„Darling in the Franxx” tom 8 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 07-07-2022 20:17 ()


Po „Chainsaw Man” „Darling in the Franxx” jest kolejną mangową pozycją z bogatego portfolio Waneko, która właśnie się zakończyła. I przyznać na wstępie muszę, że jest to epizod godny finału i głośne „wow” jest tym, co wydacie z siebie już w trakcie lektury. Doprawdy wyborne zakończenie tej specyficznej skądinąd serii.

Serii obfitującej od samego początku w pojedynki mechów, dość ciekawy świat, intrygujący pomysł na fabułę oraz ogromną dawkę erotyki. Tak było od początku i tak też było do końca trwania tej serii. Z początku manga porównywana do „Neon Genesis Evangelion”, czy wręcz uznawana za jej marną kopię, szybko jednak wyewoluowała w zupełnie inną, całkowicie oryginalną historię z korzyścią dla siebie. Co ciekawe manga została w dużej mierze oparta na serialu animowanym z jedną diametralną różnicą, a mianowicie zakończeniem. To jest kompletnie inne, a dlaczego tak, opowiada sam jego autor w posłowiu w ostatnim tomiku. Z oczywistych względów – aby zachęcić do lektury tych, którzy oglądali anime – nie będę tutaj porównywał i wskazywał różnic. Faktem jest, że ta mangowa seria autorstwa Kentaro Yabuki (rysunki) i Code:000 (scenariusz) jest specyficzna i w sumie przeznaczona do ściśle określonej – lubującej się w tytułach shonen i otwartych na erotykę w komiksie – grupy odbiorców, ale jest przy tym warta poznania. W ciągu ośmiu tomików nie miała specjalnie przestojów czy słabych momentów, a samo zakończenie sprawia, że chce się zagłębić w ten tytuł.

Z czym – już będąc po lekturze całości – „Darling…” będzie się kojarzył? Z efektownymi walkami mechów, dynamiką zdarzeń, ładnymi rysunkami, mocno specyficznym stylem prowadzenia robotów, o którym napisać, że jest dwuznaczny to jak nie napisać nic, intrygującymi okładkami, erotyką i efektownymi pikantnymi kolorowymi planszami otwierającymi każdy kolejny tomik. Generalnie coś, co charakteryzuje często shounen i coś, co bawi tych, którzy szukają lekkiego, niezobowiązującego tytułu, który mogą nie tylko poczytać, ale i pooglądać i dobrze się przy tym bawić. Owszem cały scenariusz należy raczej do prostych, ale znajdziecie w nim kilka zaskakujących czy trudniejszych elementów, przez co nie jest to na pewno seria prostacka. Cóż, świata z pewnością nie zbawi, ale też nie będziecie czuć zażenowania lekturą, a wręcz przeciwnie spędzicie z nią sporo ciekawego czasu.

W porządku, tyle o „Darling…” jako całości, ale co z ostatnim tomikiem? Ano to, że jest naprawdę mocno, efektownie, wybuchowo – jest tak, jak powinno być w ostatnim odcinku serialu. Przed czytelnikami zdradzone zostaną odpowiedzi na wszelkie tajemnice, wątpliwości i zapytania, dojdzie do kilku pasjonujących momentów, a dodatkowo jeszcze będziemy śledzić imponującą i pełną patosu batalię z głównym „złolem”. Dzieje się więc naprawę dużo a wszystko to bardzo solidnie poukładane i wyważone, przez co lektura tego ostatniego tomiku jest doznaniem samym w sobie. Nie chcąc zdradzić ani zakończenia, ani żadnej z odpowiedzi nie ma co się rozpisywać nad fabułą tego tomiku. Owszem, część z was po lekturze stwierdzi, że części rozwiązań się domyślali, ale uwierzcie mi, że i tak znajdziecie w nim sporo dobra. Jest bowiem dynamicznie i efektownie, są też tak ukochane przez nas walki Franxxów. Aha no i przyjemnie jest jeszcze raz spojrzeć na figury wyczyniane przez pilotów i „pręciki” w kabinie poszczególnych mechów.

„Darling…” od początku było też serią naprawdę dobrze rysowaną, czego kulminację widzimy właśnie w tomiku ósmym. Jest na czym zawiesić oko bez względu na to, czy obserwujemy pojedynki robotów, czy wracamy właśnie do zdarzeń dziejących się dużo, dużo wcześniej. Całość jest naprawdę efektowna i niezwykle dopracowana, a dodatkowej dramaturgii i dynamiki nadaje bardzo ciekawy, filmowy sposób kadrowania. Każda plansza to kolejny popis autora prezentującego czy to efektowne pojedynki, czy jeszcze bardziej efektowne młode kobiety. Te zresztą są jedną z największych zalet tej mangi.

Cóż, przygoda z Franxxami dobiegła końca i choć nie była to opowieść specjalnie wymagająca – bo przecież nie każda musi taka być – to jednak zdecydowanie wciągała i skłaniała do lektury kolejnych tomików. Według mnie warto było jej towarzyszyć, nawet zwracając uwagę na pewne wady, o których pisałem we wcześniejszych recenzjach. Jednakowoż samo zakończenie jest imponujące, a wśród tych, którzy oglądali serial animowany, wzbudzi zapewne nie lada dyskusje i emocje. Dziś, gdy lektura została zakończona, mogę polecić wam nie tylko ósmy tomik, ale i całą serię oczywiście przy założeniu, że tego typu konwencja nie jest wam obca.

 

Tytuł: Darling in the FRANXX tom 8

  • Scenariusz: Kentaro Yabuki
  • Rysunki: CODE:003
  • Tłumaczenie: Joanna Makarewicz
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 15.06.2022 r. 
  • Wydawnictwo: Waneko
  • Druk: cz-b
  • Oprawa: miękka
  • Wydawnictwo: Waneko
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus