„Rio” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 03-12-2022 22:56 ()


Okładka wydania zbiorczego „Rio”, na której znajduje się trzech młodych mężczyzn odwróconych do nas plecami, ukazuje drugą twarz Brazylii kojarzonej z karnawałem, piłką nożną, siatkówką, piaszczystymi plażami, pięknymi kobietami i może z Amazonią. Twarz faweli rządzonej przez zorganizowane lokalne grupy przestępcze zasilane szeregami biednych chłopców rodzących się niemal z bronią w ręku. Z piersi matek chłonących przemoc i biedę. A system jeszcze zanim się urodzą, zaocznie skazuje ich na śmierć. Witaj wspaniałe państwo, witaj namiętne miasto.

Kiedy kilkuletni Rebeus zostaje świadkiem morderstwa swojej matki z rąk policjanta – Jonasa Moury, jego świat wywraca się o 180 stopni. Od tej pory pozbawiony domu (nędznej rudery), rodzicielki (prostytutki) i przyszłości (jakiej przyszłości?) będzie musiał zorganizować sobie życie na nowo, mając pod opieką młodszą siostrę Ninę. Ulice Rio nie są najlepszym miejscem dla samotnych dzieci, które by przeżyć, muszą wstąpić na ścieżkę zbrodni, ale żeby to zrobić, najpierw potrzebują kogoś, kto ich na nią wprowadzi. Dzięki zbiegowi okoliczności rodzeństwo trafia na grupę młodocianych przestępców pod przywództwem Szczura. I tak z impetem wchodzą na zawiłą i tragiczną drogę przeznaczenia.

Louise Garcia i Corentin Rouge już na początku atakują czytelnika brutalnymi aktami przemocy. Bestialskie zbrodnie i nędza przeplatają się z tu z widokiem luksusowych hoteli i bogatych turystów. Kraj kontrastów społecznych zachwyca barokowym przepychem karnawału, odbywającego się w rytmie samby i przeraża degrengoladą wykluczonych ekonomicznie mieszkańców. To na tej drugiej grupie skupia się uwaga autorów, choć przecież nie ma biedy bez bogactwa, które dla niemal wszystkich pozbawionych szansy na lepsze jutro jest nieosiągalnym marzeniem. Jednak mimo wszystko jest. Ta ułuda oraz naturalna wola przetrwania trzyma ich przy życiu. Jak Rebeusa i nieświadomą całej sytuacji Ninę. Oboje doświadczają traumatycznych wydarzeń, które wynagrodzi im Bóg (tak się przynajmniej wydaję), kiedy zostaną adaptowani przez majętne amerykańskie małżeństwo...

Bywa tak, że w czasie obcowania z jakimś dziełem, do głowy co chwilę przychodzą nam pomysły dotyczące kierunku, w jakim mogłaby podążyć opowiadana historia. Tak właśnie jest w przypadku „Rio”. Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że Garcia i Rouge pokpili sprawę i zamiast komiksu silnie zapadającego w pamięć, ostatecznie stworzyli „czytadło”, bazujące na gnębiącym współczesność problemie. Nie wgryźli się dostatecznie w temat, choć doceniam ich za przedstawienie detali  związanych z funkcjonowaniem faweli, nie tyle tych dotyczących przestępczej działalności, ile codziennej szarej egzystencji jej mieszkańców. Wiele zawartych tu scen przemocy szokuje ekstremalną brutalnością, wywołując żal i współczucie dla ofiar. Jednak ostatecznie rozpisana na kilkanaście lat fabuła rozchodzi się w szwach.

Autorzy nie panują nad materią. Na scenę wprowadzili znaczącą liczbę postaci i wątków, lecz nie wszystkie zostają zrealizowane w zadowalający czytelnika sposób. Często zapominają o niektórych bohaterach, tylko po to, by w finałowej rozgrywce przypomnieć nam o ich istnieniu, co zaburza rytm komiksu. Narracyjnie opowieść została zbyt mocno poszatkowana. Garcia i Rouge mają ewidentny problem z płynnym przechodzeniem między wieloma sekwencjami. Poza tym trudno zrozumieć motywacje głównych aktorów tego przedstawienia na czele z Rebeusem. Poznajemy go jako butnego smarkacza z wiecznie zbuntowaną miną. Owszem dbającego o siostrę i kochającego ją z całego serca, ale już w dorosłym życiu jego pragnienia są rozmyte niczym zamki na piasku przez falę oceanu. Wychowany w cieplarnianych warunkach (przybrany ojciec jest amerykańskim działaczem przy ONZ) mógłby spróbować zmienić los mieszkańców fawel w systemowy sposób, zamiast tego próbuje zbudować utopię nędzy, wikłając się w spiralę przemocy. Tak jakby nie rozumiał mechanizmów działania tego świata (co jest bardzo dziwnie, skoro wczesne dzieciństwo spędził w faweli Beija Flor, a dojrzewał, przyglądając się działaniom ojca i innych polityków), naiwnie wierząc w ideę niemającą szans się ziścić. I rozumiem, że gdzieś w nas jest to zawsze obecne indywidualne poczucie sprawiedliwości i przynależności do miejsca, w którym się wychowaliśmy, lecz to wewnętrzne skonfliktowanie Rebeusa nie zostało rozpisane najwiarygodniej.

Natomiast „Rio” zostało rozrysowane z wielką starannością. Kreskę Rouge’a z pewnością docenią wszyscy wielbiciele Françoisa Boucq. Bogate w detale ilustracje Francuza oddają nędzę ciemnej strony Brazylii. Bohaterom zaś nadał silnie zindywidualizowanych oblicz, skupiając się mocno na zbliżeniach ich twarzy, dzięki czemu jego prace wyróżniają się portretową naturą. To z tych kadrów można odczytać przyszłość straconych chłopców i dziewcząt. Plansze Rouge’a to także nieustanny konflikt piękna i brzydoty. Chciałbym ujrzeć cały rozdział, w którym urodzony w Paryżu artysta rozrysowałby karnawał, bo te nieliczne fragmenty, jakie znalazły się w komiksie, podsycają jedynie czytelniczą wyobraźnię. Zamiast radosnego, barwnego, zmysłowego tańca pierwszy plan opanowuje danse macabre i gwałt. I w tych fragmentach Rouge ani trochę nas nie oszczędza, do tego stopnia, że czasem po prostu chce się zapłakać czarnymi łzami, jak zrobiła to Luana – dziewczyna zakochana w Rebeusie.

„Rio” to nieustanna sinusoida. W wielu momentach historia mocno angażuje nas w zaistniałe wydarzenia, jednak Garcia i Rouge w dłuższej perspektywie ponoszą klęskę, ponieważ emocjonalność swojej opowieści budują poprzez potęgowanie przemocy, przekładając ją nad portrety psychologiczne bohaterów. To zatracenie się w brutalności, nawet jeżeli zasadne i oddające perspektywę mieszkańców faweli, nie przekłada się na zgłębienie problemu zżerającego ową społeczność. Po lekturze mam wrażenie, że autorzy zachowali się podobnie do  polityków, czy nierzetelnych dziennikarzy, którym rzekomo zależy na rozwiązaniu lub nagłośnieniu problemu, ale koniec końców czynią z tego sensację lub kartę przetargową w wyborach. Kartę, którą warto grać, dopóki przynosi zwycięstwo wyborcze. Cała reszta to przegrani, których można zrównać z ziemią.

 

Tytuł: Rio

  • Scenariusz: Louise Garcia
  • Rysunki: Corentin Rouge
  • Tłumaczenie: Olga Mysłowska
  • ISBN: 978-83-8230-381-0
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 288
  • Format: 215x300
  • Cena: 109,90 zł
  • Premiera: 21.09.2022 r.

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus