„Coś zabija dzieciaki” tom 4 - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 13-05-2022 22:07 ()


Hm, skoro coś wciąż zabija dzieciaki to ciekawe, ile ich jeszcze zostało... Tym czerstwym żartem rozpocznijmy recenzję kolejnego albumu serii, która radzi sobie całkiem nieźle, mimo nie najlepszego wrażenia, jakie wywarł tom pierwszy. Biorąc pod uwagę, że czytacie recenzję tomu czwartego, możecie założyć, że mimo początkowych bólów komiks wyszedł na prostą. Sprawdźmy, czy autorzy tego nie schrzanili...

Krótko mówiąc – nie. A nieco szerzej? Cieszę się, że pytacie... Po pierwszej większej historii i prezentacji głównej bohaterki oraz naszkicowaniu świata przedstawionego nam w tomach 1-3 przyszła pora na to, żeby o Erice Slaughter, świecie, w którym żyje i ludziach, dla których pracuje, dowiedzieć się nieco więcej. Po napakowanej akcją historii dostajemy więc typowe origin story, gdzie krwi leje się zdecydowanie mniej, a akcja toczy się znacznie wolniej – można wręcz rzec, że na luzie. Co w sumie wychodzi historii na plus i pozwala nieco odetchnąć po pełnych wrażeń poprzednich albumach. Nie bez znaczenia dla pozytywnej oceny jest również to, że mamy wreszcie okazję rzucić okiem w głąb świata wykreowanego przez Tyniona i poznać wiele z jego sekretów (choć nie wszystkie), co z pewnością będzie z pożytkiem dla przyszłych opowieści o łowcach grasujących na szczeniaki potworów. Świat ten i zamieszkujący go bohaterowie są na tyle ciekawi i niejednoznaczni, by lektura była prawdziwą przyjemnością – dowiadujemy się o jednym i drugim akurat tyle, by poczuć się usatysfakcjonowanymi z lektury i aby rozwiać pewne tajemnice z jednej strony oraz by czuć pewien głód dalszej lektury i chęć ponownego zanurzenia się w tym świecie. Autorowi udaje się również uniknąć pułapki przytłoczenia czytelnika lawiną ekspozycji, dzięki czemu lektura nie sprawia wrażenia nudnego wykładu, przez który trzeba się mozolnie przebić. Pewne zaprezentowane przez scenarzystę elementy i koncepcje nie są być może szczególnie oryginalne i odkrywcze, ale przedstawiono je w na tyle angażujący sposób, by te drobne wady nie były rażące. No i bądźmy szczerzy – w temacie tajnych agencji chroniących świat przed nieznanym naprawdę trudno wymyślić coś oryginalnego, a próby dokonania tego często dają efekty nader kuriozalne. Dlatego nie ma co boczyć się na solidne rzemiosło, gdy mogliśmy dostać coś skrajnie głupiego i wydumanego w imię oryginalności...

Kwestia oprawy. Krótka wersja dla niecierpliwych? Jest ok, seria trzyma poziom. Nieco szerzej? No cóż, rysownik i kolorysta wypracowali sobie pewien styl i konwencję, więc zdecydowanie się jej trzymają. Mamy zatem dość realistyczną kreskę i zachowane proporcje postaci, bardzo dobrą mowę ciała oraz mimikę i ciekawe ujęcia. Wszystko to w kolorach świetnie oddających atmosferę. No i oczywiście mamy również tę nieszczęsną aranżację kadrów ułożonych przez całą szerokość dwóch sąsiadujących plansz... Mówiłem od samego początku, że nie jestem fanem takiego zabiegu, bo moim zdaniem nie wnosi on do warstwy wizualnej absolutnie nic, a jedynie irytuje takiego konserwatywnego czytelnika jak ja. No, ale cóż, najwyraźniej przyjdzie mi się do tego zabiegu autorów przyzwyczaić. Poza tą prywatną i subiektywną wizualną zadrą nie mam do recenzowanego komiksu zastrzeżeń.

Czy polecam? Jak najbardziej – w szczególności fanom komiksowego horroru.  Album ten toczy się co prawda w znacznie wolniejszym tempie i postawiono tutaj na ekspozycję oraz kreowanie świat, ale seria zdecydowanie tego potrzebowała. Teraz gdy mamy już nieco pełniejszy obraz świata stworzonego przez Tyniona IV, jestem ciekaw, co jeszcze nam zaprezentuje i w jakim kierunku poprowadzi swoją opowieść.

 

Tytuł: Coś zabija dzieciaki tom 4

  • Scenariusz: James Tynion IV
  • Rysunki: Werther Dell’Edera
  • Tłumaczenie: Paweł Bulski
  • Wydawca: Non Stop Comics
  • Data publikacji: 06.04.2022 r. 
  • ISBN: 978-83-8230-267-7
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 144
  • Format: 170x260
  • Cena: 51,90 zł

 

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus