„Samotność komiksiarza” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 26-12-2022 21:15 ()


Życie twórcy komiksów to nieustanne pasmo zawodowych porażek i życiowych upokorzeń. Chyba że się jest Neilem Gaimanem. Tylko ilu jest Neilów Gaimanów? Właśnie. Cała reszta – szkoda gadać, a mimo to pogadajmy o „Samotności komiksiarza”, najnowszym komiksie Adriana Tomine. Przynajmniej przez chwilę ten nieznany autor pooddycha złudzeniem, że ktoś zwrócił na niego uwagę

Tak mogłaby się zaczynać przykładowa recenzja każdego z komiksów twórcy „Niedoskonałości”, bo takie widzenie siebie forsuje Tomine w „Samotności komiksiarza”, tytule stylizowanym na dziennik. I zanim ruszę dalej, gratuluję Kulturze Gniewu edytorskiego cudeńka, jakim jest „Samotność…”, bo komiks wydany został w formie solidnego, markowego notatnika. Pomijając inne walory tej publikacji, rzecz sama w sobie jest warta rozważenia jako potencjalny prezent.

Jednak wróćmy do sedna. Tomine, znany z krótkich, najczęściej pozbawionych wyraźnej puenty, wydestylowanych wizualnie historyjek (ma tego świadomość, oj ma) w „Samotności komiksiarza” porywa się na rzecz wyjątkową i tworzy dokument świadomości człowieka parającego się układaniem powieści graficznych. Robi to w sposób bezkompromisowy – oczywiście o ile można wierzyć w spontaniczny odruch serca jakiegokolwiek artysty naturalnie skłaniającego się ku kreacji. Jednak zawieszając niewiarę, Tomine rzeczywiście w „Samotności komiksiarza” wydaje się do bólu szczery, więc raczy nas ciągiem sytuacyjnych szotów z życia, scenek pełnych goryczy, zawodowych porażek, emocjonalnych zahamowań, świadomej alienacji i niespełnionych ambicji. Nie przypadkiem komiks otwiera motto zaczerpnięte z wypowiedzi idola Tomine, Daniela Clowesa, który zapytany o rangę sukcesów zawodowych, jakich mogą dostąpić komiksiarze, miał je porównać do prestiżu osiągalnego dla mistrzów badmintona. Chwilę później nie jest lepiej, bo pierwsza scenka przenosi nas do czasów szkolnych Tomine’a i infamii, jakiej ten doświadcza od rówieśników, po wyznaniu, że chce w przyszłości zostać twórcą komiksów. Czy dalej jest lepiej? Skąd – jest gorzej. Puste krzesła na wieczorkach autorskich odbywających się w piwnicach, spanie po kątach, anonimowość w fandomie, notoryczne mylenie twórczości własnej przez wielbicieli z twórczością bardziej rozpoznawalnych kolegów, niepochlebne recenzje, roszczeniowi i obrażalscy wydawcy, natarczywi fani… strona po stronie, rok za rokiem, życie Adriana Tomine pokazuje, jak jego dziecięce marzenie zamienia się w piekło. Nic dziwnego, że komiks bardzo entuzjastycznie rekomenduje Alan Moore, nieprzejednany wróg branży komiksowej. Zabrzmiało zabawnie? I całkiem słusznie, bo „Samotność komiksiarza” to jednocześnie komiks niezwykle zabawny. Potężna dawka życiowych potknięć autora od pewnego momentu – zapewne w odruchu reakcji obronnej czytającego – zaczyna bawić jak swego czasu neurotyczne dramato-komedie Woody’ego Allena. Lecz to nie jest największe zaskoczenie, jakie zaoferuje nam „Samotność komiksiarza”. Jeszcze większym będzie przyjemność z obserwowania, jak w te skrajnie wsobne świadectwa egzystencjalnych upadków „branżowca” wkrada się życie, jako takie rzucając autorowi koło ratunkowe w postaci rodziny. Nagle tematy, które dominowały ten wizualny dziennik, schodzą na dalszy plan. W ich miejsce pojawią się zapiski dotyczące córek Tomine, problemów rodzicielsko-wychowawczych, kłopotów ze zdrowiem („boli bardziej, jak coś niż jak nic”) i okazuje się, że narcystycznie pielęgnowana samotność twórcy okazuje się bardzo zaabsorbowana innymi i… mało samotna.

Zaskoczenie trzecie – Adrian Tomine gra tym komiksem na nosie wszystkim adwersarzom sugerującym, że nie potrafi domykać historii, a te jego pozbawione puent scenki rodzajowe są wyrazem braku odwagi, by wziąć odpowiedzialność za swoich bohaterów i tematy. No i co robi Tomine w „Samotności komiksiarza”? Domyka historię, wieńcząc te kilkanaście budujących kulminację scenek obyczajowych bardzo zgrabną klamrą narracyjną. Ba, chwilę przed autor zdobywa się na monolog, w którym robi rachunek sumienia i waży jakość życiowych wyborów. To kawał bardzo dobrej, płynącej prosto z serca literatury, o którą przecież w swoich komiksach Tomine nieustannie się ociera.

W kwestii strony graficznej „Samotność komiksiarza” jest tytułem bardzo satysfakcjonującym. Formuła niezobowiązujących notatek dała autorowi pretekst, by poluzować gorset stylistyczny, dzięki czemu rysunki Tomine nabrały lekkości, oddechu. Sprawiają wrażenie wywiedzionych wprost z materii życia, a nie z artystycznych koncepcji, bo chwytają moment, konkretną emocję, idealnie komponują się z formułą okazjonalnych zapisków. Dzięki temu „Samotność komiksiarza” układa się w najlepsze, najbardziej przekonujące dzieło Adriana Tomine, pokazujące go jako człowieka z krwi i kości, ojca, który zaproszony do szkoły córki na prezentację wykonywanego zawodu potrafi porwać dzieciaki, bo umie narysować śmierdzącą psią kupę. Duma w oczach córki rekompensuje lata ambicjonalnych upokorzeń Adriana Tomine. Wiarygodność tej satysfakcji potwierdzam jako ojciec i równolatek autora „Śmiechu i śmierci”.

Dotychczas ceniłem twórczość Tomine za społeczną wrażliwość i egzystencjalne wglądy w mentalną kondycję człowieka późnego kapitalizmu, ale teraz bardziej kibicuję temu zmęczonemu facetowi przed pięćdziesiątką, który łapie w wąskich szczelinach doby moment, w którym znajduje przestrzeń, by usiąść i rozrysować kilka kadrów komiksu. „Samotność komiksiarza” jest wspaniałą apoteozą zawodu rysownika komiksów, bo przecież tylko ktoś zakochany w komiksowym medium, wychowany na kanonicznych superbohaterskich przedstawieniach, które wyszły spod ręki mistrzów pokroju Johna Romity Seniora, byłby w stanie przygotować coś tak wyjątkowego, jak „Samotność komiksiarza”. Bardzo polecam, pretendent do komiksu roku.

 

Tytuł: Samotność komiksiarza

  • Scenariusz: Adrian Tomine
  • Rysunki: Adrian Tomine
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data publikacji: 26.10.2022 r.
  • Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
  • Druk: cz-b
  • Oprawa: twarda
  • Format: 140x210 mm
  • Stron: 168
  • ISBN: 9788367360128
  • Cena: 69,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus