„Płaszcz i szpony” integral II - recenzja
Dodane: 26-01-2022 23:59 ()
Znacie to uczucie, gdy trzymając w rękach komiks będący kontynuacją fenomenalnie rozpoczętej przygody w tomie pierwszym, targa wami na przemian lęk i ekscytacja wynikające z dość powszechnego przekonania, że ciągi dalsze niezwykle rzadko utrzymują temperaturę i poziom oczarowanie czytelnika równy pierwszemu zauroczeniu danym tytułem? Jesteście pełni obaw, bo pierwszy integral „Płaszcza i szponów” umieściliście na liście najlepszych komiksów za rok 2020, zachwyceni rozmachem tej stylizowanej na powieść łotrzykowską, dzieła Moliera czy Dumasa historii – zachwyceni na równi pomysłowością i lekkością scenariusza, jak i fenomenalnym wprost językiem, w jaki została ubrana przygoda szlachciców - lisa Armanda Raynal de Maupertuisa i wilka Don Lope de Villalobos y Salingrin.
Moje obawy zostały rozwiane już po pierwszych stronach lektury, a jak zobaczyłem na własne oczy piracki abordaż w kosmosie, poprzedzony serią nie mniej fantastycznych przygód, odetchnąłem z ulgą. Bo przyznacie sami: kto nie chciałby tego zobaczyć na własne oczy?
Jednym słowem, drugi tom „Płaszcza i szponów” to nadal kapitalna rozrywka, a fakt, że cała menażeria przetransportowała się na Księżyc, dało Alainowi Ayrolesowi sposobność, by wodze fantazji popuścić jeszcze bardziej, co w przypadku tego arcyutalentowanego twórcy (przypomnijmy inny, głośny komiks jego autorstwa, również umieszczany wysoko na liście rocznych zestawień, „Indyjską włóczęgę”) kończy się fajerwerkami pomysłów, poczynając od drobiazgowej budowy konstrukcji księżycowego świata, poprzez feerie kulturowych nawiązań, parafraz i aluzji, które zwyczajnie muszą się podobać, bo schlebiają inteligencji i erudycji czytelnika. W dodatku, jak to było w przypadku tomu pierwszego, to wszystko ubrane jest w język o wielkim, literackim walorze – śmiem twierdzić, że dawno nie było komiksu o równie ambitnych założeniach językowych, a przecież nie można zapomnieć, że mówimy o tytule rozrywkowym. Wojciech Birek, autor tłumaczenia dokonał rzeczy wybitnej, przekładając francuski aleksandryn (rodzaj wersyfikacji) na dobrze brzmiący w polski uchu wiersz czternastozgłoskowy, bo poezja, rymowanie i mówienie wierszem, to powszechny sposób komunikowania się bohaterów „Płaszcza i szponów”. Brzmi to może lekko odstraszająco, ale w praktyce komiks wprost oddycha niewymuszoną poezją, płynie rytmem wyrzucanych fraz, idealnie budując postaci, ich emocje, powagę sytuacji albo wręcz przeciwnie, spuszczając z niej teatralne nadęcie. A skoro o teatrze mowa, to choć przygody grupy barwnych awanturników (m.in. dwaj wspomniani szlachcice, piękne dony – Selena i Hermina, dumny Turek Kader i królik Euzebiusz) mają pozór autentyczności, są zarazem teatralnie przesadzone. Na tym polega wyjątkowość scenariusza Ayrolesa – wymyślając scenariusz komiksu, pisał go według najszlachetniejszych reguł gatunku, odwołując się w pierwszej kolejności do wielokrotnie wspomnianego na kartach „Płaszcza i szponów” Moliera. Mamy więc w komiksie plejadę postaci poddanych ostrzu satyry, jak choćby skąpiec Cenile, którego miłość do bogactw doprowadzi do zguby. Mamy zagmatwane wątki miłosne, które doprowadzają do niespodziewanych odkryć. Mamy satyrę społeczną, bo Księżyc zarządzany przez Selenitów, to tak naprawdę nadal Ziemia z jej bolączkami, uzurpatorami, spiskami i rządzą niepohamowanej władzy. W tej roli wystąpi książę Jan wsparty doświadczeniem przebiegłego kapitana Mendozy stojącego na czele armii Mimów.
Czyż to nie piękny koncept, by w tak rozgadanym komiksie zagrożenie nadciągało ze strony milczącego agresora? I czy nie jest budujące, że sztuka jest naturalnym środkiem komunikacji międzyludzkiej, a obiegową walutą wiersze? Chciałoby się rzec, takie rzeczy tylko na Księżycu.
Drugi tom „Płaszcza i szponów” to nadal komiks rewelacyjnie narysowany. Jean-Luc Masbou, o czym pisałem przy okazji recenzowania pierwszego tomu, kapitalnie radzi sobie z narzuconą konwencją przerysowania fabularnego, dając ilustracje ani na moment niepopadające w karykaturę, a jednocześnie żywe, plastyczne, tryskające dynamiką, imponujące detalem i kolorystyką – jeszcze śmielszą niż w poprzedniej części. Ma to uzasadnienie o tyle, że akcja dzieje się przecież poza Ziemią, więc można pewne reguły ponaginać – także te kolorystyczne. W ogóle studiując poszczególne kadry komiksu, widać, że Ayroles i Masbou to zgrany duet, a założenie, że wszystko, co spotyka bohaterów, oddycha sztuką słowa i obrazu, znajduje praktyczne zastosowanie w zabawach wizualnymi cytatami: a to mamy zabawną parafrazę „Tratwy Meduzy” Théodore Géricault, a to „Szkole Ateńskiej” Rafaela itd., itp. Takich tropów jest w tym komiksie wiele, a szukanie tego typu nawiązań sprawia dużo frajdy.
W końcu jest też „Płaszcz i szpony” komiksem o potężnym walorze edukacyjnym, bo poza czystą rozrywką, przynosi potężny zasób wiedzy z zakresu szeroko pojętej kultury, podanej w sposób nienachalny i naturalnie wpleciony w narrację. Kapitan korsarzy dryfujący na tratwie (wspomnianej Meduzy – dodajmy), wykrzykuje w przestrzeń tytuł wiersza Baudelaire’a „Albatros”, a lis i wilk dosiadający w towarzystwie Zbrojmistrza pegazów i hipogryfa, dyskutują, w jakich to dziełach literackich hipogryf pojawił się po raz pierwszy. Uwadze dociekliwych i erudycyjnych bohaterów nie ucieka oczywiście fakt, że wylądowali na Księżycu, co staje się powodem do snucia podobnych refleksji. A gdy ranny Don Lope pada na ręce przyjaciela, ten odzywa się do niego tytułem prekursorskiego dzieła filmowego Luisa Buñuela, krzycząc w rozpaczy: "Nie umieraj psie andaluzyjski". Pyszne, tym bardziej że wilk faktycznie pochodzi z Andaluzji, więc w planie fabuły wszystko się zgadza.
I tak. Domknięcie przygód bohaterów „Płaszcza i szponów” to komiks, który bez problemu wytrzymuje porównanie z częścią pierwszą. Duet Ayroles/Masbou nie opuszcza gardy, mężnie patrząc przygodzie prosto w oczy. W moim prywatnym podsumowaniu rocznym uplasował się w ścisłej czołówce najlepszych zeszłorocznych publikacji, a jako całość w gronie ulubionych komiksów ostatnich lat, bo jak intonują piraci „Hej ho! Czaszka i dwa piszczele. Takich bander jest niewiele!”.
Tytuł: Płaszcz i szpony integral II
- Scenariusz: Alain Ayroles
- Rysunki: Jean-Luc Masbou
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
- Data publikacji: 08.11.2021 r.
- Format: 220x300 mm
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 260
- Druk/barwność: kolor
- Komiks nr 350
- Wydanie: I
- ISBN: 978-83-66347-55-7
- Cena: 140 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza.
comments powered by Disqus