„Maska Omnibus” tom 1 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 19-01-2022 23:55 ()


Każdy z nas przywdziewa jakąś maskę. Co jednak by się stało, gdyby maska ta mogła naprawdę zmieniać rzeczywistość, a nie tylko przed nią chronić? Przekonuje się o tym pewien niezbyt sympatyczny, raczej nieudacznik i społeczny kozioł ofiarny  – Stanley Ipkiss, który w prezencie dla swojej dziewczyny Kathy kupuje stary eksponat za 135 dolarów. Po niemiłej przygodzie na mieście ofiaruje podarunek swojej ukochanej, jednocześnie słysząc tajemnicze głosy...

Scenarzysta „Maski”, John Arcudi, nie bawi się w podchody. Już po kilku stronach przechodzi do sedna. Tytułowy przedmiot zamienia każdego, kto go przywdzieje w szaloną bestię o niewyobrażalnej skłonności do przemocy, której nie powstydziliby się bohaterowie „Szalonych Melodii”. Z tym że tutaj jucha jest juchą, flaki flakami, a trup trupem. Na amen. Prawie. Zasady te nie dotyczą nosiciela maski, ponieważ ten zyskuje supermoce rodem z kreskówek. Tym samym pochłaniając kolejne strony komiksu, obcujemy ze swoistą animacją dla dorosłych, emitowaną w telewizji po godzinie 22. Arcudi wymyśla coraz to bardziej brutalne numery, aby zabawić czytelników i ukazać absurd sytuacji, w której ktoś, zwany tu przez policję i prasę – Wielkim Łbem – jest w stanie zachwiać strukturami miasta, robiąc głupie miny i na okrągło stroniąc sobie żarty ze wszystkiego i wszystkich, a przy tym ze sporą fantazją i uciechą rozwalać łby glinom i bandytom.

Ten balet błazenady i przemocy mógłby trwać  w nieskończoność. Wszak nieśmiertelność nosiciela pozwala mu dokonać czynów niesamowitych, przekraczających ludzkie pojmowanie. Spektakl kończy się dopiero w momencie, kiedy posiadacz zechce zdjąć maskę. No właśnie, kto przy zdrowych zmysłach pozbawi się takiej potęgi? Na szczęście Arcurdi unika monotonni, umiejętnie żonglując kolejnymi postaciami, ukazując nam destrukcyjny wpływ przedmiotu na różne osobowości, które pragną wykorzystać maskę w odmiennych celach (zemsta, sprawiedliwość sława, miłość…). I to jest najatrakcyjniejszy  element komiku.

Gdyby Arcudi chciał, mógłby stworzyć naprawdę wnikliwą satyrę na lata 90. ubiegłego wieku, ale wolał postawić na dobrą zabawę, czemu nie można się dziwić ani mieć mu za złe. W końcu fabuła przez niego napisana jest niczym innym, tylko dobrą, bezpretensjonalną rozrywką pokroju bezwstydnej radosnej orgii nastawionej na czystą przyjemność.  Jednak im dalej w las, tym śmielej porusza on społeczne problemy oraz tworzy charyzmatycznych bohaterów dźwigających na swoich barkach opowieść na czele z iście ennisowskim porucznikiem Kellawayem i przypominającym potwora Frankensteina Walterem.

Za warstwę wizualną „Maski” odpowiada znakomity Doug Mahnke, dla którego prace do scenariusza Arcudiego były niemal początkiem jego komiksowej kariery. Nieco undergroundowa estetyka z pierwszych rozdziałów na myśl przywodzi komiks brytyjski lat 80. Z czasem ustępuje ona w pełni dojrzałej, delikatnej linii. Styl Amerykanina nadal podąża w europejskim kierunku i kojarzyć się może z rysunkami Moebiusa („Powrót Maski”). Z kolei w trzeciej historii zamykającej ten omnibus („Maska Kontratakuje”) tusz na ilustracje Mahnkego kładą Keith Williams i Rich Perrota, a koloruje je Gregory Wright, co wywołuje sporą wizualną zmianę. Tonacja jest ciemniejsza, dużo tu kreskowania i grubych czarnych obrysów. Kadry robią się mroczniejsze i cięższe.

Którąkolwiek wizję sobie upodobamy, jedno jest wspólne dla wszystkich. Fantastyczna gra kreskówkowymi motywami. Środki wyrazu Wielkiego Łba wydają się nieograniczone. Owszem pewne komponenty obranej stylistyki przewijają się tu non stop, ale Mahnke wykorzystuje je na niezliczone sposoby. Warto dokładnie przyjrzeć się elementom drugiego planu, które często otrzymują własne życie (np. wypadające zęby). Ponadto znakomicie i widowiskowo operuje detalem (chyba nikt nie przywiązuje takiej uwagi do rysowania rozbitych szyb) oraz nadaje scenom akcji fenomenalnej dynamiki, uwypuklając unikalne cechy głównego bohatera, czyniąc z „Maski” wizualny majstersztyk.

Jeżeli ktoś tęskni za ostatnią dekadą ubiegłego wieku, w której obok „Przyjaciół” i „Z archiwum X” w telewizji była puszczana animowana „Maska”, to właśnie ma doskonałą sposobność do nostalgicznego powrotu w czasy dzieciństwa i doświadczenia czegoś, co większości z nas nie było dane. Majtki na głowę są dla naiwniaków, a widok Cameron Diaz nie powoduje już opadu szczeny na podłogę. Natomiast Arcudi i Mahnke nadal dają prawdziwego czadu.

 

Tytuł: Maska Omnibus tom 1

  • Scenariusz: John Arcudi
  • Rysunki: Doug Mahnke
  • Tłumaczenie: Marceli Szpak
  • Wydawca: Non Stop Comics
  • Premiera: 17.11.2021
  • ISBN: 978-83-8230-153-3
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Ilość stron: 376
  • Format: 170x260
  • Cena: 109,99 zł

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

Galeria


comments powered by Disqus