„Star Wars Wielka Republika” tom 2: „Serce Drengirów” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 10-08-2022 21:51 ()


Rycerze Jedi mają ten sam problem, co klasyczni komiksowi superbohaterowie: jeśli mamy oglądać ich przygody z wypiekami na twarzy, potrzebują naprawdę solidnych przeciwników. Z oczywistych względów – i zgodnie z filmową tradycją – są to Sithowie, z rzadka ktoś niewładający Mocą. W starym kanonie często byli to Mandalorianie i Yuuzhan Vongowie, ale o ile ci pierwsi się zdarzają, to o tych drugich możemy już spokojnie zapomnieć – nie wrócą do Star Wars już zapewne nigdy. I dlatego tak kluczową dla cyklu Wielka Republika sprawą było to, jakich ‘stałych’ przeciwników będą mieć nasi Jedi ze złotej ery. Niestety, choć z Nihilami działy się interesujące rzeczy, o tyle historię Drengirów, mam wrażenie, pokpiono na równi. 

„Serce Drengirów” to drugi tom głównej serii komiksowej projektu „The High Republic”, który składa się w istocie z dwóch niepowiązanych ze sobą historii – jednej o Drengirach, drugiej o Nihilach. I tu być może tkwi główny problem tego komiksu: oba są za krótkie. I w szczególności boli to w przypadku tego pierwszego, tytułowego „Serca Drengirów”. Przyczyna jest dość prozaiczna. O ile Nihilowie zostali całkiem nieźle naszkicowani w licznych źródłach i są niemal w każdej pozycji Wielkiej Republiki, o tyle Drengirowie na poważnie mieli swoje pięć minut jedynie w powieści „W ciemność” i poprzednim tomie obrazkowej „Wielkiej Republiki”, „Bez strachu”.

Nie byłoby w tym problemu, gdyby komiks i różne książki nie sugerowały, że Drengirowie stali się plagą niemalże nie do opanowania, zagrożeniem tak wielkim, jak wspomniani wcześniej Yuuzhan Vongowie. Co z tego faktycznie widzimy? Prawie nic. Ktoś kompletnie zapomniał o zasadzie „show, don’t tell”, w związku z tym, gdy w „Sercu Drengirów” oglądamy ostateczne starcie z Drengirami – tak, już teraz! – nie sposób nie zastanawiać się, o co ten cały raban. Gdyby komiks był choćby nieco dłuższy, pokazał nam bardziej dobitnie, jakim są złem, to zapewne odczucia byłyby inne.

Ponarzekałem, ponarzekałem, ale koniec końców „Serce Drengirów” wypada na plus za sprawą – jak to zwykle bywa w „The High Republic” – znakomitych postaci, dobrej charakteryzacji tychże i jakże pozytywnym trzymaniu się wartości, których ostoją zawsze powinien być Zakon Jedi. Pod tym względem żadna pozycja z projektu jeszcze mnie nie zawiodła.

W drugim komiksie główna bohaterka serii, Keeve Trennis, rusza zmierzyć się z Nihilami sposobem starym jak świat: przebierając się za swego wroga. I tu problem wynikający z długości tej historii – pierwotnie składającej się dwóch zeszytów – także sprawia, że lektura nie daje takiej satysfakcji, jaką chcielibyśmy dostać. Żeby nie spoilerować powiem tylko, że eksploracja tego, co musi zrobić Keeve, by przekonać do siebie Nihilów, składa się z wyświechtanych klisz, a nasza Jedi nigdy nie stanie przed prawdziwym dylematem moralnym. Komiks cierpi też na wołający o pomstę do Mocy syndrom małej galaktyki rodem z „Pułapki Krytosa” (jeśli ktoś czytał tę starą powieść Star Wars, ten pewnie pamięta, że według autora Coruscant było w zasadzie taka niewielką wioską) – nagle w tym samym miejscu pojawiają się nie dwie, a aż trzy niezwykle istotne dla losów całej galaktyki postaci. Na szczęście, całość kończy się bardzo mocnym cliffhangerem.

„Serce Drengirów” nie jest tak dobrą kontynuacją komiksowej „Wielkiej Republiki”, jaką byśmy chcieli, głównie za sprawą ogromnej skrótowości obu zaprezentowanych tu historii. Podejrzewam, że gdyby każda otrzymała szanse na rozwinięcie się w co najmniej pięciozeszytowy tom, mielibyśmy tu do czynienia z dwoma świetnymi komiksami zamiast dwóch średniaków. Rysunkowo jest nieco lepiej, szczególnie tam, gdzie swój talent pokazuje znakomity Ario Anindito, i szkoda jedynie, że to nie on był autorem całości. Czy kolejny tom będzie bardziej udany? Sądząc po wspomnianym cliffhangerze – wręcz musi!

 

Tytuł: Star Wars Wielka Republika tom 2: Serce Drengirów

  • Scenariusz: Cavan Scott
  • Rysunki:  Georges Jeanty, Ario Anindito
  • Przekład:  Katarzyna Nowakowska
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 13.07.22 r.
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 120 stron
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda:
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-5548-0
  • Cena: 39,99 zł


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus