„Maska Omnibus” tom 2 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 28-05-2022 22:33 ()


Na grzbiecie drugiego omnibusa „Maski” widnieją tylko i wyłącznie nazwiska Johna Arcudiego i Douga Mahnke. Hmm… Jakież rozczarowanie może wywołać w czytelnikach zawartość niniejszego komiksu, w którym znalazła się zaledwie jedna kilkustronicowa historyjka twórców Wielkiego Łba – i to zresztą najlepszy fragment opasłego tomu, co nie za dobrze świadczy o umiejętnościach kreowania i poruszaniu się w tym zwariowanym uniwersum prawie wszystkich pozostałych autorów. Jest to bowiem jeden z wielu przykładów wymuszonej kontynuacji i drenowania marki – prawo wydawcy. Kończąc lekturę poprzedniego omnibusa, zastanawiałem się, czy Arcudi i Mahnke wyeksploatowali swoją postać do cna. Wszak sami musieli się sporo natrudzić, aby świeży zielony materiał, z którego stworzyli zabawną, brutalną i dynamiczną rozrywkę, nie stał się zgniłozielonym odpadem. Udało się, a do tego z humorem powrócili raz jeszcze do czołowych postaci zaludniających ten świat w utrzymanej w stylistyce grozy, balansującej na granicy czwartej ściany opowiastce „Powrót żywego Ipkissa… czy coś”.               

Ich następcy (Evan Dorkin, Robert Loren Fleming i Rich Hedden) podążają ślepym torem naśladownictwa. Jednak, zamiast skupić się na solidnej fabule, wybierają drogę nieustannego popkulturowego puszczania oczka do czytelnika, co skutecznie zabija płynność opowieści. Zatem jest głośno, głupawo, wulgarnie, nudno i banalnie. Śmiesznie na chwilę albo i wcale. Niezależnie czy Wielki Łeb mści się na mordercy swojej żony, chroni córkę, ratuje siostrę z opresji, staje w szranki ze skostniałymi superbohaterami Dark Horse Comics. Cokolwiek się tu wydarzy, dokądkolwiek uda się kolejna ofiara losu, społeczny wyrzutek, czy niezrozumiana dusza, opowieść brzmieć będzie, jak pijacka gadka kumpla, którego nie ma się ochoty słuchać. Męcząco i bełkotliwie. I tak „Polowanie na zielony październik”, „Światowe tournée” i „Przykrość południa” mogą podobać się jedynie pod kontem wizualnym. Lawirujące między komiksem niezależnym a mainstreamowym prace Petera Grossa, Gary’ego Erskine’a i Gorana Delika oddają zwariowany charakter Maski. Zależnie od artysty pozwalając jej nosicielowi na radosne podrygiwanie, ociężały taniec śmierci lub mroczne wygibasy wykonywane niezmiennie z szerokim uśmiechem na twarzy. Czy to wystarczająca zachęta, aby kupić bilet na ten ociekający kiczem taniec? Jeżeli ktoś lubi tylko patrzeć, to tak.

Na szczęście drugi omnibus zamyka opowieść inna niż wszystkie. Odważna w swojej formule, bo niepowielająca bezmyślnie wypracowanych przez poprzedników fabularnych schematów. Bob Fingerman i Sibin Slavković w „Zabawkach na strychu” odrzucają wizualną charakterystyczną błazenadę i przerysowaną do granic absurdu przemoc na rzecz trzymającego w napięciu delikatnego, lecz brutalnego dreszczowca, nawiązującego do „Siedem” (1995) Davida Finchera. Wielki Łeb rewolucjonista, chaos w czystej postaci schodzi tu na dalszy plan, ustępując pola masce-przedmiotowi. Aldo Krasker, projektant zabawek ma za zadanie opracować nowy rynkowy przebój, który uchroni firmę przed bankructwem. Zdolnemu projektantowi nie wiedzie się w życiu najlepiej, a do tęgo nękany jest przez byłych kolegów z licealnego kółka teatralnego, aż w jego ręce trafia zielony obiekt nieświadomego pożądania i obłąkania. Czy to jawa, czy to sen? Prześladowcy Kraskera giną w makabrycznych zbrodniach, a jego kariera nabiera rozpędu. Sam jednak zdaje sobie sprawę, z tego, że coś jest bardzo nie tak…

Fingerman nie schlebia tanim gustom czytelników i niczym porucznik Kellaway wsadza nogę w każde uchylone drzwi, umiejętnie wykorzystując podwaliny stworzone przez Arcudiego i Mahnke. Przy tym popisuje się znakomitym słownym poczuciem humoru. Cała komedia nierozerwalnie kojarząca się z „Maską”, rozegrana została za pomocą genialnych dialogów między bufonowatym Kellawayem a lokalnymi detektywami Petrillo i Duke’em. Partnerujący mu Slavković znakomicie oddaje zacietrzewienie psów w cywilnych ciuchach, malujące się na ich wściekłych i zblazowanych twarzach. Realistyczna delikatna kreska z nałożonym mocnym tuszem Bernarda Kolle i stonowaną kolorystyką Pameli Rambo wrysowuje się w marzenia Kraskera o lepszym życiu, o zerwaniu z egzystencjonalną stagnacją artysty, tworzącego właśnie swoje arcydzieło. Przekładającego podświadomie sztukę nad codzienność. Przekraczającego wytyczone granice, łamiącego żywota cudze i… własne. I tak dochodzimy do sedna komiksu Fingermana i Slavkovicia – być, czy mieć? O tym musicie zadecydować już sami drodzy wyznawcy zielonego koloru.

 

Tytuł: Maska Omnibus tom 2

  • Scenariusz: John Arcudi, Evan Dorkin, Robert Loren Fleming, Rich Hedden, Bob Fingerman
  • Rysunki: Doug Mahnke, Peter Gross, Gary Erskine, Goran Delik, Sibin Slavković 
  • Tłumaczenie: Marceli Szpak
  • Wydawca: Non Stop Comics
  • Premiera: 27.04.2022 r.
  • ISBN: 978-83-8230-153-3
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Ilość stron: 384
  • Format: 170x260
  • Cena: 119,99 zł


Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus