„Incel” - recenzja
Dodane: 26-06-2022 22:10 ()
Jan Mazur jest jednym z tych autorów, który równie dobrze, jak solo odnajduje się w duetach. Współpracując z innymi autorami, stworzył wspólnie m.in. „Ostatniego pisarza” czy bardzo ciepło przyjętego – i wydawanego też za granicą – „Rycerza Janka”. O obydwu tytułach każdy, kto choć trochę interesuje się polską szkołą komiksu, słyszał. Z drugiej natomiast strony pracując tylko i wyłącznie na swój rachunek, Mazur wydał „Tam, gdzie rosły mirabelki”, czyli produkcję, która swego czasu również namieszała w komiksowie. Teraz autor wraca z kolejną produkcją ufundowaną przez miasto Warszawa, a zatytułowaną „Incel”.
„Incel”, czyli jak podpowiada słownik slangu: (ang. mimowolny celibat) to określenie na osobę (określenie to głównie odnosi się do mężczyzn), która żyje w celibacie, ale nie z własnego wyboru. Osoby takie często wyróżniają się przedmiotowym podejściem do kobiet przeradzającą się często we wrogość, użalaniem się nad sobą, niechęcią do samego siebie ze względu na wygląd, cechy charakteru itp. Już chyba wiecie więc, o czym będzie recenzowany komiks?
Tematyka pracy jest jak najbardziej „Mazurowa”, gdyż autor ten znany jest z tego, że w swoich komiksach lubi odwoływać się do rzeczywistości, blokowisk, ale i społecznych problemów. Wszystkie te elementy zgromadził w tej produkcji, nadając jej dodatkowo swojego niezwykle charakterystycznego sznytu graficznego. Sznytu, który można albo z miejsca pokochać, albo równie szybko odrzucić. Innej drogi nie ma, bo i być nie może. Wystarczy rzut oka na kreskę Jana Mazura, aby potrafić ją ocenić według swoich gustów. Bardzo prosta, „patyczakowa” jak ją często określam, pasuje do wszelkiego rodzaju krótkich form prezentowanych w internecie. Mazur jest pod tym względem – i zawsze był – do cna minimalistyczny. U niego więc jeden kadr składa się z zaledwie kilku kreseczek, które w domyśle przedstawiają ludzkie postaci. Zero w tym komiksie ozdobników czy barwnych obrazów. Czerń, biel i kreska… i wiecie co? Taką formę można kupić, bo choć jest ona minimalistyczna, to jednak oddaje to, co Mazur chce nam sprzedać jako scenarzysta. Okazuje się więc, że nawet operując tak prostymi środkami wyrazu, można stworzyć dobrą historię komiksową. Jednocześnie też ze wszech miar należy docenić mrówczą pracę autora, który raz za razem rysował podobne kadry, które jednak miały nam opowiedzieć konkretną historię.
I historię tę opowiadają, a rysunki jednocześnie dają nam szansę spojrzeć na świat, który Mazur-scenarzysta nam prezentuje. I nie jest to świat przesadnie optymistyczny, a na pewno nie jest on taki dla głównego bohatera komiksu - niejakiego Bartka. Bartek pracuje na co dzień w Żabce i nie jest to na pewno praca jego marzeń. Po pracy nie jest lepiej, gdyż Bartek spędza ciągle czas, serfując po internecie i słuchając black metalowej muzyki. Nie ma znajomych, nie ma kolegów, nie ma też dziewczyny, którą zastępuje mu jego własna hmm…ręka. Bartek jest do tego stopnia przegrany, że nawet jego współlokator wygania go z domu, gdy mają do niego przyjść na papierową sesję RPG koledzy. I właśnie o takim Bartku jest to komiks…
Komiks, który opowiada prostą, ale jakże realistyczną opowieść o ludziach, którzy w ten czy inny sposób przegrali swoje życie, lub którym po prostu pewne problemy przeszkadzają w codziennym życiu i normalnych relacjach. I choć podczas czytania można się kilka razy zaśmiać czy uśmiechnąć, to z pewnością będzie to śmiech bardzo gorzki, gdyż podszyty współczuciem, ale też pewnie zrozumieniem i współczuciem, gdyż część z nas może w Bartku odnaleźć cząstkę siebie, a inna część może w nim zauważyć odbicie osób z bliskiego nam grona. Mazur w lekkiej co prawda formie, ale opowiada o bardzo trudnych tematach, potwierdzając swoją rolę obserwatora, który potrafi przenieść na język komiksu poważne i zarazem ważne społecznie problemy. „Incel” staje się tym samym portretem, ukazaniem w zwierciadle (i to nie krzywym) pewnej grupy społecznej, która nie jest wcale taka nieliczna, a która ma swoje poważne problemy. Jednocześnie też Mazur w żaden sposób nie sili się (czy to wada?) na przedstawienie rozwiązania ich problemu. On jest tylko – niczym Sokół – obserwatorem, który mówi o tym, co widzi. I choć więc ci, o których mowa nie znajdą tu może pocieszenia ani tym bardziej rozwiązania swoich problemów, to reszcie zostanie zwrócona uwaga i otwarte oczy na tego typu jednostki. A to już mam wrażenie dużo. W całym tym komiksie ważne i warte docenienia jest też to, że całość jest bardzo przystępna a przy braku przytłaczających obrazów i lekka w odbiorze. Nie brakuje tu humoru, przez co nie czujemy się przytłoczeni tematyką, a z zaciekawieniem pochłaniamy kolejne strony komiksu.
Ta minimalistyczna zarówno w formie graficznej, jak i warstwie fabularnej historia przykuwa dość mocno uwagę czytelnika. Rysunków Mazura można nie lubić, można twierdzić, że są za proste i brzydkie, ale dając szansę jego komiksom, można dużo zyskać. Mazur jako scenarzysta jest naprawdę dobrym zawodnikiem, który potrafi w lekki sposób opowiadać o sprawach ważnych. Który szare przeciętne życie na blokowisku potrafi oddać w idealny sposób w czerni i bieli. Pokolenie dzisiejszych (prawie) czterdziestolatków doskonale zna przedstawianą rzeczywistość, co w pewien sposób pozwala odpowiedzieć na pytanie, skąd taka popularność Janka Mazura w polskim komiksowie. „Incel” jest zdecydowanie potwierdzeniem jego mocnej pozycji jako scenarzysty i idącego swoimi drogami Mazura jako rysownika. A „Incel” polecam waszej uwadze, bo myślę, że warto znać, choć autor unika odpowiedzi na najważniejsze pytanie - jak takim osobom pomóc i jak sprawić, aby przestały być to osoby wyrzucone poza margines społeczny.
Tytuł: Incel
- Scenariusz: Jan Mazur
- Rysunki: Jan Mazur
- Wydawnictwo: Kultura Gniewu
- Data publikacji: 26.05.2022 r.
- Druk: czarno-biały
- Papier: offset
- Oprawa: miękka
- Stron: 306
- ISBN: 978-83-67360-01-2
- Cena: 69,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus