„Jeszcze jest czas” - recenzja
Dodane: 01-02-2022 22:45 ()
John Peterson mieszka w Los Angeles ze swoim mężem i córką. Jego ojciec, Willis, jest farmerem o konserwatywnych poglądach i wyjątkowo trudnym charakterze. Ich relacje od lat nie układają się dobrze. Kiedy jednak Willis podupada na zdrowiu, John robi wszystko, aby mu pomóc. Mógłby to być pierwszy krok w kierunku pojednania, lecz czas spędzany razem owocuje jedynie nieustannym ścieraniem się dwóch niemożliwych do pogodzenia światopoglądów.
Willis, wychowany na „prawdziwego mężczyznę”, za wszelką cenę dąży do konfrontacji. Nie przebiera w słowach, a rzucane przez niego komentarze nacechowane są seksizmem i rasizmem. Obraża i rani wszystkich wokół, nie zwracając uwagi na ich uczucia. Do innych osób odnosi się z wyższością, a nawet pogardą. Nigdy nie słucha innych, zawsze robi to, co sam uzna za słuszne. Nie przyznaje się do błędu, choćby był oczywisty. Jeśli ktoś postąpi inaczej, niż sobie tego wcześniej życzył, wybucha. Nigdy nie dziękuje, jakby wszystko, co otrzymał od innych, zwyczajnie mu się należało. Sprzeciwianie mu się w najdrobniejszej rzeczy gwarantuje awanturę. Dopiero gdy w sytuacji zupełnej bezradności zdarzy mu się opuścić gardę, przez bardzo krótką chwilę możemy dostrzec mężczyznę przerażonego tym, że może okazać się słaby. Prawdopodobnie ten właśnie strach przed własną słabością popycha go do bycia okrutnym wobec innych, a także do piętnowania mężczyzn, którzy nie pasują do uświęconego tradycją i jedynego znanego mu wzorca męskości.
W odróżnieniu od Willisa John wydaje się mieć nieskończone pokłady cierpliwości. Z całych sił stara się nie dopuścić do konfrontacji, do której tak uparcie dąży ojciec. Na uszczypliwe pytania odpowiada tak, jakby nie zauważył złośliwości. Przykre stwierdzenia puszcza mimo uszu, nie pozwalając się sprowokować. Dopiero gdy napięcie sięga zenitu, a niewdzięczność i bezczelność ojca innych dawno wyprowadziłyby z równowagi, pod maską spokoju przez krótką chwilę możemy obserwować jego prawdziwe emocje.
„Jeszcze jest czas” to nostalgiczna opowieść o przemijaniu i o tym, jak trudne może ono być dla człowieka, który, przyzwyczajony do decydowania za innych, powoli staje się coraz bardziej od innych zależny. Jest to także ciekawe studium różnic międzypokoleniowych i zmian, jakie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zaszły w społeczeństwie oraz problemu komunikacji między osobami o skrajnie różnych światopoglądach. Nie znajdziemy w nim jednak żadnego remedium, żadnej wskazówki ani morału. Nie byłoby to zresztą niewybaczalne – ostatecznie wnioski można by wyciągnąć samemu, a moralizowanie dawno już przestało być w cenie – trudne do wybaczenia jest jednak to, że nie pokazano niczego, w oparciu o co można by to zrobić. Wnioski bowiem można wyciągnąć tylko wówczas, gdy obserwujemy konsekwencje jakichś działań. Tymczasem w przedstawionej opowieści bohaterowie właściwie się nie zmieniają, a jeśli nawet następuje jakaś zmiana, to jest ona jedynie chwilowa. To sprawia, że „Jeszcze jest czas” wydaje się opowieścią niedokończoną, po której chciałoby się powiedzieć „no dobrze, i co z tego?”. Ostatecznie, pomimo genialnej gry aktorskiej i poruszającej historii, po seansie pozostaje niedosyt. Jedna scena ukazująca wpływ przedstawionych wydarzeń na bohaterów (większy niż chwilowy upust emocji) i mogłoby to być arcydzieło.
Ocena: 8/10
Tytuł: Jeszcze jest czas
- Tytuł oryginalny: „Falling”
- Reżyseria: Viggo Mortensen
- Scenariusz: Viggo Mortensen
- Premiera w Polsce: 19 marca 2021
- Gatunek: Dramat
- Czas trwania: 112 minut
comments powered by Disqus