„Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż” - recenzja
Dodane: 20-12-2022 23:27 ()
Książka "Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż" Łady Łuziny jest nową pozycją na rynku i zbiera całkiem dobre opinie czytelników. Pytanie, czy jest to kwestia konwenansów (autorka jest Ukrainką) czy zasłużone zachwyty?
Na początek wypada scharakteryzować gatunek powieści. Jest to urban fantasy, czyli dość bezpieczny kierunek literacki, bo opisuje mniej więcej znaną autorowi rzeczywistość z dodatkiem motywów fantastycznych. Tutaj sprawdza się to bardzo dobrze. Powiedziałbym nawet, że opis świata jest znakomity, bo autorka serwuje nam wyprawę po niesamowitych miejscach i zabytkach Kijowa. Opis jest bardzo plastyczny i oddziaływający na wyobraźnię. Czytanie o tych wszystkich miejscach sprawia, że człowiek ma ochotę przekonać się na własne oczy, jak to wygląda.
Bohaterkami powieści są trzy kobiety. Bardzo różne. Masza jest studentką historii, Dasza pracuje w nocnym klubie, Katia jest bizneswoman. Nie łączy ich praktycznie nic. Mają zupełnie różne temperamenty i charaktery, tymczasem będą musiały wspólnie zmierzyć się z czymś, co do tej pory była dla nich mglistą legendą, o ile w ogóle zawracały sobie głowę czymś takim jak magia.
Książka całkiem zgrabnie wykorzystuje motyw, w którym bohaterki znajdują się przypadkiem w odpowiednim miejscu i czasie, by fabuła nabrała rozpędu. Świat nie lubi pustki, więc kiedy stara czarownica traci swoją moc, ta odnajduje drogę do nowych użytkowniczek. Oczywiście są to Masza, Dasza i Katia. Triumwirat czarownic. Kobiety nie mają dużo czasu na poznanie swoich nowych umiejętności, bo nad Kijowem pojawia się niebezpieczeństwo, któremu trzeba stawić czoła. Demoniczne moce przeciwko wiedźmim mocom, w otoczce kijowskich zabytków i współczesnych realiów. Trzeba lepszej rekomendacji?
Łada Łuzina pisze bardzo przyjemnym językiem, chociaż to akurat spore uproszczenie i przypuszczenie, gdyż oryginał napisany został, co oczywiste, w języku ukraińskim. Ja oceniam właściwie słowo tłumaczone, ale zakładam, że lekkość przekładu nie odbiega od pierwotnej wersji. Autorka bardzo zgrabnie lawiruje pomiędzy bohaterkami i różnicami, które je dzielą. Co więcej, jak już wszystkie trzy wchodzą na scenę, to aż iskrzy.
"Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż" to bardzo przyjemna w odbiorze książka. Znajdzie się tu miejsce zarówno na humor, jak i na brutalność. Nic z tych rzeczy nie jest jednak przesadzone. Każdy opisany element oraz każdy motyw jest użyty dokładnie w odpowiednich proporcjach, więc książka sprawia wrażenie szytej na miarę. Co przy tym ważne, chociaż nie jest to krótki tekst, to czyta się go bez większego znużenia. Jest to przyjemna lektura na zimowe wieczory. Motyw triumwiratu kobiet obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami to całkiem modny trend. W ogóle „Wiedźmy Kijowa” przypominały mi trochę „Flawaris” Izabeli Grabdy, chociaż różnice także są widoczne już na pierwszy rzut oka, a główne podobieństwo to zróżnicowanie bohaterek i właśnie trzy nieznajome, które los łączy za sprawą niesamowitych mocy. Uważny czytelnik znajdzie również trochę odniesień do „Mistrza i Małgorzaty”, która jest ulubioną powieścią jednej z bohaterek, ale też wyraźnie była jedną z inspiracji dla autorki.
Od strony technicznej mam zarzut, który stawiałem niezwykle rzadko. Jakość okładki pozostawia w mojej ocenie sporo do życzenia. Do tej pory Insignis robił okładki dość masywne, tymczasem w tej książce naprawdę po raz pierwszy od dawna obawiałem się, czy okładka przetrwa czytanie. Być może to wrażenie za sprawą pełnego tłoczenia okładki z frontu. Jest to bardzo ładnie zrobione i uwydatnia grafikę okładkową, jednak przy okazji sprawia, że sama okładka wydaje się cieńsza niż normalnie. Poza tym kompozycja książki jest bardzo przyjemna. Rozdziały mają optymalną liczbę stron. Sprawia to, że nie trzeba robić morderczych maratonów czytania i można spokojnie przeczytać jeden, czy dwa rozdziały przed snem i zakończyć lekturę bez zaśnięcia z nosem w książce. Fajną zmianą jest także ustawienie numeracji stron na zewnętrznym marginesie. Drobiazg, ale oryginalny. Na minus z kolei działa brak spisu treści. Rozdziałów jest dwadzieścia siedem. Dodatkowo mamy epilog. Jakby ktoś chciał wrócić, przykładowo do rozdziału siedemnastego to trzeba działać na radar lub kartkować. Znów drobiazg, ale upierdliwy.
Odpowiadając na pytanie postawione na początku recenzji: „Wiedźmy Kijowa” to książka, nad którą nikt się nie litował z przyczyny poprawności politycznej. To powieść, która broni się sama od pierwszej do ostatniej strony. Końcówka jest zresztą dość zaskakująca, chociaż de facto jest to pierwszy tom cyklu, więc pozostaje czekać na kontynuację. Jeśli ktoś lubi dobrą, nienachlaną literaturę z ciekawie zbudowanymi kobiecymi bohaterkami, to tutaj odnajdzie się bez wątpienia. Dla takich co po prostu lubią czytać dobrze napisane powieści, to też jest dobry wybór. Tak na dobrą sprawę to spróbować może każdy.
Tytuł: Wiedźmy Kijowa: Miecz i krzyż
- Autor: Łada Łuzina
- Wydawnictwo: Insignis
- Format: 140x210 mm
- Liczba stron: 654
- Oprawa: miękka
- ISBN-13: 9788367323185
- Data wydania: 21 wrzesień 2022 r.
- Cena: 54,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Insignis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus