„Blue phobia” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 28-01-2022 05:32 ()


Choć granica między badaniami medycznymi, które mają wpływ na rozwój medycyny, a zbrodniami przeprowadzanymi przez ludzi w kitlach jest gruba i łatwo dostrzegalna, to nie raz i nie dwa historia świata pokazała, że są tacy, dla których jej przekroczenie nie jest niczym niemożliwym. I właśnie o tego typu sytuacji opowiada najnowsza jednotomowa propozycja od Waneko – Blue Period. W tej mandze daje się też odczuć dodatkowo jeden element charakterystyczny dla japońskiego komiksu i popkultury w ogóle, a mianowicie strach przed energią nuklearną. Dwa wskazane wyżej elementy podane zostały w atmosferze horroru w stylu „The Thing”, co już na wstępie gwarantowało nie lada emocje.

I rzeczywiście tak było, a atmosfera zaszczucia, osamotnienia czy w końcu klaustrofobicznych lokacji, z których nie sposób znaleźć wyjście, była od samego początku czymś, co wyróżniało i określało ten tytuł. Wraz z rozwojem akcji – warto tu dodać, że polskie wydanie łączy w sobie dwie oryginalne części – atmosfera ta nieco się zmieniała, co nie oznacza, że było gorzej. Zacznijmy jednak od początku, o czym to w ogóle jest tytuł? Tytułowa „Blue phobia” to choroba zwana indygopatią. Zakażeni nią ludzie robią się niebiescy, a ich kości zmieniają się w przepiękny, niezwykły i bardzo pożądany szafir morski. Losy dwójki bohaterów – zakażonej dziewczyny i chłopaka, który stracił pamięć – krzyżują się ze sobą na dobre i złe, przyjdzie im ze sobą współpracować, żeby przeżyć i przede wszystkim odpowiedzieć na wiele pytań i wątpliwości co łatwe nie będzie, gdyż ich przeciwnik będzie doprawdy mocny, co gwarantuje nam rozrywkę, ciarki i lekturę trzymającą w napięciu.

Recenzowana manga to w dużej mierze horror, choć czuć też w nim ducha science fiction, a wszystko to doprawione zostało rozważaniami natury moralnej. Całość przyznać trzeba, została skonstruowana w sposób ciekawy i intrygujący. Eri Tsuryoshi używając dość minimalistycznych, klaustrofobicznych środków wyrazu, kreując opowieść, która przez cały czas trzyma czytelnika w napięciu, potrafi go wystraszyć i zaintrygować. Bardzo zręcznie buduje on atmosferę, rzucając nas od razu w wir wydarzeń, dając efekt zagubienia, takiego samego, jakie odczuwa i sam główny bohater mangi. Fabuła została napisana w sposób przemyślany, dzięki czemu nie ma tu większych luk fabularnych, a kolejne wydarzenia wynikają z siebie, będąc logicznymi ich konsekwencjami. Całość jest przez to łatwa w odbiorze i nic nas nie wytrąca w trakcie jej trwania z uwagi. Możemy rozkoszować się akcją i jej zwrotami, a także naprawdę dobrymi rysunkami, w które zaopatrzony jest ten tytuł. Manga jest narysowana sugestywnie i naprawdę dobrze. Nie ma tu może przesadnie brutalnych scen, natomiast stosując kompletnie inne środki wyrazu niż choćby taki Junji Ito, Tsuryoshi potrafi wzbudzić w czytelniku lęk.

Oprócz tego pod tym płaszczykiem akcji mamy przemycone jeszcze inne, poważne treści. Rozterki moralne, które targają naszym bohaterem, nawet przez moment nie są wymuszone, a wręcz przeciwnie podkreślają ich człowieczeństwo, udowadniają, że są to postaci z krwi i kości, nadające całości ogromnej dramaturgii.

I choć należy pamiętać, że mangaka w dużej mierze stawia na akcję i dynamikę opowieści (widać to choćby po niezbyt dużej ilości tekstu) to nie jest to manga-wydmuszka, a tytuł, który potrafi do siebie przyciągnąć klimatyczną, mroczną atmosferą, bardzo poprawnym korzystaniem ze schematów i zręcznym ich łączeniem. Efektem tego jest tytuł wart poznania, który potrafi z jednej strony solidnie wystraszyć i poruszyć, a z drugiej dać do myślenia. Dodając do tego naprawdę wyborne rysunki, otrzymujemy kolejną z tych jednotomówek Waneko, po które warto sięgnąć.

 

Tytuł: Blue phobia

  • Scenariusz: Eri Tsuruyoshi
  • Rysunki: Eri Tsuruyoshi
  • Tłumaczenie: Anna Karpiuk
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 17.01.20221 r. 
  • Wydawnictwo: Waneko
  • Druk: cz-b
  • Oprawa: miękka
  • Cena: 31,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus