Luiza Dobrzyńska „Księżyc, moje przeznaczenie” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 04-05-2022 22:46 ()


Pierwszy raz mam okazję czytać tekst kogoś z naszej redakcji. Jest to nie lada wyzwanie, bo recenzja powinna być rzetelna, ale również wyważona bardziej niż zwykle. Czy taka sztuka mi się uda, przekona się tylko ta osoba, która doczyta do końca.

Luiza Dobrzyńska jest autorką kilkunastu książek wydanych w Polsce i co najmniej tyluż wydanych w języku angielskim, które na nasz rynek jeszcze nie trafiły. Przyznaję, zastanawiam się, jak to działa, że amerykański rynek łyka autora, który rodzimemu jest niestety mało znany?

No właśnie, użyłem sformułowania „niestety” i nie jest to kurtuazja. Powieść „Księżyc, moje przeznaczenie”, bo tę książkę Luizy Dobrzyńskiej biorę na warsztat, jest oryginalna. Chociaż bardziej trafne będzie stwierdzenie, że oryginalnie czerpie z klasyki gatunku SF, nie tylko tej literackiej. Nie jest to jednak powieść lekka i typowo rozrywkowa, ani taka, którą można przeczytać w dwa wieczory. Nie ukrywam, że czytało mi się ten tom dość trudno. Było tak z jednej, głównej przyczyny – zmiennej narracji. Zabieg ciekawy, jednak wymęczył mnie w tym wypadku. Chyba ostatni raz kiedy miałem z tym do czynienia czytałem „Pana Lodowego Ogrodu”, a i to u Grzędowicza różne narracje dotyczyły różnych bohaterów. Tutaj przygody głównej bohaterki, Leety, obserwujemy raz z pierwszej, a raz z trzeciej osoby. Fragmenty są co prawda rozróżnione czcionką, jednak miszmasz pozostaje. Niestety sama bohaterka, też nie przypadła mi do gustu. Najpierw wydała mi się infantylna, a później w miarę rozrostu komplikacji za dużo układa się szczęśliwie i trochę jakby przypadkowo. Jak na skalę głębi fabularnej i problemowej, po prostu Leeta mi w tym nie pasowała.

Opis fabuły spłycę do hasła „problemy kogoś, kto wie za dużo”, a przynajmniej tak mi się to skojarzyło. Więcej nie zdradzę, ale postaram się Was zainteresować samym światem i jego kreacją. Co trzeba wiedzieć o świecie przedstawionym w książce „Księżyc, moje przeznaczenie”? Przede wszystkim przez większą część lektury miałem nieodparte wrażenie, że mam do czynienia z antyutopią. Przepychanki korporacji, segregacja, układy i zależności z dodatkiem działalności na pograniczu prawa? No definicja antyutopii osadzonej w realiach cyberpunkowych lub SF. Bo właśnie, co równie istotne, autorka tej powieści swobodnie czerpie w różnych gatunków. Fakt, że pojęcie science fiction jest bardzo pojemne, ale warto zaznaczyć, że w tym wypadku idziemy raczej tropem książki bardziej przegadanej niż przestrzelanej. Oczywiście i tutaj akcji nie zabraknie, jednak nie liczyłbym na typową space operę. O nie, idziemy bardziej w stronę rozrywki intelektualnej i poruszania głębokich problemów takich jak choćby człowieczeństwo. Jak już wspomniałem, jest to raczej wyrafinowany tekst, który teraz bez dużych nakładów marketingowych pozostanie w cieniu, ale nie wykluczone, że wróci za jakiś czas jako klasyk gatunku z mocnymi tezami do rozważania. Na potrzeby tej powieści określiłby jej gatunek jako korpolityczny thriller fantastyczno-naukowy. Chyba nic lepiej nie oddaje pełni tego tekstu.

Przejdźmy do kwestii technicznych. Ponownie na dwoje babka wróżyła, jak mówi przysłowie. Po pierwsze zastanawiam się, dlaczego wybór autorki padł na takie wydawnictwo. Powieść jest na tyle dobra, że spokojnie zainteresować się nią mógł choćby Wydawnictwo IX lub Powergraph, który często idzie pod prąd ze swoimi publikacjami, a marketingowo ma potężne uderzenie w rynek. Tymczasem książka, chociaż wydana poprawnie niestety nie ma siły przebicia na rynku. Ba, nie widziałem jej nawet na liście pomocniczej do nagrody im. J. Zajdla, a uważam, że mogłaby namieszać w plebiscycie. No, ale zostawmy to na boku i skupmy się na technikaliach. Fajny, gruby papier, chociaż przez to waga i objętość są nieco napompowane. Solidne klejenie, które powinno utrzymać kartki w ryzach. Dalej będzie już bicie. Klej mocny, ale twardy. Grzbiet może pęknąć pośrodku, jeśli ktoś nie będzie uważał – jako esteta często to punktuję wydawcom. No i niestety największy zarzut (chybachyba że ktoś jest ekologiem, to dla niego to zaleta), który sprawia, że książka wygląda na bardzo budżetowe wydanie – liczba pustych stron, które stanowiłyby oddzielenie teksty od stopki redakcyjnej lub okładki, brak spisu treści oraz bardzo niewielkie marginesy. Na koniec okładka i znów wrażanie produkcji budżetowej. Dostrzegam mniej więcej symbolikę sceny z ilustracji okładkowej, jednak jej wykonanie z marszu przywodzi mi na myśl jakiś tuto rial obsługi programu graficznego czy innego Unreal Enginu starszej generacji. No nie, mamy XXI wiek. Ta okładka powinna wyglądać lepiej.

Na koniec pozostaje mi napisać krótkie podsumowanie. „Księżyc, moje przeznaczenie” Luizy Dobrzyńskiej bardzo mocno broni się treścią i głębią poruszonych problemów. Cały ten potencjał ginie jednak w formule wydania. Niech w kolejnym podejściu ta powieść trafi pod inne skrzydła, bo warto, żeby szersze grono czytelników poznało ten potencjał.

 

Tytuł: Księżyc, moje przeznaczenie

  • Autor: Luiza Dobrzyńska
  • Wydawnictwo: Bibliotekarium
  • Seria wydawnicza: Rubieże Rzeczywistości
  • Rok wydania: 2021
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 324
  • Format: 12.5 x 19.5 cm
  • Numer ISBN: 9788396089342
  • Cena: 36 zł

Dziękujemy wydawnictwu Bibliotekarium za udostępnienie książki do recenzji.


comments powered by Disqus