„Ion Mud” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 21-12-2022 23:51 ()


Komiksy opowiadające tajemnicę są bardzo łakomym kąskiem. W dodatku jeśli dzieją się w scenografii science fiction, to apetyt wzrasta tym bardziej, bo każdy konsument kultury jest w stanie przywołać z pamięci szereg tytułów kapitalnie realizujących to fabularne założenie, począwszy od Aliena czy System Shocka. Jest coś archetypicznego w przemierzaniu pustych korytarzy, prawda? Tym bardziej warto zwrócić uwagę na „Ion Mud”, debiutancki komiks francuskiego rysownika i scenarzysty Amaury'ego Bündgena, wydany staraniem oficyny Kurc, bo to publikacja udanie wpisująca się we wspomnianą tematykę.

Punkt wyjścia jest dokładnie taki, jak oczekujemy. Mocno leciwy, ale bardzo sprawny mężczyzna imieniem Leto przemierza pokłady gigantycznego statku kosmicznego. Leto próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd się w tym miejscu wziął, gdzie są jego bliscy, jak funkcjonuje przedziwny ekosystem gargantuicznych rozmiarów statku, współdzielonego przez nieznane gatunki fauny, flory, droidy i zmutowane paskudniaki, byty przypominające zombie. Odpowiedzi na nurtujące pytania, których protagonista szuka już blisko od 40 lat (tyle czasu trwa jego wędrówka) ma nadzieję uzyskać od Oedów, kosmicznej rasy nadinteligentnych istot, ukrywających się za toranami, gigantycznymi (jak wszystko w świecie Lupo) drzwiami, przez które mogą przejść nieliczni. Oedowie izolują się, bo na statku panuje tajemnicze skażenie, mutujące istoty żywe, atakujące również materię nieożywioną, co powoduje liczne awarie kosmicznej arki.

Pomysł wyjściowy „Ion Mud” wydaje się znajomy, nie ma w tym przypadku. Bündgen, zanim postanowił zostać twórcą komiksów, jako fan medium był wielkim admiratorem „Blame!”, mangi autorstwa Tsutomu Nihei. W tym głośnym cyklu fabuła rozgrywa się w świecie skonstruowanym z podobnych do „Ion Mud” klocków fabularno-scenograficznych. Trudno dziwić się owej fascynacji, bo „Blame!” to komiks wizyjny, osaczający atmosferą i… tajemnicą. Niekończące się korytarze, przejścia, windy, piętrzące się wertykalnie i rozpościerające po horyzont konstrukcje niewiadomego przeznaczenia, to przestrzeń sama w sobie będąca opowieścią. Jeśli dorzucić do tego motyw wędrówki głównego bohatera, napotykającego na swej drodze najwymyślniejsze indywidua – raz budzące lęk, innym razem rozbawienie czy czułość, to mamy fabularny samograj. Trudno mieć pretensje do Bündgena, że podążył śladem Nihei, chociaż na tym jednym nazwisku lista inspiracji, które można odnaleźć w debiucie francuskiego artysty, się nie kończy. Wspomina o nich autor w podziękowaniach i jest w tej materii niezwykle hojny, więc można poprzestańmy na wskazaniu jako kolejnego źródła inspiracji twórczości takich gigantów, jak Moebius czy Bilal. I rzeczywiście, w „Ion Mud” wszystkie te wpływy widać, zwłaszcza w warstwie wizualnej komiksu, gdzie mroczne faktury kosmicznego statku skontrastowane są z delikatną, organiczną kreską w stylu Moebiusa. Warto dodać, że z wykształcenia Bündgen jest biologiem, więc projekty pozaziemskiej fauny i flory udały mu się w „Ion Mud” wyjątkowo.

Niestety, nie wszystko w komiksie zagrało, jak należy. Autor jest samoukiem, co ma swoje dobre i złe strony. Dobre, bo widać szacunek wobec klasyków, bardzo duży nakład pracy i szlachetne źródła inspiracji. Złe, a może, żeby nie używać tak mocnej kategoryzacji, bo widzimy wyczuwalną w rysunkach Bundgena kanciastość będącą wynikiem długotrwałego poprawiania rysunków, niwelowania błędów, a nie pewności warsztatowej. I tak np. dynamika rysunków, inspirowana mangą Nihei, nie jest mocną stroną artysty. Niby to jest to samo, ale czuć w rysunkach autora „Ion Mud” warsztatowe hamulce. O wiele pewniej czuje się on natomiast w statycznych studiach architektury, którą można do woli korygować w programach graficznych, tak samo, jak rysunek konturowy doprowadzony do eleganckiej, czystej linii.

Ogromną wartością komiksu jest natomiast konsekwentnie budowana atmosfera tajemnicy i zagrożenia. Lupo, tak jak czytelnik, z każdym kilometrem wędrówki, każdą kolejną stroną komiksu doświadcza prawideł rządzących otaczającym go światem. Świadomie piszę „doświadcza”, a nie „poznaje”, bo technologia Oedów do końca pozostanie tajemnicą. Są w „Ion Mud” fabularne przestoje i psychologiczne chodzenie na skróty (Lupo zadziwiająco potrafi dryfować między skrajnymi stanami emocjonalnymi), wątki bohaterów niedociągnięte do końca, ale ostateczne odpowiedzi na egzystencjalne rozterki protagonisty wypadają satysfakcjonująco, są zaskakujące, trochę tak, jak to miało miejsce w komiksie Jakuba Rebelki „Geneza”.

Ostatecznie „Ion Mud” okazuje się lekturą przyjemną. Nie dziwi mnie entuzjazm, z jakim przyjęła komiks krytyka i czytelnicy, bo w debiucie Amaury’ego Bündgena czuć pasję, ogrom włożonej pracy (zwłaszcza w sferze konstrukcji świata) i potrzebę szukania intrygujących splątań fabularnych dających szansę na niezapomniane wrażenia wizualno-literackie. Warto śledzić.  Komiks inicjuje nową kolekcję wydawnictwa "Widok na nieznane", w której ukazywać się będą tytuły science fiction, fantasy oraz horroru.

 

Tytuł: Ion Mud

  • rysunki i scenariusz: Amaury Bündgen
  • oprawa: twarda
  • format: 210 x 297 mm
  • liczba stron: 280
  • ISBN 978-83-964761-8-0
  • cena okładkowa: 150 zł
  • rok wydania: 24.09.2022 r.
  • wydawca: KURC

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus