„Queenie. Matka chrzestna Harlemu” - recenzja
Dodane: 07-07-2022 21:37 ()
Wydawnictwo Non Stop Comics opublikowało w tym roku dwa korespondujące ze sobą komiksy opowiadające o USA w czasie międzywojnia. Po rewelacyjnych „Dniach piasku” przyszła kolej na „Queenie. Matkę chrzestną Harlemu”. Oba dzieła różni wiele, ale mają jedną cechę wspólną – dotykają problemów kulturowych, społecznych i ekonomicznych państwa, które kusiło przybyszów amerykańskim marzeniem. Niczym więcej niczym mniej. I jak to życie ma w zwyczaju, jednym sen ten się spełnił, innym jedynie śnił się do końca ich dni.
Trudno jednoznacznie określić, czy los dla tytułowej bohaterki opowieści autorstwa Elizabeth Colomby (scenariusz i rysunki) i Aurélie Lévy (scenariusz) był łaskawy, czy wręcz przeciwnie. Prawda jak zwykle leży, gdzieś pośrodku. Pochodząca z Martyniki dziewczyna żyła w skrajnej nędzy, straciła rodziców i była wykorzystywana seksualnie przez właściciela majątku, w którym pracowała. Jednak systematycznie kradnąc kosztowności i niewielkie sumy pieniędzy, zdołała w końcu kupić bilet i wyruszyć do Nowego Jorku, aby wraz z wieloma innymi imigrantami ujrzeć któregoś dnia Statuę Wolności. Symbol nadziei i wierutnego kłamstwa.
Ziemia obiecana nie jest łaskawa, nie przebacza, a swoje dzieci pożera bez mrugnięcia okiem. By żyć, trzeba pracować, by pracować, dobrze jest coś umieć. A Queenie potrafi bardzo dobrze liczyć. Umiejętność ta jest jej kotwicą w brutalnym świecie, gdzie takie jak one trafiają szybko pod skrzydła zaborczych alfonsów, a także trampoliną do sukcesu. Oto bezbronna niegdyś dziewczyna przeistacza się w silną kobietę, a dzięki organizowaniu nielegalnej loterii, wspina się po szczeblach przestępczej kariery, zostając matką chrzestną Harlemu. Nie jest to tytuł na wyrost. Wręcz przeciwnie. Stephanie St. Clair opiekuje się czarną społecznością niczym rodzicielka. Jest czuła, sprawiedliwa, a także surowa. Nie przebacza, nie zapomina, jednocześnie daje z siebie wszystko, aby Harlem tętnił życiem, a dyskryminowani mieszkańcy mogli związać koniec z końcem.
Elizabeth Colomba i Aurélie Lévy tworzą dynamiczną biografię zapomnianej przez historię, a może bardziej przez popkulturę jednej z czołowych osób tworzących amerykański półświatek. Kobiety walczącej nie tyle z mafiosami, chcącymi po okresie prohibicji przejąć jej interes, ile bardziej z system, w którym Afroamerykanie spychani są poza margines społeczeństwa. Jednak wbrew wszystkiemu i wszystkim Queenie buduje małe imperium, a sama staje się obiektem pożądania nie tylko ze względu na swój majątek. Jeżeli można zarzucić coś autorkom, to na pewno fakt, że ich opowieść jest za krótka. Szczególnie finał toczy się w zawrotnym tempie, przez co niektóre wątki rozmywają się, a z kolei bohaterowie zlewają ze sobą. Tym samym wkrada się tu mały chaos, utrudniający odbiór dzieła. Łatwo przegapić pewne ciekawe dla opowieści rozwiązania. Warto zatem czytać omawiany komiks w dużym skupieniu.
To w zasadzie jedyny poważniejszy zarzut. Na szczęście Colomba i Lévy niuansują Queenie. Nie stawiają beznamiętnego pomnika, choć podskórnie czuć, że jej sprzyjają (kobieca solidarność). Przemoc i podstęp, do których musiała się uciekać, by przetrwać w tym rasistowsko-zmaskulinizowanym środowisku, były nie tylko nośnikiem zła samego w sobie. Wręcz przeciwnie, często ostatecznie przyczyniały się do polepszenia warunków bytowych czarnej społeczności. Pomimo altruistycznej postawy, zawsze najważniejsza była sama Queenie. Tak dumnie siedząca na fotelu, frywolnie obracająca pistoletem na palcu. Elegancka i silna. Przeszywająca nas wzrokiem, wzrokiem utkwionym jednocześnie gdzieś między koszmarnym dzieciństwem a niepewną przyszłością… Kojarząca się z karcianym awersem okładka sugeruje, że królowa jest poza wszelkimi przestępczymi i społecznymi podziałami, niczym jedyny w talii Joker w śmiertelnej grze o życie.
Warstwa graficzna to kolejny atut „Matki chrzestnej Harlemu”. Colomba doskonale radzi sobie z czernią i bielą, dzięki którym komiks staje się platformą do uchwycenia szarości dnia powszedniego. Pochodząca z Martyniki autorka buduje napięcie, stosując silne kontrasty. Jej prace są bardzo filmowe. Małe kadry wypełnione postaciami i akcją przeplata z horyzontalnymi i niemymi ramkami. Czasem pojawiają się w nich tylko onomatopeje i starannie zaprojektowane sklepowe szyldy, innym razem skupia całą uwagę na detalach prowadzących do ogółu. Tym samym opowieść nabiera rytmu jakby wygrywanego wprost z Cotton Clubu. Szaleńcze, energiczne obrazy i dźwięki przeplatają się z intymnymi nutami, tworząc brutalną opowieść o czasach, których problemy wygrywane są wciąż i wciąż. I nadal będą, bo świat ciągle brzmi fałszywie. I nieprzerwanie potrzebuje symboli takich jak Stephanie St. Claire, dla przyjaciół Queenie.
Tytuł: Queenie. Matka chrzestna Harlemu
- Scenariusz: Aurelie Levy, Elizabeth Colomba
- Rysunki: Elizabeth Colomba
- Tłumaczenie: Bartosz Musiał
- Wydawca: Non Stop Comics
- ISBN: 978-83-8230-275-2
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 168
- Format: 215x275
- Premiera: 20.05.2022 r.
- Cena: 64,90 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
comments powered by Disqus