„Batman. Imposter” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 27-02-2022 10:46 ()


„Batman. Imposter” to kolejna wariacja na temat początków działalności Mrocznego Rycerza, a zarazem marketingowy produkt stworzony pod nadchodzący wielkimi krokami obraz Matta Reevesa poświęcony obrońcy Gotham City. Mattson Tomlin, scenarzysta filmowy oparł fabułę „Oszusta” na popularnym i przerobionym na niemal wszelkie możliwości motywie kradzieży tożsamości superbohatera. W mieście pojawia się drugi Batman wymierzający sprawiedliwość według własnego kodeksu, którego naczelną zasadą jest zabijanie przestępców. Sytuacja ta doprowadza do lawiny oskarżeń i jeszcze intensywniejszego poszukiwania zbrodniarza, z którą musi zmierzyć się prawdziwy właściciel kostiumu nietoperza.

Tomlin pisze w sposób bardzo filmowy, nawiązując do klasyki kina sensacyjnego lat 90. ubiegłego wieku, ale za pomocą Adrei Sorrentino nadaje fabule sznytu współczesnego Hollywoodu. Panowie  mieszają ze sobą widowiskową estetykę produkcji o mainstreamowym charakterze z niskobudżetowymi projektami, w których najważniejszą role odgrywają zaskakujące i precyzyjne scenariusze. W dużej mierze udaje im się utrzymać ten miszmasz w ryzach. I gdy tylko nie popadają w niepotrzebną geekowską sentymentalność, wtedy ich opowieść pulsuje mocnym, szybkim rytmem potęgującym napięcie.

Natomiast gorzej Tomlin radzi sobie z prowadzeniem postaci. W szczególności zaś może drażnić podejście do Bruce’a Wayne’a. Scenarzysta lawiruje między oskarżycielskim tonem wobec miliardera, jednocześnie usprawiedliwiając wszelkie negatywne działania, które powoduje jego krucjata. Czuć, że ma on ochotę przekroczyć tu granicę, której przekroczyć mu nie wolno, przez co historia sporo traci. Jednak nie miejmy złudzeń. DC nie pozwoli sobie na pokazywanie ukochanej ikony w negatywnym świetle. Dlatego całe to psychologiczno-realistyczne igranie z mitem może razić czytelnika swoją niekonsekwencją.

Przede wszystkim w „Oszuście” brakuje silnej konfrontacji między Batmanem a podszywającą się pod niego osobą. Ta gra jest prowadzona na zbyt duży dystansie, a motywacje, którymi się kierują, zostały wyłożone w minimalistycznym stopniu, przez co pozwalają jedynie na powierzchowne ich ocenienie. Również wątek miłosny między Bruce’em a detektyw Wong (skądinąd bardzo interesującej postaci) został potraktowany po macoszemu, będąc często niepotrzebnie sprowadzanym w sferę romantycznego kiczu. Natomiast nieszablonowo Tomlin obszedł się z Alfredem Pennyworthem, co z pewnością uatrakcyjnia opowieść na tym najintymniejszym dla Mrocznego Rycerza poziomie.

Choć i tak najefektowniej wypada w albumie warstwa wizualna. Sorrentino rysuje w taki sposób, jak gdyby był operatorem kamery, w czym wydatnie pomaga mu kolorystka Jordie Bellaire. Autorzy nadają Gotham City nowego, podrasowanego oblicza, nieco kojarzącego się z nolanowską trylogią, lecz przyozdabiając ją w butelkowe barwy. Mocna gra kontrastów oraz zawsze sprawdzające się połączenie czerni, bieli i czerwienie tworzą neurotyczną rzeczywistość. Sorrentino dba o realizm świata przedstawionego na każdym etapie rysunku. W swoim stylu uwydatnia detale poprzez obrysowywanie ich małymi ramkami, co pomaga śledzić sceny akcji. Fantastycznie też zastępuje zwyczajne kadry onomatopejami. Jego prace jak zwykle cechują się ogromną liczną środków wyrazu i nieszablonowymi rozwiązaniami.

„Imposter” to lektura ambiwalentna. Z jednej strony Tomlin gra na tanich emocjach za pomocą tali zgranych kart, z drugiej jest coś niepokojącego w jego wizji Batmana i świata go otaczającego. Ponadto rewelacyjne rysunki Sorrentino i kolorystyka Bellaire sprawiają, że jest to „film”, który koniecznie trzeba obejrzeć w kinie, by jego magia zadziałała w pełni. To obraz stworzony jakby pod Oscary, co w dużej mierze osadza go w sprawdzonych, bezpiecznych ramach. Czy to wystarczy do porwania widowni? Być może. Natomiast mnie bardziej gnębi inne, zapewne naiwne pytanie, a mianowicie: Gdzie jesteś Batmanie, kiedy świat naprawdę Cię potrzebuje?

 

Tytuł: Batman. Imposter

  • Scenariusz: Mattson Tomlin
  • Rysunki: Andrea Sorrentino
  • Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 22.02.22 r.
  • Oprawa: twarda
  • Objętość: 168 stron
  • Format: 170x260
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-5416-2
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus