„Minionki”: „Wejście Gru” - recenzja
Dodane: 02-07-2022 20:51 ()
Minionki powracają w kolejnej odsłonie zwariowanej animacji. Standardowo rozrabiają, uczą się kung-fu, ratują życie Gru, a przy tym nie pozostają obojętne na modę lat siedemdziesiątych poprzedniego stulecia. Nie jest to jednak kontynuacja ani trzech części Despicable Me, w których w polskich tytułach dzięki kreatywności tłumaczy można się pogubić, ani nie jest to kontynuacja Minionków, gdy mierzyli się z niejaką Scarlet Overkill. Minionki: Wejście Gru to prequel opowiadający o tym, jak nastoletnia latorośl mamuśki Gru zapragnęła zostać największym szwarccharakterem wszech czasów.
Mamy 1975 rok. W kinach brylują Szczęki Stevena Spielberga, a w San Francisco i nie tylko grasuję Straszliwa Szóstka. Grupa bandziorów, która sieje postrach i kradnie wszystko, co nawinie im się pod rękę. Łatwo się domyślić, że to idole Gru, który ma z nimi wszystkie zabawki, oplakatowane ściany w pokoju i pragnie dostać się do ich grupy. I właśnie nadarza się okazja, bo w złowieszczej bandzie pojawił się wakat. Rozmowa kwalifikacyjna nie przebiega jednak po myśli niespełna dwunastoletniego adepta złodziejskiego fachu. Aby zwrócić na siebie uwagę i pokazać, na co go stać, Gru wykrada zakapiorom kamień zodiakalny o całkiem sporej mocy. Teraz ściąga na siebie zemstę rozwścieczonych złoczyńców, a jego niekompetentni pomagierzy muszą odzyskać potężny artefakt, który się… zawieruszył w dość oczywistych okolicznościach. Minionki ruszają z misją, bo czas nagli. Czy uratują Gru?
Przy okazji piątej części dochodowego cyklu trudno mówić o świeżości. Są tu dobrze znane gagi opierające się w głównej mierze na absurdalnych decyzjach żółtych stworków, które nie odstępują swojego pana na krok, ale czasami też krzyżują jego misterne plany. Są zwarci i gotowi, nawet gdy Gru nie potrzebuje ich pomocy. Wygłupy Minionków oczywiście bawią, jak przy każdym żarcie trafiają się zarówno perły, jak i nietrafione gagi. Brakuje w tym jednak błyskotliwości. Są nawiązania do epoki, a także zachwyt nad popularnymi wówczas wschodnimi sztukami walki (klasyka pokroju Wejścia smoka). Co bardziej dociekliwi widzowie dostrzegą przeciwnika Gru z pierwszej części. To jednak przyjemne dodatki, które nie tuszują fabularnych mielizn czy zbędnych wątków. Ponadto zarówno nastoletni Gru, jak i jego oponenci nie grają tu pierwszych skrzypiec. Degustatorzy bananów, mistrzowie kamuflażu, a także oporni uczniowie karate zajmują najwięcej czasu antenowego. I szczerze powiedziawszy, cierpi na tym produkcja. A może to już po prostu zmęczenie materiału?
Morał tej bajki jest dobrze znany, jeśli chcesz zaistnieć w przestępczym półświatku, musisz mieć grupę oddanych braci w czynieniu zła, bo bez wzajemnego zaufania trudno mówić o sukcesie. Zwariowana przygoda z mistycznymi elementami uzmysławia Gru, że aby rzucić świat zbrodni na kolana trzeba mieć drużynę. Oddaną, fanatyczną, bezgranicznie zakochaną w swoim liderze. I wszystkie te cechy spełniają Minionki, mimo że ich pomoc nie zawsze jest warta funta kłaków. Szkoda, że w polskich kinach nie można oglądać wersji z napisami, bo twórcy postarali się o kilka fantastycznych aktorów podkładających głos w oryginalnej wersji.
Dla miłośników żółtych, nierozgarniętych stworków Wejście Gru rozbudowuje mitologię największego złoczyńcy wszech czasów, ale niewiele wnosi do ewolucji głównej postaci. Minionki jednak nie zginą w box office i z pewnością nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Kolejne części z pewnością powstaną, zbyt duże zyski generują animacje studia Illumination.
Ocena: 6/10
Tytuł: Minionki: Wejście Gru
Reżyseria: Kyle Balda, Brad Ableson, Jonathan del Val
Scenariusz: Matthew Fogel
Obsada (głosy):
- Steve Carell
- Pierre Coffin
- Alan Arkin
- Taraji P. Henson
- Michelle Yeoh
- Julie Andrews
- Russell Brand
- Jean-Claude Van Damme
- Dolph Lundgren
- Danny Trejo
- Lucy Lawless
- Will Arnett
Muzyka: Heitor Pereira
Montaż: Claire Dodgson
Produkcja: Janet Healy, Christopher Meledandri
Czas trwania: 88 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus