennej space opery z mniej lub bardziej jasnym podziałem na dobrych i złych. Powieść Izworskiego znacząco odbiega od takiego stylu. Chociaż jest tu przedstawienie wojen i agresji głównie w kontekście badania obcych kultur oraz tragedii, jaką ze sobą niosą. Ogólnie rzecz biorąc, opowieść snuta przez autora podzielona jest na cztery części, które składają się na bardzo interesującą fabułę przedstawianą z różnych perspektyw. Jest to spotkanie ludzi z obcymi istotami oraz wmieszanie się w ich życie. Jesteśmy też świadkami wielu podróży kosmicznych i odwiedzin na innych planetach. Bardzo przypadło mi do gustu opisanie genezy wydarzeń, które są główną osią fabularną. Bardzo cenię książki, które dają mi jasny wstęp i wyjaśnienie realiów. Ciekawie wypada również omówienie różnych technikaliów. Pamiętajmy, że to powieść science fiction, więc można się spodziewać, że zostaniemy zasypani szczegółami różnych rozwiązań technologicznych, które w mniemaniu autora miały umożliwić podróże do gwiazd. Trzeba przy tym pamiętać, że książkę napisano ponad cztery dekady temu, w kraju gdzie wielu zdobyczy najnowszych technologii ówcześnie zwyczajnie nie było. I tu bardzo pozytywne zaskoczenie. Autor bardzo zgrabnie i realistycznie podszedł do tych zagadnień, a przy tym nie wymęczył czytelnika nadmiernymi i niezrozumiałymi opisami. Na plus wypadają również obcy, których opisał autor. Wprowadzają sporo konsternacji na początku, potem ludzie się z nimi oswajają. Od pierwszego kontaktu więź jest bardzo intensywna i towarzyszy temu mnóstwo emocji. Jednak jest tu pewna ciekawa rzecz, dość specyficzne podejście do śmierci. Zaryzykowałbym, że takie podejście momentami odczłowieczone… ale chwila, mowa o obcych! I podkreślam – momentami! Czyli znowu jest to zrobione sensownie, bo przecież nie jesteśmy w stanie ogarnąć naszymi umysłami obcych istot, które znamy, niechby i kilka lat. Więcej nie ujawnię, bo warto samodzielnie ten tekst poznać.
Co do „szortów” to są one znakomite! Jak na kilku stronach można upchnąć tyle świetnych pomysłów i jeszcze zgrabnie zamknąć to w sensownej fabule? Czasami czytam opowiadania, które dłużą się i nie porywają, albo są tak mdłe, że po kilka stronach mam dość. W tym wypadku wszystkie trzy teksty są porywające. Łączy je ciekawy motyw – kontakt ludzkości z obcymi cywilizacjami. I co ważne, poznajemy dość obrazowo bardzo różne nastawienie obcych i odmienne motywy, jakimi się kierują. Co najważniejsze każde z tych opowiadań jest rozwojowe i powodzeniem mogłoby posłużyć za bazę do zbudowania dłuższej fabuły. Szczególnie chciałbym przeczytać coś związanego z „Przedwczesnym wyznaniem” oraz na bazie tekstu „Budujcie maszyny czasu”.
W dalszym fragmencie tomu zaczynają się dla mnie lekkie schody. Poezja. Nie umiem w poezję, nie lubię poezji, nie czytam poezji. Właściwie nie wiem, z czego to wynika. Nie mam problemu z interpretacją wierszy, umiem czytać między wierszami i interpretować. Te umiejętności wyniosłem ze szkoły i zostały ze mną. Jednak jestem chyba zbyt leniwy, żeby zatopić się w poezji i nad nią rozmyślać. Bo nad poezją trzeba rozmyślać. Przeczytać wiersz tylko po to, żeby go odhaczyć, uważam za głupie. Często rozmyślać mi się nie chce, a że nie chcę być też głupi, to nie czytam. W przypadku wierszy Jacka Izworskiego zrobiłem wyjątek. Trochę podumałem. Nie przedstawię tutaj żadnej interpretacji tych wierszy, bo to każdy powinien robić we własnym zakresie. Napiszę jednak, że jest w tej poezji wielki ładunek emocji. Różnych. Znajdziemy radość i pozytywne myśli, ale też wiele smutku i żalu. Jest próba przestrogi, jest rozpacz nad losem świata. Wiele tematów i myśli. Największe wrażenie zrobił na mnie zdecydowanie wiersz „Wstyd i nadzieja”. Bardzo mocno i dosłownie uderza też tekst „Pijak”, chociaż mam wrażenie, że kryje się w nim coś więcej. Jest też jeden tekst, nie napiszę tytułu, który zechcę przeczytać co najmniej kilkunastu osobom. Na marginesie, zabrakło mi przy wierszach orientacyjnej daty powstania, chociaż w niektórych można to sobie policzyć, albo mniej więcej się domyślić, to takie ramy czasowe dałyby lepszy wgląd w świat oczami autora. Całość poezji zajmuje w tym tomie sto stron. Dużo.
Następnie możemy znaleźć dodatki dotyczące samego autora oraz publicystykę i sylwetki innych autorów Wydawnictwa Odmienne Stany Fantastyki wraz z fragmentami ich tekstów. I tutaj również mam nieco wątpliwości czy rzeczywiście trzeba było załadować tutaj następne sto stron. Przyznaję wywiad z Jackiem Izworskim czytało się bardzo dobrze i rozszerzył on bardzo wiedzę o samym autorze i kulisach powstawania jego dzieł. Różne wspomnienia o autorze też były przyjemną lekturą, momentami bardzo anegdotyczną. Całkiem ciekawy jest również dodatek „Formy z Chaosu”, chociaż gdybym wcześniej nie czytał „Duszy” Luizy Dobrzyńskiej, poczułbym się lekko poirytowany. I na koniec obszerna część opisująca autorów, którzy wejdą w skład serii wydawniczych pod szyldem „OdeSFy”. Jak na moje oko ciut za dużo fragmentów. Przyznaję bez bicia – pominąłem je. Zazwyczaj w takie zajawki nigdy się nie wczytuję, bo ani nie oddają stylu autora, ani nie wrzucą mnie w objęcia fabuły, mogą za to zepsuć odbiór całości. Także sylwetki autorów – tak, mrowie fragmentów – nie.
Zatem odpowiadając w tym miejscu na pytanie o różnorodność ciężko mi zająć jednoznaczne stanowisko. Dodatki wydają się fajnym pomysłem, ale w takiej formie jak „Antologia osobista” chyba skupiłbym się bardziej na głównym autorze, bez całej otoczki prezentującej tak obszernie innych. Publicystyki nie piętnuję, bo to ciekawa odmiana od prozy i poezji, chociaż też przemyślałbym dobór tematów na jakiś związany bliżej z głównym autorem tomu. Rozumiem jednak, że „Gwiezdne Szczenię” jest numerem „1” w serii wydawniczej „Szamani Fantastyki” i miało nakreślić linię wydawnictwa oraz stanowić wizytówkę.
Teraz sprawy techniczne. „Gwiezdne Szczenię. Antologia osobista” jest wydane dobrze. To dość masywny, liczący niemal siedemset stron tom. Miałem obawy, jak zachowa się dość cienko sklejony grzbiet, ale przetrwał czytanie w umiarkowanym rozwarciu, więc przyjmę to za dobrą monetę. Układ tekstów jest przejrzysty, każda część tomu jest wydzielona i poprzedzona stroną informacyjną. Spis treści trochę kuleje. Dobrze by było gdyby od tytułu do numeru strony prowadziły klasyczne kropeczki. Najważniejsze jednak, że spis w ogóle jest.
Grafika z okładki jest bardzo ładna. Pochodzi z amerykańskiego wydania powieści i została użyczona wydawcy na potrzeby wersji polskojęzycznej. Jednak nie samym obrazkiem człowiek żyje. Cała kompozycja i kolorystyka okładki prezentuje się bardzo ładnie. Zastanawiające są dla mnie drukowane w kolorze okładki innych powieści „OdeSFy” umieszczone wewnątrz tomu. Chyba niepotrzebnie zawyżono tym koszty druku. Przebitka w druku strony czarnobiałej a kolorowej to kilka jeśli nie kilkanaście raz więcej, a powiem szczerze, jakość nie powala. Są te grafiki jak dla mnie zbyt ciemne.
Językowo książka jest przyzwoita. Czytałem wszystko bez znużenia i zniechęcenia. Biorąc pod uwagę wiele zarzutów, jakie widziałem podczas przekopania Internetu, widać, że redakcja i zmiany wprowadzone przez autora poszły w dobrą stronę. Sam Jacek Izworski wspomina o tym w słowie „Od autora”, gdzie wyjaśnione są zarówno modyfikacje, jak i inspiracje. W kilku miejscach wydawało mi się, że mignął mi drobny błąd, ale unika ich tylko ten, kto nic nie robi. „OdeSFa” wykonuje naprawdę solidny kawał pracy, więc zostało wybaczone.
Kończąc ten przydługi wywód, „Gwiezdne Szczenię. Antologia osobista” to pozycja warta poznania z wielu względów. Po pierwsze prezentuje naprawdę wspaniałą historię, odmienną od obecnych trendów science fiction. Po drugie przedstawia bardzo interesującą postać autora, który powinien być jedną z legend fandomu, tymczasem z różnych przyczyn stał się jego pariasem. To jest poniekąd odpowiedź na pierwsze pytanie postawione w recenzji. Czemu? Chcę wierzyć, że tylko ze względu na kiepską robotę wydawniczą wykonaną w 1986 r.
Tytuł: Gwiezdne Szczenię. Antologia osobista
- Autor: Jacek Izworski
- Wydawnictwo: OdeSFa
- Rok wydania: 24.10.2022 r.
- Oprawa: miękka
- Liczba stron: 674
- Format: 12.5 x 20 cm
- ISBN: 978-83-962-4120-7
- Cena: 79,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu OdeSFa za udostępnienie książki do recenzji.
comments powered by Disqus