Graham Masterton „Noc skorpiona” - recenzja
Dodane: 22-11-2022 22:40 ()
Świat wierzeń indiańskich i w ogóle świat Indian mocno fascynuje Grahama Mastertona od początku jego kariery. Widać to od razu w „Manitou”, a wiele późniejszych książek czerpie z mitów rdzennych Amerykanów. Z czasem pisarz zwrócił się też do innych religii, jednak od czasu do czasu z upodobaniem podejmuje na nowo stare wątki. Tak jest też w jego najnowszej książce wydanej pod tytułem „Noc skorpiona”, napisanej już po okresie wielkiej paniki wywołanej pandemią Covid-19. Jej współczesność podkreśla odwoływanie się właśnie do tej choroby, która zrujnowała życie wielu ludzi na całej kuli ziemskiej i wciąż pozostaje groźna. Sam klimat książki nie różni się jednak zbytnio od innych dzieł Mastertona.
Trinity Fox nie ma łatwego życia. Nie ma też czasu na realizowanie swoich planów. Od śmierci matki musi opiekować się młodszym rodzeństwem i ojcem-alkoholikiem, który z powodu swego nałogu nie może utrzymać żadnej pracy. Pracuje dla pokątnej firmy sprzątającej, starając się związać jakoś koniec z końcem. Monotonię jej życia przerywa straszny wypadek, w którym ginie jej przyjaciółka Margo, podrzędna aktorka. Policja kwalifikuje śmierć dziewczyny jako samobójstwo, jednak Trinity, która była naocznym świadkiem tego, co się stało, nie wierzy w taką wersję. Jej sprzymierzeńcem staje się Nemo Frisby, były policjant, dorabiający jako prywatny detektyw bez licencji. On też nie wierzy w samobójstwo Margo, a jego podejrzenia umacnia fakt, że dawni koledzy z policji wyraźnie chcą, żeby nie wtykał nosa w tę sprawę.
Tymczasem kelnerce Zuzanie Pomahaćovej wydaje się, że właśnie spełniła swe marzenia, zostaje bowiem „zauważona” przez słynnego agenta gwiazd z Hollywood. Jej pierwszym krokiem ku sławie ma być wielkie przyjęcie w Beverly Hills, gdzie zostanie przedstawiona innym sławom. Młoda imigrantka nie ma pojęcia, że jej los będzie przesądzony, gdy tylko przekroczy próg eleganckiej willi, i że siły, które się na nią uwzięły, nie są z tego świata...
„Noc skorpiona” zawiera wszystko to, do czego Graham Masterton przyzwyczaił swych czytelników – zbrodnię, nietypowych śledczych, tajemnicze siły i odpowiednią dawkę makabry. To wszystko oczywiście obficie zaprawione seksem, bo jakże mogłoby być inaczej. Jak dla mnie, w książkach Mastertona to akurat składnik, którego bardzo nie lubię. Nie można powiedzieć, żeby ten akurat pisarz nadmiernie przesadzał, tworząc opisy takich czy innych czynności seksualnych, albo żeby to robił w odpychająco wulgarny sposób, jak twórcy książek stricte pornograficznych. Jednak jest coś takiego w jego podejściu do delikatnego bądź co bądź tematu, że czytając, można obrzydzić sobie te rzeczy do końca życia. Może po prostu zbyt często wiąże je ze sprawami przerażającymi i śmiertelnie niebezpiecznymi, co powoduje zadziałanie mechanizmu skojarzeniowego. Zupełnie przy tym nie rozumiem jego dogłębnego, że tak powiem, przekonania, że istoty demoniczne wszelkiego pochodzenia nie mają większych aspiracji nad dobranie się ludziom do majtek. W przypadku „Nocy skorpiona” ma to jednak pewien pokręcony sens, a dlaczego, sami zrozumiecie, jeśli przeczytacie tę książkę.
Makabryczna opowieść z indiańską magią w tle zawiera bardzo ważne przesłanie. Jest niczym jedna z bajek braci Grimm, które miały ostrzegać dzieci przed niebezpieczeństwami, wynikłymi z lekkomyślności i nieposłuszeństwa. Być może w świecie realnym na ekskluzywnych przyjęciach w Beverly Hills nie składa się ofiar z ludzi, ale lepiej dwa razy rozsądnie pomyśleć, niż raz wpakować się w ten biznes. Tysiące takich kelnerek jak Zuzana Pomahaćova i nieletnich dziewczynek jak siostra Trinity zostało zwabionych na podobne przyjęcia pod pretekstem przesłuchań do roli w filmie. Raczej niewiele z nich naprawdę przypłaciło to życiem (choć bywały takie przypadki), za to w najlepszym razie oprócz gorzkiego rozczarowania przypadał im w udziale potężny kac moralny. W najgorszym - rujnowały sobie życie i zdrowie, nie mówiąc już o reputacji. Cały ten proceder trwa nadal i, jak w książce, całe Hollywood o tym wie, zmowa milczenia nie pozwala jednak pewnym sprawom wydostać się na zewnątrz. Czasem ktoś zbiera się na odwagę i zaczyna mówić, co ma jednak słoną cenę i z czego, co gorsza, nic w sumie nie wynika. Z rzadka ktoś z tuzów zostaje skazany w spektakularnym procesie i przeważnie jest to ktoś, z kogo wyciśnięto już wszystkie profity, jak Bill Crosby, nie żeby był niewinny. Kozłem ofiarnym zrobiono też Polańskiego, outsidera, który postąpił źle, owszem, ale... ale setki innych robi dokładnie to samo, a nawet gorzej i nie ponoszą żadnych konsekwencji. Mają za sobą najlepszych prawników, wielkie pieniądze i przekupionych dziennikarzy, którzy nie dopuszczą do ukazania się w prasie oskarżeń pod ich adresem. Aktorzy, którzy zaczynają mówić, są spychani na margines zawodowy i poddawani ostracyzmowi. Ofiary spoza ich świata w ogóle nie są brane pod uwagę, zbyt łatwo je uciszyć lub zdyskredytować. O tym właśnie pisze Masterton w „Nocy skorpiona” i tak naprawdę można jego najnowszą książkę potraktować jako jedną wielką alegorię tego, co działo się i dzieje się nadal w Hollywood.
Coś, co w mojej opinii zdecydowanie psuje książkę, to ciągłe odwoływanie się do jakiejś „kobiecej siły”, mitycznego pierwiastka posiadanego przez kobiety i pożądanego przez mężczyzn. Nie wiem, jak innych czytelników, ale mnie to irytowało niepomiernie. Wydaje mi się też, że okładka, jakkolwiek bardzo ładna, powinna być w nieco lepszym gatunku, bo to, czego użyto, szybko się zniszczy.
Tytuł: Noc skorpiona
- Autor: Graham Masterton
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Piotr Kuś
- Gatunek: horror
- Okładka: miękka
- Ilość stron: 408
- Rok wydania: 09.08.2022 r.
- Wydawnictwo: REBIS
- ISBN: 978-83-8188-558-4
- Cena: 44.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus