„Clifton” tom 5 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 02-01-2022 23:57 ()


Piąty tom „Cliftona” zabiera nas w przeszłość do lat 70. minionego wieku, co wcale nie oznacza, że emerytowany pułkownik MI5 podryguje na kartach komiksów w rytmie disco. Kulturowe przeobrażanie zostały poprowadzone przez Grega, De Groota (scenariusz) i Turka (rysunki) bardzo naturalnie, iż trudno dostrzec jakąś skrajną ewolucją w tonacji cyklu. Zmienia się moda, muzyka, samochody (bardzo udana stylizacja). Nie zmienia się zaś sam Clifton, będący opoką dla prawdy i sprawiedliwości i (nie zawsze) dla angielskich manier.

Oczywiście seria nie stoi w miejscu. Greg, a po nim De Groot starają się wprowadzić ją na nieco dynamiczniejszy poziom, w końcu świat prze do przodu. Technologia coraz to intensywniej wkracza w kolejne dziedziny ludzkiego życia, dlatego więcej tu pościgów samochodowych niż bieganiny, a sensacyjna sfera dominuje nad tą detektywistyczną. Niestety. I o ile uczciwie należy przyznać, że kryminalne zagadki wymyślone przez Macherota nie były zbyt wyszukane, to te zaproponowane przede wszystkim przez De Groota, który odpowiada za fabułę trzech z czterech znajdujących się tu albumów, są dość wtórne, a tym samym nie wywołują odpowiedniego napięcia. Żal przede wszystkim historii „Pseudonim Lord X”, w której Clifton stara się rozpracować groźną szajkę przestępczą, wstępując w jej progi. Co prawda zakończenie zaskakuje, choć ostatecznie chyba bardziej rozczarowuje, niż przynosi satysfakcję z lektury.

W ogóle można odnieść wrażenie, że przygody Cliftona wchodzą na jałowy bieg. A potencjalne pokłady humoru wynikające z fabularnych pomysłów zostają nie w pełni wykorzystane. De Groot bazuje na powtórzeniach tych samych żartów, co nie zawsze przynosi pożądane skutki. Dowcip z wypisywaniem mandatów głównemu bohaterowi przez nadgorliwych funkcjonariuszy policji szybko zaczyna być przewidywalny i nudny. Z drugiej strony De Groot znakomicie rozwinął postać miss Patridge, która odgrywa znacznie większą i zabawniejszą rolę niż w poprzednich albumach. Służbowa relacja między nią a Cliftonem została zbudowana na komizmie słownym i sytuacyjnym i zdecydowanie stanowi najmocniejszą stronę omawianego albumu.

Co do warstwy graficznej, to uległa ona za sprawą Turka zdecydowanemu unowocześnieniu. Postaci są pełniejsze, ładniejsze i dynamiczniejsze. Kadry charakteryzują się większą przestrzenią, choć nadal obfitują w architektoniczne detale. Drugi i trzeci plan okraszony jest niezbędnymi dla oddania realizmu tej historii szczegółami, które udanie komponują się karykaturalnym wizerunkiem bohaterów, tworząc atrakcyjną dla oka ucztę. Być może gdyby fabularna fantazja i pomysłowość De Groota szła w parze ze starannością i precyzyjnością Turka, otrzymalibyśmy ciekawsze opowieści. Stało się jednak inaczej, tak jakby era kolorowego disco wyssała z Cliftona życie, lecz nie wątpię, że ten odświeżony wizerunek detektywa amatora może spodobać się czytelnikom o wiele bardziej niż klasyczne, nieco staroświeckie, aczkolwiek niepozbawione duszy komiksy Macherota.

 

Tytuł: Clifton tom 5

  • Scenariusz: Greg, Bob de Groot
  • Rysunki: Turk
  • Przekład: Marek Puszczewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 10.11.2021 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Stron: 176
  • Format: 216x285
  • ISBN:  978-83-281-5022-5
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus