„Usagi Yojimbo Saga. Legendy” - recenzja
Autor: Dawid Śmigielski
Redaktor: Motyl
Dodane: 24-12-2021 23:00 ()
Niniejszy tom poświęcony przygodom Miyamoto Usagiego to dzieło specyficzne. Przenosi nas ono bowiem w przeszłość, aż 1992 roku, kiedy legenda długouchego królika na rynku komiksowym była dopiero budowana, a Stan Sakai zapragnął wówczas stworzyć, coś, czego jeszcze nie rysował, a mianowicie dinozaury. Jednak wbrew pozorom nie cofnął swojego bohatera miliony lat wstecz, tylko posłał go w daleką przyszłość, aby ten mógł zmierzyć się z ninja-androidami, władać laserowym ostrzem, sterować myśliwcem i unieszkodliwić superbroń masowego rażenia. I choć wszystko to brzmi znajomo, to hołd i fascynacja, jaką Sakai oddał w tworzonym w ciągu kilku lat „Usagim w kosmosie” „Gwiezdnym Wojnom”, Jackowi Kirby’emu, Moebiusowi i ogólnie fantastyce naukowej, broni się bez cienia wątpliwości. Autor zmienił scenografię, ale duch opowieści samurajskiej unosi się tu nad każdą planszą. Wszak honor i oddanie są ważne nawet w najdalszych zakątkach odległej galaktyki.
Przefiltrowana przez ograne motywy opowieść raczej niczym nie zaskakuje. Dla obeznanego z popkulturą czytelnika, wszystkie pojawiające się tu zwroty akcji, motywacje bohaterów i chwyty dramatyczne są czytelną grą autora z odbiorcą, lecz nie zmienia to faktu, że Sakai po mistrzowsku łączy poszczególne elementy układanki w fascynujący fresk w duchu retro przygody. Przy tym rozrysowuje on wiele plansz, których tylko detale zdradzają zmianę konwencji. Jednak nie to było jego prawdziwym celem. Kosmos… Wszechświat pełen potężnych gwiezdnych pancerników, majestatycznie orbitujących zamków, zwinnych myśliwców, wymyślnych blasterów, niezwykłych zbroi i planet zadziwiających swoją fauną i florą, zamieszkanych przez wielkie robale i groźne dinozaury oczywiście to fascynujące tło dla zmagań Usagiego, Tomoe, Rhogena i pozostałych bohaterów walczących o przyszłość klanu Shirohoshi.
Dzięki niekanoniczności „Usagiego w kosmosie” Sakai mógł pozwolić sobie na więcej niż w głównej serii. Przede wszystkim rozwinął wątek miłosny między długouchym komandorem a Tomoe, który, co prawda jest tu zbudowany bardzo filmowo, że owo uczucie po prostu eksploduje, zamiast powoli dojrzewać, to ów zabieg nie przeszkadza w pełnej akceptacji emocjonalnego związku zakochanych. A że Sakai oprawia go sporą dawką tragizmu, tym bardziej zyskuje on na wiarygodności. Jednak na jeszcze mocniejsze, a w zasadzie po prostu bezwzględniejsze podejście do swoich bohaterów zdecydował się Sakai w „Senso”, czyli wariacji na temat „Wojny światów” Herberta George’a Wellsa. Urodzony na Hawajach autor snuje opowieść o tym, jak wyglądałoby starcie samurajskich wojsk z obcymi w XVII wieku.
I można tę fantazję potraktować jako swoisty ostatni akt opowieści o przygodach Usagiego i spółki. Wielka odbywająca się tu bitwa z niszczycielskimi trójnogami to apogeum możliwości i poświęcenia najodważniejszych wojowników. Sakai nie oszczędza tu nikogo. Wśród głównych bohaterów trup ścieli się gęsto. Dramatyczne wybory stojące ponad przynależnością klanową służą tylko jednemu celowi – ocaleniu całego narodu. W „Senso” nawet najczarniejsze dusze zyskują pozytywne oblicze, a najzagorzalsi przeciwnicy łączą się we wspólnej walce. I tak jak w kosmicznych dziejach, tak i tutaj miłosny wątek między Usagim i Tomoe znajduje się w centrum uwagi. Jednak tym razem nauczony doświadczeniem Sakai kieruje go na dojrzalsze i jeszcze tragiczniejsze/przejmujące tory. Bo o ile przedstawione uczucie na łamach kosmicznej scenografii było przede wszystkim sprawną grą z konwencją kina nowej przygody, o tyle na tle maszerujących przez Japonię zabójczych maszyn, związek Usagiego i Tomoe przyjmuje formę romantycznego poświęcenia niedoszłych kochanków, którym na drodze do szczęścia stanęli nie tyle obcy z kosmosu, ile klanowe prawa i obowiązki.
Sakai poradził sobie w starciu z prozą Wellsa równie znakomicie, co Alan Moore na łamach „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”, co wcale nie jest takim prostym zadaniem, o czym przekonał się naczelny hollywoodzki bajarz dla dorosłych – Steven Spielberg. Sakai zaś udanie operuje otrzymaną materią, transferując fantastyczno-naukowe elementy w ramy opowieści o feudalnej Japonii, doprawiając ją sporą popkulturową dawką pochodzącą z Kraju Kwitnącej Wiśni, silnie wpływającą od kilku dekad na wyobraźnie współczesnych zjadaczy popcornu.
„Legendy” uzupełnia kolorowa historia „Yokai” powstała na 25. urodziny Usagiego, opowiadająca o kolejnym już spotkaniu głównego bohatera z łowcą demonów Sasuke. To typowy komiks miecza, w którym Sakai na warsztat bierze legendę o „Nocnym korowodzie stu demonów”. Na pierwszy rzut oka nie jest to najwybitniejszy komiks. Chęć ukazania japońskiego, bogatego folkloru góruje nad scenariuszem, który niekoniecznie trzyma w napięciu, lecz ostatnia strona w wykonaniu mistrza przesądza sprawę i czyni z „Yokai” lekturę godną zapamiętania nie tylko ze względu na jej barwną odsłonę.
„Usagi Yojimbo Saga. Legendy” to doskonała pozycja dopełniająca główną, wielotomową serię. Ukazuje ona kunszt Stana Sakai. Jego nieograniczoną pomysłowość, obłędną umiejętność żonglerki znanymi i ogranymi już motywami oraz fenomenalne panowanie nad planszą zarówno w warstwie językowej, jak i wizualnej. Powstałe skokowo na przestrzeni ponad dwóch dekad zawarte tu historie dają nam wgląd na ewolucje stylu tego nietuzinkowego artysty, który z czasem doszedł do absolutnej perfekcji, czego „Senso” jest najlepszym przykładem. Jeżeli zatem ktoś ceni sobie niezobowiązującą zabawę, inteligentny dialog z popkulturą, wartkie scenariusze, bohaterów z krwi i kości, oraz zapierające dech w piersiach batalistyczne rysunki przełamywane intymnymi kadrami wypełnionymi całym spektrum emocji, a jednocześnie nie ma ochoty „wikłać się” w kupowanie tak długiej serii, jaką jest „Usagi Yojimbo”, to ten tom jest idealną okazją, aby poznać prawdziwą Legendę.
Tytuł: Usagi Yojimbo Saga. Legendy
- Scenariusz: Stan Sakai
- Rysunki: Stan Sakai
- Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 07.12.2021 r.
- Druk: czaro-biały
- Oprawa: miękka
- Format: 145 x 205 mm
- Stron: 560
- ISBN: 978-83-281-4905-2
- Cena: 89,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksów do recenzji.
comments powered by Disqus