„Retro” - recenzja
Dodane: 19-10-2022 21:17 ()
„Czarodziejski ten kapelusz…” z tymi słowa klasyki polskiej muzyki rozrywkowej wirtuozersko komponuje się zjawiskowa okładka „Retro”, a jeżeli nadal nie Wiecie, co piosenka wyśpiewana z taką werwą przez Fasolki, ma wspólnego z omawianym komiksem, to napiszę tylko, że Łukasz Ryłko jest prawdziwym magikiem, rozdającym niebanalne przeżycia. Bo ze śmiercią można się mierzyć albo pogodzić, próbować ją oszukać i przechytrzyć, zagrać z nią w szachy lub podać jej rękę, ale mścić się na niej to już nie taka oczywista oczywistość.
Można też pójść do łóżka ze spotkaną na dancingu przypadkową kobietą, z którą tańczyło się namiętne tango. Monstrualnie grubą, aczkolwiek niezwykle ponętną. Można, przecież od takiej przygody nikomu świat się na łeb nie zawali... Oczywiście można też pójść do łóżka ze spotkanym przypadkowym mężczyzną, z którym tańczyło się namiętne tango. Napalonym drobnym okularnikiem. Można, ale czasem warto mieć ze sobą wskazówki zegara – dla bezpieczeństwa. Można też pójść do Diabła, bo kto lepiej zrozumie beztalencie niemogące sięgnąć nieba niż Władca Piekieł? Ano właśnie, Czarcia bez zagrychy wchodzi jakoś inaczej, wykraczając poza klasyczny podział na wódki, a jak wiemy, dzielą się one na te: dobre i bardzo dobre.
Lecz nie o picie tu chodzi (chyba), tylko o fantastyczny świat, z którym możemy obcować dzięki frywolno-ponurej wyobraźni Łukasza Ryłko podanej w czarno-białej formie, z delikatną kapką czerwieni, będącą krwistą wisienką na torcie. A że czerń i biel najlepiej wyrażają barwne życie człowieka, toteż dzieje się tu dużo i intensywnie. I to na wielu płaszczyznach. „Retro” ocieka miłością, tą do sztuki, jak i tą do drugiej osoby, przedmiotu, zwierzęcia oraz samego siebie. Podstępnie zabraną, przypadkową zaszczepioną, pożądaną, oswojoną, poznaną, naturalnie utraconą i nigdy niespełnioną. Po prostu miłością, a przecież „Kochać, znaczy żyć”.
Więc żyją bohaterowie tej publikacji, błąkając się po egzystencjonalnym labiryncie. Błądzą, bo to rzecz ludzka, jednak z jaką klasą to czynią! Z jakim szykiem, nawet jeżeli niekiedy trochę dekadenckim. Mając taki kapelusz na sobie, nie można inaczej. Historia owego nakrycia głowy jest niebanalna. Misternie przedstawiona przez autora tej rozsypanej, rozwianej na kilkadziesiąt stron sztuki, zostawiającej pole do popisu czytelnikom. Nieskalana przyjemność płynie z odkrywania kolejnych smaczków i podążania za nowymi tropami. Obcowania z tą mozaiką pomysłów.
Smutny to komiks, czasem nawet dołujący, jak w przypadku nowelki „Opowieść wigilijna”, trafnie obrazującej ukrytego ducha świąt. Ale to również dzieło zabawne, choć trudno śmiać się z losów bohaterów przeważnie kojarzącymi się z tymi wypełniającymi ambitne polskie kino. A mimo to uśmiech nie schodził mi z twarzy. Pewnie dlatego, że nagromadzenie osobliwych historii, układających się w perfekcyjną całość między innymi dzięki onirycznym planszom, na których Ryłko bezbłędnie postawił każdą kunsztowną kreskę i kreseczkę oraz z poetycką wrażliwością dobrał słowa, przeniosło mnie do pewnego momentu w moim życiu, kiedy to doświadczałem nowej/innej/gniewnej strony komiksowego medium. Dlatego jestem stokrotnie wdzięczny za to retro uwodzenie, pełne bezcennych wspomnień.
Panie Ryłko ze śmiercią Panu do twarzy.
Tytuł: Retro
- Scenariusz: Łukasz Ryłko
- Rysunki: Łukasz Ryłko
- Wydawnictwo: Kultura Gniewu
- Data publikacji: 25.09.2022 r.
- Druk: kolor czarno-biały
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Format: 190x280 mm
- Stron: 100
- ISBN: 9788367360050
- Cena: 69,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus