„Szkielety” część 1: „Łowcy skór” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 12-05-2022 21:03 ()


„Szkielety”, czyli produkcja autorstwa duetu Paweł Kędzierski i Radosław Orzeł to nowa komiksowa seria, która pojawiła się na krajowym rynku wydawniczym. Komiks znajdujący się raczej z daleka od mainstreamu, bliżej mu do produkcji undergroundowych, który jednocześnie otrzymał wsparcie Miasta Gdańsk. Poniżej kilka słów o tym, czy warto się nim zainteresować i czy historia ta ma zadatki na coś większego i coś, do czego warto przysiąść.

To, co warto podkreślić, ale i pochwalić, to fakt, że jest to produkcja bardzo „multimedialna”. Autorzy stworzyli nie tylko komiks, a raczej jego pierwszą odsłonę, ale też zadbali o to, aby otrzymała ona odpowiednią otoczkę. Stąd też już na wstępie otrzymujemy informację o tym, że „Szkielety” to coś więcej niż komiks, że to wręcz „life style”. Autorzy serwują nam więc m.in. soundtrack (bardzo przyjemny jeden z kawałków, który doskonale sprawdza się podczas lektury) oraz konta na modnych portalach jak Facebook czy Instagram. Namiary podane w nowoczesny i łatwy w użyciu sposób, poprzez kody QR. Jak więc widać, autorzy mają w głowie plan, aby opowieść ta rozwinęła się na wielu płaszczyznach i tego typu podejściu zawsze warto przyklasnąć i kibicować mu.

A jak wypada i o czym w ogóle jest sam komiks? Akcja toczy się w krainach nazwanych Osteoporoza i Kościotrupistan (kumacie żarty słowne związane z tymi nazwami?), po których to odbywa się podróż po świecie umarłych, po świecie tytułowych Szkieletów. Wśród bohaterów są m.in. bezrobotny MacKluski i grabarz Wy'Doodley, przed którymi postawione zostaje zadanie odnalezienie niejakiego Mr. Skina – Łowcę Skór. Ten bowiem wplątany zostaje w nielichą rozróbę, więc całość stanie na ostrzu…prącia (zrozumiecie, o co chodzi po przeczytaniu komiksu). Jak już wspomniałem, we wcześniejszym akapicie „Szkielety” nie są historią, którą można bez wątpienia uznać za „historię środka”. To raczej opowieść dla koneserów, dla miłośników podziemnego „stuffu”, którzy lubują się w nieco bardziej wyrobionych i nieoczywistych komiksach. Taki jest właśnie ten, ze wszystkimi wadami i zaletami tego. Jedni będą zachwyceni utrzymującą się absurdalną atmosferą i ciekawymi rozwiązaniami fabularnymi, gdzie często gubiony jest główny wątek, aby rozpocząć kilka innych pobocznych, a drudzy będą narzekać na panujący tu i ówdzie chaos czy właśnie rzeczoną „niezależność” produkcji. Faktem jest, że pomysł jest naprawdę intrygujący, a pierwszy tom jest zajawką pokazującą, że historia ma zadatki na niezłą serię w przyszłości. Bohaterowie są bowiem ciekawi (ale Totenkopf? Serio? Odważnie.), wątki intrygujące, a narracja prowadzona w sposób dynamiczny. Miłym dodatkiem jest to, że scenarzysta tu i ówdzie odnosi się czy to do rzeczywistości znanej każdemu z nas, czy to do dzieł (pop)kultury co uatrakcyjnia z pewnością historię. Jednocześnie pamiętajcie – żeby nie dać złapać się w pułapkę – że jest to lektura wymagająca skupienia. Spodziewałem się czegoś bardzo lekkiego i z takim podejściem podchodziłem do lektury. Odbiłem się od niej dwa razy… dopiero za trzecim, gdy już wiedziałem, czego się spodziewać, udało się przeczytać i przede wszystkim zagłębić w ten ciekawy skądinąd świat. Nie zróbcie tego błędu i od samego początku oddajcie się w pełni lekturze, aby ta mogła się wam odwzajemnić.

Niezależny charakter historii da się też odczuć w warstwie graficznej komiksu. Paweł Kędzierski postawił na operowanie czernią i bielą, co ostatecznie wypada dobrze, gdyż nie tylko oddaje ducha historii, ale wręcz w dużej mierze buduje jej nastrój. Sama struktura kadrów jest dość prosta, a przede wszystkim uporządkowana, natomiast nie brakuje tutaj elementów wartych pochwalenia i po prostu miłych dla oka. Dobrze wypadają kadry i plansze z głównymi bohaterami, bo choć narysowanie kościotrupa dla wprawnego rysownika nie powinno być niczym trudnym, tak jednak trzeba mieć umiejętności i talent, aby z tego typu postaci wycisnąć tak wiele, jak zrobił to Kędzierski. Trochę słabiej może wypadają drugie plany i tła, ale to, jak w pozostałych elementach operuje kreską rysownik, w pełni nam to rekompensuje. Jednym zdaniem można podsumować, że jest minimalistycznie i prosto, ale klimatycznie i przyjemnie dla oka.

 „Łowcy Skór” to dopiero początek historii, jej zajawka. Początek, który zwiastuje, że historia może być ciekawa i może przyciągnąć czytelnika na dłużej. Miejcie jednak gdzieś z tyłu głowy fakt, że nie jest to jednak komiks dla każdego, więc jeśli na tego typu historie jesteście uczuleni lub daleko wam do „niezależnego polskiego komiksu”, to podejdźcie do niego z dozą ostrożności, aby nie poczuć się sparzonymi. Reszcie raczej mogę polecić, abyście sięgnęli i sami przekonali się, czy podróż przez Osteoporozę jest dla was.

 

Tytuł: „Szkielety” część 1: „Łowcy skór”

  • Scenarzysta: Radosław Orzeł
  • Ilustrator: Paweł Kędzierski
  • Wydawnictwo: Niezależne
  • Format: 210x297 mm
  • Liczba stron: 52
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offset
  • Druk: cz.-b.
  • ISBN-13: 9788396297006
  • Data wydania: 02.11.2021 r.
  • Cena: 29,99 zł

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus