„Cyberpunk 2077” tom 3: „Gdzie jest Johnny” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 09-03-2022 23:39 ()


W moje ręce trafia trzeci już album (z pięciu, które ukazały się na zachodzie) serii Cyberpunk opartej na grze RPG wydawnictwa R. Talsorian oraz długo oczekiwanej grze CD Projekt RED. Nie przyszło mi na ten tytuł czekać szczególnie długo i też nie był to tytuł szczególnie przeze mnie wyczekiwany. Biorąc pod uwagę, że poprzednie albumy odebrałem dość letnio, nie miałem też szczególnie wygórowanych oczekiwań.

Zacznijmy może od przysłowiowych dwóch słów na temat fabuły. Dziennikarz Wallace znany z zamiłowania do zadzierania z korporacjami i zaglądania do butelki zostaje wynajęty, aby odzyskać ciało słynnego Johnny’ego Silverhanda. Potem ma miejsce jakiś szacher-macher i fabularne wolty. Sama w sobie historia nie jest pomimo pewnej miałkości aż taka zła – problemem jest jej prezentacja i sposób, w jaki została poprowadzona. Głównym zarzutem jest to, że jest strasznie poszatkowana, niczym w teledysku MTV z lat 90. skaczemy od jednej sceny do drugiej, a całości brakuje swoistej tkanki łącznej, która spajałaby opowieść w zrozumiałą całość. Zanim usłyszę, że się nie znam i ten rozproszony sposób narracji oddaje postmodernistycznego ducha cyberpunku, to powiem – nie chrzańcie! Ten komiks nawet nie aspiruje do bycia czymś więcej niż tanim nawiązaniem i odcinaniem kuponów od popularności gry i medialnego szumu, jaki ją otaczał. Dorzućmy do tego, że akcja nawet nie tyle się toczy, ile rozwija się w ślimaczym tempie i ze względu na wspomniany już brak „tkanki łącznej” bywa trudna do zrozumienia i jest wręcz niepotrzebnie poplątana. Same postaci przedstawione w recenzowanej pozycji również nie przyciągają uwagi – są płaskie i jednowymiarowe, nie budzą większych emocji, nie wykazują się niczym szczególnym i nie zachęcają do bliższego ich poznania. Które jest zresztą niezbyt możliwe, ponieważ nie wiemy o nich w zasadzie nic. Kim jest protagonista, jakie są jego motywacje, czym się charakteryzuje? Skąd zna swój kontakt w siłach policyjnych? Kim jest jego zleceniodawca? Kto i dlaczego jest jego wrogiem? Tak istotnym kwestiom poświęcono jedno, góra dwa zdania (dosłownie) albo i nie poruszono ich wcale.

Może sytuację ratuje oprawa? W końcu uniwersum Cyberpunk 2077 to świat bajecznie kolorowy, który artystom umożliwia popuszczenie wodzów fantazji. A gdzież tam. O rysunkach nie można powiedzieć, że są proste – trzeba powiedzieć wprost – są prostackie i nierzadko wyglądają jak pierwsza artystyczna przymiarka poprzedzająca właściwy szkic. Kadry są przerażająco puste i pozbawione detali, sterylne wręcz. W warstwie wizualnej brakuje energii i ekspresji tak charakterystycznej dla wiecznie pędzącego naprzód świata nieodległej przyszłości. Pozbawiona cieniowania kolorystyka sprawia na dodatek, że całość wygląda wyjątkowo płasko i sztucznie. W prostocie można znaleźć elegancję, ale to, z czym mamy do czynienia tutaj, to nie chęć stworzenia czytelnej i eleganckiej oprawy, ale wyraz lenistwa.            

Nie polecam. Chyba że jesteście turbo-fanami gry, kolekcjonerami i cierpicie na nerwicę natręctw, przez co puste miejsce na półce nie będzie dawać wam spokoju. Chociaż tomiki nie są numerowane, więc może brak „Gdzie jest Johnny” nie będzie się rzucać w oczy tak bardzo. Uwierzcie mi, pół godziny, jakie zajęłoby wam przeczytanie tego komiksu, możecie spożytkować zdecydowanie lepiej.

 

Tytuł: Cyberpunk 2077 tom 3: Gdzie jest Johnny

  • Scenariusz: Bartosz Sztybor
  • Rysunki: Giannis Milonogiannis
  • Przekład: Zofia Sawicka
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 10.11.2021 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 68 stron
  • Format: 167x255
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda 
  • ISBN: 978-83-281-5423-0
  • Cena: 34,99 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus