„Bohater” - recenzja
Dodane: 30-12-2022 23:00 ()
Farhadi znów stworzył emocjonujący, wielowymiarowy dramat człowieka uwięzionego w niespisanych zasadach społecznych, jawiących się jako podwójne standardy. A ostatnie protesty w Iranie sprawiają, że przesłanie Bohatera wybrzmiewa jeszcze mocniej w swej uniwersalności.
Rzecz jasna można omawiany tutaj film odczytywać jako kafkowski koszmar, z którego protagonista nie może się obudzić. Wskazuje na to klamrowa konstrukcja scenariusza, w którym sceną rozpoczynającą jest wyjście tytułowego bohatera z więzienia oraz jego wkroczenie do tej samej placówki zwiastuje koniec opowieści. Warto jednak znać kontekst polityczno-społeczny republiki islamskiej Iranu, w której istnieje aksjologiczny bałagan wynikający z dualizmu łączenia tego, co świeckie z tym, co religijne.
Irański reżim to kraina paradoksu – niby państwo religijne, ale korzystające z dobrodziejstw technologii, co zmienia trwale jego społeczeństwo wśród młodych pokoleń. To także kraj konserwatywny, w którym odgórne zasady kulturowe dzielą ludzi na równych i równiejszych. Dodajmy do tego bezładu złożone prawa wyznaczające funkcjonowanie tamtejszego systemu więziennictwa podlegającego wielorakim formom wpłat i kaucji. W kraju obowiązywania kary śmierci jako sądu ostatecznego zebranie stosownej kwoty może być kwestią decydującą o czyimś życiu, i to dosłownie.
Farhadi opowiada jednak historię z dala od bieżącej polityki panującego Ajatollaha i jego religijnych sługusów. To nade wszystko przypowieść o naiwnym człowieku nierozumiejącym funkcjonowania koterii w swoim narodzie. Tytułowy bohater nie potrafi grać w nieformalną, nieczystą grę o zachowanie twarzy, o której nikt nie mówi, ale która organizuje hierarchię, respekt, status społeczny. Nasz protagonista właśnie opuszcza więzienie w ramach zwolnienia. Wisi nad nim nadal widmo długów, przylepiona jest łatka kryminalisty. Nieoczekiwanie jednak mężczyzna wpada w posiadanie damskiej torebki ze złotymi monetami. Zamiast je sprzedać u lichwiarza, postanawia je oddać. Tym samym staje się bożyszczem pobliskiej społeczności i telewizji. Wrzawę medialną podchwytuje Internet, gdzie wyłaniają się przeróżnego rodzaju osoby zazdroszczące protagoniście powodzenia, podejrzewając go o malwersacje, aby tylko uciec osądowi sprawiedliwości.
Twórca Rozstania, Klienta i Przeszłości jest absolutnym mistrzem manipulowania emocjami poprzez kreowanie złożonych postaci, których trudno ocenić poprzez metrykę „dobry-zły”. Dochodzi tutaj także sprawa oddziaływania mediów społecznościowych na społeczeństwo, których wpływ może okazać się zwodniczy, a nawet destrukcyjny dla użytkowników. Farhadiego nie interesuje jednak internet – on jest tylko narzędziem. Wie doskonale, że to człowiek potrafi być złym z powodu niejednoznacznych intencji. W realiach reżimu irańskiego puszczone w internetowych czeluściach pomówienie potrafi urosnąć do kategorii oskarżenia, wymykającego się łatwo spod kontroli. Takie tło dramatyczne i realizm sytuacyjny okazuje się doskonałym motorem do budowania suspensu rodem z dreszczowca. Tutaj kluczowy jest wzrok tego Innego, który cię ocenia, nadaje ci wartość z dnia na dzień. Wczoraj mogłeś być dla niego wzorem dla naśladowania. A dziś… obłudnikiem i kłamcą. A że fakty zdają się temu przeczyć? Tym gorzej dla faktów.
Bohater nie należy do filmów miłych pomimo swej wybitności. Obnaża niefajną stronę społeczeństwa, w którym nieprzejrzyste zasady funkcjonowania powodują zawiść, zazdrość, podejrzenia o oszustwo. Farhadi zdaje się doskonale wiedzieć, że inni potrafią być piekłem i nic tego nie zmieni. My, Polacy, doskonale to znamy – wraz z nadejściem demokracji nie doczekaliśmy się osądzenia komunistów z PRL, co nadal napędza konflikty społeczne i potęguje krzywe patrzenie na dorobkiewiczów. Znamy też gorzki smak pomówienia jako obelgi mogącej zniszczyć czyjąś pozycję. W rzeczy samej walka o zachowanie twarzy, symboliczna i dosłowna, jest stawką wielu moralnych dylematów oraz sytuacji granicznych, których doświadczają postronne postaci, które kręcą się wokół Bohatera pragnącego być wolnym. Właśnie, ale wolnym za jaką cenę?
Warto się zmierzyć z najnowszym filmem Farhadiego. Przekonać się, że są takie sytuacje, gdy utrata twarzy jest ledwie draśnięciem w obliczu utraty większego dobra. Aby dowiedzieć się, że jednostka w autorytarnym reżimie nie jest w stanie uchronić się przed swoim przeznaczeniem, dawno zapisanej w ludzkiej świadomości. W takim autorytaryzmie każdy zduszony człowiek potrafi grać do własnej bramki, gdy zostanie odpowiednio przyciśnięty do ściany. Czy w tej beznadziejnej sytuacji istnieje jakakolwiek nadzieja? Okazuje się, że tak. Miłość jest odpowiedzią. Ta jedna, jedyna, ukochana osoba, która będzie na nas czekać. W obliczu rozczarowania się społeczeństwem, państwem, zwyczajną przebiegłością i egoizmem, to właśnie miłość może podtrzymywać nadzieje, że kiedyś, gdy spłacimy długi, kiedy odbędziemy karę, ten koszmar się wreszcie skończy. To miłość nada sens tym wszystkim mordęgom, jakie doświadczyliśmy. To dzięki niej staną się one znośne.
Ocena: 8,5/10
Tytuł: Bohater
Reżyseria: Asghar Farhadi
Scenariusz: Asghar Farhadi
Obsada:
- Amir Jadidi
- Mohsen Tanabandeh
- Sahar Goldust
- Fereshteh Sadre
- Ehsan Goodarzi
- Sarina Farhadi
- Maryam Shahdaei
Zdjęcia: Ali Ghazi, Arash Ramezani
Montaż: Hayedeh Safiyari
Scenografia: Medhi Moosavi
Kostiumy: Negar Nemati
Czas trwania: 127 minut
comments powered by Disqus