„Supergirl. Jak być super” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 11-04-2022 21:44 ()


Za kolejną pozycją wydaną w ramach linii DC13+ stoi nieprzeciętny duet autorek. Scenarzystka Mariko Tamaki współtwórczyni znakomitego „Pewnego lata” i Joëlle Jones rysowniczka odpowiadająca za fenomenalną warstwę graficzną serii „Lady Killer”. Obie Panie to twórczy dynamit, niestety ktoś w pewnym momencie zgasił lont, nie pozwalając tym samym na wybuch ich talentu. Szkoda, wielka szkoda, bo tkwił w komiksie o Karze Danvers potencjał na wielką i ważną opowieść dla dorastających dzieciaków. I choć „Supergirl” wpisuje się w zachowawczy ton charakterystyczny dla tego cyklu wydawniczego, to i tak jest najlepszym, jak dotąd, jego tytułem.

Tamaki unika głupot i idiotyzmów znanych z poprzednich publikacji. Stara się stworzyć poważną historię o dojrzewającej nastolatce/kosmitce, próbującej zrozumieć kim może być dla nowego świata, gdzie jest jej miejsce i jak powinna postępować. Pomimo poczucia wyalienowania, stłamszenia, egzystowania w emocjonalnej pułapce, z której jedyną ucieczką są wiadomości tekstowe wymieniane z dwoma psiapsiółkami – Dolly i Jen – stara się czynić to, co słuszne. Tylko czy ziemskie społeczeństwo jest przygotowane na rolę, w którą ma w nim odegrać przybyszka z Kryptona?

W przypadku każdego przyszłego superbohatera/superbohaterki musi nastąpić przełomowy moment, najczęściej obarczony osobistą tragedią, która sprowadzi protagonistów na ścieżkę prawości. Kara doświadczy trzech takich przełomów, zanim sięgnie nieba i stanie oko w oko z amerykańską ikoną. Tamaki prowadzi dziewczynę przez trudy ziemskiej rzeczywistości, ale nie trzyma jej za rączkę. Rozumie ją, daje jej pewną swobodę działania, ale na drodze do całkowitej wolności stoją redaktorzy, których personifikacją są komiksowi ziemscy rodzice Kary, bojący się spuścić bohaterkę ze smyczy.

Zatem fabuła zostaje sprowadzona do najprostszych rozwiązań, oczywistych wyborów i z góry przesądzonych zwrotów akcji, tłamsząc emocjonalną podszewkę. Za każdym razem, kiedy Tamaki próbuje wyjść poza schemat, coś staje jej na drodze. I w pewnym sensie ofiarą takiego stanu rzeczy pada również Joëlle Jones. To fantastyczna rysowniczka realistyczna, precyzyjnie odmalowująca świat, a w tym przypadku małomiasteczkową amerykańskość. Przywiązująca wagę do detali, drugiego i trzeciego planu, w pełni wykorzystująca plansze do uchwycenia uczuć targających bohaterami. A jednak jej prace tak swobodnie ukazujące dziewczęcą naturę za pomocą delikatnej kreski, zostały bezpardonowo przytłoczone ciężkimi kolorami Jeremy’ego Lawsona, choć i on ma w tym komiksie lepsze momenty, gdy umiejętnie gra czerwienią.

Czytając „Supergirl”, po raz pierwszy w ramach DC13+ odniosłem wrażenie, że oto obcuję z bohaterką prawdziwą, paradoksalnie ludzką, dojrzałą i świadomą siebie. Z dziewczyną mogącą być wzorem dla dzieciaków. Jednak wszystko to, co dzieje się wokół Kary przypomina kartonowe dekoracje, gotowe przewrócić się przy pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru. A taki stan rzeczy zdecydowanie nie jest super. Jeżeli tak utalentowane autorki nie dały rady stworzyć opowieści z pazurem wnikającej w duszę kryptonijki, to nie wiem, kto mógłby to zrobić.

 

Tytuł: Supergirl. Jak być super

  • Scenariusz: Mariko Tamaki
  • Rysunki: Joëlle Jones, Sandu Florea
  • Przekład: Alicja Laskowska
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 9 marca 2022 r.
  • Oprawa: miękka
  • Objętość: 208 stron
  • Format: 150x230
  • ISBN: 978-83-281-6065-1
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus