„Saga Winlandzka” tom 9 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 27-04-2022 04:32 ()


Upiory - tudzież duchy - przeszłości lubią wracać do człowieka w najmniej odpowiednim momencie. Prawda to powszechnie znana, z którą ciężko polemizować, o czym przekonuje się obecnie Thorfinn, bohater Sagi Winlandzkiej. Były wojownik marzący obecnie o pokoju i stworzeniu w tytułowej Winlandii na wskroś idyllicznej krainy, w której jest samo dobro, musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, musi stanąć twarzą w twarz z tymi, których kiedyś skrzywdził. Jak łatwo się domyślić, są to spotkania trudne, a niekiedy wręcz bardzo niebezpieczne co mamy okazję obserwować nie tylko w dziesiątym, ale też wcześniejszym dziewiątym tomie sagi. Najnowsza odsłona serii to bezpośrednia kontynuacja wątków zawartych w „dziewiątce”, a więc od razu zostajemy rzuceni w wir wydarzeń. Thorfinn jest w trakcie pojedynku na śmierć i życie z niejaką Hild, dziewczyną, która idealnie potrafi posługiwać się kuszą i za wszelką cenę chce nie tylko pokonać, ale i zabić Thorfina. Poprzedni tom kończył się w dramatycznym momencie, a rozwiązanie tego wątku poznamy właśnie teraz.

I zupełnie nieprzypadkowo wspomniałem o przeszłości i o tym, jak dawne czyny ciągną się za nami przez resztę naszego życia. Tak jest też z bohaterem sagi, gdyż bezpośrednią motywacją Hild jest to, co wiele lat temu uczynił jej Thorfinn. Mangaka od początku kreował postaci niezwykle głębokie, bohaterów posiadających własne bogate historie, czego efekty i owoce zbiera obecnie. Bardzo przemyślana – od samego początku – konstrukcja tego tytułu pozwala ma obecnie, aby wracać do przeszłości, grzebać w niej, po to by w dalszy płynny i widowiskowy sposób prowadzić narrację. Obserwując ogromną przemianę głównego bohatera, śledzimy jednocześnie to, jak ciężko jest zostawić mu za sobą własną historię. Tym samym cała manga nabiera ogromnej głębi, staje się tytułem dopracowanym, wielowątkowym i wielowymiarowym. Nie jest tajemnicą, że „Saga Winlandzka” miała być tytułem dla starszego czytelnika i to on właśnie doceni tego typu smaczki, jakie dostajemy obecnie w kolejnych tomach. Nie jest to bowiem tylko awanturnicza historia o walczących, rabujących i gwałcących wikingach, ale perfekcyjna historia o losach zwykłych ludzi stąd też nieprzypadkowy tytuł – saga. Dziesiąty tom jest tego doskonałym przykładem.

Najnowszy tom serii można niejako podzielić na dwie części, w tej pierwszej śledzimy pojedynek Hild i Thorfina, a także walkę wojowniczki z samą sobą oraz obserwujemy relacje między gronem przyjaciół, pozwalające im zaryzykować własne życie, aby uratować życie jednego z nich. Druga część tomu to z kolei powrót starych bohaterów, którzy sporo namieszali już wcześniej i zapewne jeszcze więcej wniosą w przyszłości. Co ciekawe tutaj również głównym „bohaterem” jest przeszłość głównego postaci serii. Tym razem jednak cierpieć zmuszeni będą niewinni, co tylko pogłębi dramaturgię zdarzeń, której nie brakowało już wcześniej. Japończyk wyjątkowo mocno skupił się w tym tomie na wcześniejszych latach życia swojego bohatera, co tylko dobrze przysłużyło się tej odsłonie. Dobrze czyta się bowiem historie, w których widać przemyślany ciąg myślowy, w których zdarzenia następujące po sobie są ich logiczną konsekwencją. Tutaj tak jest, przez co warstwa fabularna tego tomu może być oceniona naprawdę wysoko. Przy tej całej dramaturgii nie brakuje jej też dynamiki i pojedynków co jest niejako znakiem rozpoznawczym „Sagi Winlandzkiej”. Możecie być więc pewni, że nudy tu nie uświadczycie.

Najnowsza odsłona serii jest równie doskonała pod względem graficznym. Ta naprawdę realistyczna kreska (nie tylko jak na mangę) jest prawdziwą ozdobą komiksu, dzięki czemu obcowanie z nim to czysta przyjemność. I tylko łyżka dziegciu w tym słoiku zachwytów to humorystyczne akcenty, których w dziesiątym tomie nie brakuje. Nie lubię tego typu wtrąceń w „Berserku” więc i w „Sadze Winlandzkiej” nie jest to coś, co pochwalam. Uważam wręcz, że te wszystkie dowcipne z założenia wstawki (głównie graficzne) wytrącają nieco z lektury i biorąc pod uwagę dojrzały i poważny wydźwięk historii zupełnie nie pasują do miejsca. W dziesiątym tomie jest ich jakby więcej, stąd też zwracam na to uwagę.

Jest to jednak tak naprawdę bardzo mały szczegół bez znaczenia dla odbioru całości. A ten jest wyborny, gdyż dziesiąty tom potwierdza, że „Saga Winlandzka” zasługuje na wszelki zachwyt. Najnowszy tom bardzo mocno grzebie w przeszłości Thorfina, pogłębia warstwę fabularną, a jednocześnie przynosi kilka naprawdę dramatycznych i efektownych zarazem momentów. Lektura jest prawdziwą przyjemnością, a po jej zakończeniu czeka się na więcej.

 

Tytuł: Saga Winlandzka tom 9

  • Autor: Makoto Yukimura
  • Wydawnictwo: Hanami
  • Format: 150 x 210 mm
  • Ilość stron: 452
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: offset
  • Data publikacji: 21.12.2022 r.
  • Komiks dla dorosłych
  • ISBN-13:9788365520715
  • Cena: 65 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus