George Orwell „Folwark zwierzęcy” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 16-11-2022 22:29 ()


Kiedy pada nazwisko George'a Orwella, na myśl przychodzą od razu dwie pozycje - „Rok 1984” i „Folwark zwierzęcy”. Obie to bardzo mocne antyutopie. Tak mocne, że przetrwały próbę czasu mimo zmiany wymagań co do stylu i języka literackiego. Bądźmy bezstronni, gdyby autor dziś zaproponował jakiemuś wydawnictwu, którąś z tych książek, odpadłaby już na etapie wstępnego czytania. Szczęśliwie kiedyś wydawcy mniej grymasili. Gdyby stosowali współczesne kryteria doboru, znakomita większość klasyki skończyłaby na dnie szuflady, łącznie z książkami Orwella. Dlaczego są one aż tak istotne? Ze względu nie na formę, a na treść. Na przestrogę, którą zawierają. George Orwell nie tylko bardzo dobrze znał teraźniejszość, w której uczestniczył jako dziennikarz, ale przez jej pryzmat postrzegał też możliwą przyszłość. Taką, jaka mogłaby stać się udziałem kraju, kontynentu bądź całej ludzkości, gdyby władzę przejęli osobnicy wzorujący się na ideach komunizmu. „Folwark zwierzęcy” jest dziełem nie tylko antykomunistycznym, ale też bardzo dobitnie obrazującym zasadę, którą pisarz zawarł również w „Roku 1984”. Brzmi ona „Celem władzy jest władza”. Kropka.

W pewnym gospodarstwie zwierzęta postanawiają zbuntować się przeciw władzy człowieka. Mają dość batów, pracy na rozkaz i wydzielania jedzenia. Chcą same decydować o tym, jakie będzie ich życie. Początkowo wyrazem pracy dla wspólnego dobra ma być również wspólne podejmowanie kluczowych decyzji. Zostaje ogłoszony manifest, któremu wszyscy mieszkańcy farmy mają się podporządkować. Wygląda na to, że mając jasne wytyczne, każdy będzie wiedział, co jest dobre, a co złe i że każdy będzie mógł mieć swoją cząstkę władzy. Szybko jednak okazuje się, że ze wszystkich zwierząt gospodarskich największym talentem organizacyjnym oraz inteligencją wykazują się świnie, zatem stopniowo przejmują one całą władzę. Dla wspólnego dobra oczywiście. Nie wszystkim to się podoba, jednak indywidualne oznaki sprzeciwu zostają sprawnie stłumione. Jedyną porażką teoretyków nowego porządku okazuje się biała klacz Molly, która z własnej woli wybiera towarzystwo ludzi i ucieka z folwarku. Wkrótce świnie znajdują sposób, żeby manipulować i manifestem, i swymi współbraćmi, którymi rządzą coraz brutalniej...

Metafora zwierzęca jest aż nadto przejrzysta. Od czasów Ezopa używa się jej dla zobrazowania ludzkich ułomności, a także – choć rzadziej - ludzkich cnót. Dlatego w książce Orwella mamy owce – symbol bezmyślnego tłumu, umiejącego tylko powtarzać chórem wyuczone slogany; mamy konie – bezrefleksyjnych, łatwowiernych, choć do gruntu uczciwych robotników, mamy też kruka – sługę każdej władzy, i tak dalej. Przedstawienie w postaci świń tych osobników, którzy zagarnęli ster i upoili się możliwościami, jest oczywiście dopasowaniem do panującej powszechnie w tamtych latach opinii, że świnia – to świnia.  Jest też jednak swoistym hołdem, złożonym inteligencji i pomysłowości świń. Może nieżyczliwie, ale trafnie Orwell ocenił ich możliwości intelektualne, bardzo często niedoceniane albo wręcz negowane przez ludzi, dla których świnka jest godna uwagi jedynie wtedy, gdy została upieczona lub usmażona. Nie wpisując się bynajmniej w agresywną narrację wojujących wegan, trzeba przyznać, że przedstawiciele popularnej nierogacizny przewyższają inteligencją psy domowe, a nawet, jak się wydaje, niektórych ludzi (to był sarkazm). I tak samo inteligentni są ci, którzy nami rządzą. Wmawiając całym społeczeństwom, że są wolne i szczęśliwe, trzymają je pod batem, bezwzględnie wykorzystują, a słowa manifestów, pod którymi walczyli, zmieniają według upodobania.  

W książce jest bardzo znamienna scena, gdy - zwabione trzaskiem łamiącej się drabiny - zwierzęta znajdują jedną ze świń obarczoną wiaderkiem z farbą i pędzlem pod wielkim transparentem z manifestem, gdzie dopisane słowa jeszcze nie wyschły. Nie potrafią już jednak zmusić się do refleksji nad tym, co zobaczyły i co to dla nich znaczy. Zostały wytresowane na społeczeństwo doskonałe - posłuszne, pracowite, niewymagające i całkowicie niezdolne do buntu niezależnie od okoliczności. Coś, do czego dążą wszystkie środowiska lewicujące, w myśl zasady, że jednostka jest niczym, a wszystkim masa. Warto zrozumieć przestrogę zawartą w książkach Orwella. Ona nie wzięła się z niczego ani też nie była wynikiem takiej czy innej lektury. Uczestnicząc jako reporter i, co bardzo istotne, jako żołnierz republikanów w hiszpańskiej wojnie domowej roku 1936, autor dostał wyrok śmierci za walkę przeciwko komunistom i tylko cudem ocalił swą genialną głowę. To, co widział podczas tej wojny, zaowocowało „Folwarkiem zwierzęcym” i „Rokiem 1984”. To nie żadne fantasmagorie, a efekt jego doświadczeń. Pomyślcie o tym, Czytelnicy, gdy znów weźmiecie do ręki którąś z tych pozycji. Ułatwia to wydawnictwo REBIS ze swą serią „Wehikuł czasu”, w której Orwella nie pominięto. A tak na marginesie, cały ten cykl warto mieć – jest niezwykle ciekawie skomponowany, zawiera prawdziwe perły literatury i jest bardzo estetycznie wydany.

 

Tytuł: Folwark zwierzęcy

  • Autor: George Orwell
  • Przekład: Maja Justyna
  • Gatunek: alegoryczna dystopia
  • Cykl: „Wehikuł czasu”
  • Okładka: twarda 
  • Ilość stron: 136
  • Rok wydania: 23.08.2022 r.
  • Wydawnictwo: REBIS
  • ISBN: 978-83-8188-509-6
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus