„Wszędzie biały” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 04-12-2021 23:56 ()


W 1831 roku na południu Stanów Zjednoczonych zbuntowany niewolnik Nat Turnet, stojąc na czele gangu, natchniony cytatami z Biblii (potrafił czytać i pisać) dokonał szeregu mordów na białych Amerykanach. Większość ofiar wywodziła się z rodzin posiadaczy ziemskich. Wiek i płeć pomordowanych nie miały znaczenia, selekcji dokonywał ślepy los.

Rok później w miejscowości Canterbury w stanie Connecticut, Prudance Crandall, nauczycielka i jednocześnie właścicielka szkoły Canterbury Female School, decyduje, że będzie przyjmować do swojej placówki edukacyjnej wyłącznie uczennice o czarnym kolorze skóry. Miejscowa ludność zamiera w oburzeniu, wciąż pamiętając zbrodnie Nata Turnera. Gdy szok mija, zaczyna robić wszystko, by pokrzyżować kobiecie plany. Środkami perswazji stają się truchła zwierząt wrzucane do zapasów wody pitnej, powszechna odmowa świadczenia usług wszelakich, ekskrementy rozsmarowane na drzwiach szkoły czy w końcu aresztowanie nauczycielki. Wygrany przez Crandall proces sądowy nie zmienia sytuacji szkoły i uczennic, a wręcz ją pogarsza. Mieszkańcy gotują się do ostatecznych rozwiązań.

Tak się zaczyna komiks „Wszędzie biały”, dzieło scenarzysty Wilfrida Lupano i rysownika Stéphane Ferta. I jakkolwiek przytoczony zarys fabuły nie wydawałby się nielogicznym pasmem błędnych decyzji ignorujących nastroje społeczne panujące w Stanach Zjednoczonych XIX wieku, historia Canterbury Female School jest udokumentowana w faktach, a Prudance Crandall doczekała się dedykowanego sobie muzeum, czego dowodem jest posłowie do „Wszędzie białego”, które wyszło spod pióra kustoszki owego muzeum, Joanie DiMartino. Mając do czynienia z tak wyjątkowym materiałem źródłowym, w zasadzie warto postawić tylko jedno pytanie: czy twórcy komiksu perypetie nauczycielki i uczennic szkoły w Canterbury byli w stanie ubrać w odpowiedni ekwiwalent słowno-wizualny?

Nie bawiąc się w stopniowanie napięcia, powiem, że „Wszędzie biały” to komiks bardzo udany, sprawiedliwie rozdzielający po połowie zasługi, jakie każdy z dwójki twórców wniósł do tego tytułu, co nie jest znów aż tak częstym przypadkiem.

Scenarzysta Wilfrid Lupano poprowadził historię w sposób mądry, decydując się na rozwiązanie obarczone chyba największą skalą trudności, czyli opowiedzenie losów uczennic szkoły w Canterbury poprzez nakreślenie ich zróżnicowanych charakterów i temperamentów tak plastycznie, że nić sympatii między czytelnikiem a bohaterkami pojawia się od razu, bo tych dziewczyn nie da się nie lubić. Eliza, Sara, Jerusha, Maria i reszta uczennic szkoły panny Prudance to kapitalne typy ludzkie, obdarzone poczuciem humoru, wrodzoną mądrością, hardością ducha i  potrzebą społecznej sprawiedliwości.

Scenariusz komiksu utrzymany jest w duchu powieści Louisy May Alcott „Małe kobietki”, gdzie skrajnie różne osobowościowo bohaterki tworzą wyjątkową wspólnotę, a tony serio przeplatane są scenkami humorystycznymi. „Wszędzie biały” to zarazem bardzo filmowy komiks, zbudowany z dramaturgicznym wyczuciem budowania napięcia poprzez  przenoszenie uwagi czytelnika między zantagonizowanymi stronami. W zasadzie ten komiks to gotowy materiał filmowy, więc nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś pokusił się o adaptację. Jest we „Wszędzie białym” co prawda lekkie zachwianie proporcji i forsowanie czarno-białej (nomen omen) wizji świata, bo obawy społeczności  Canterbury są wyłącznie wyśmiewane, ale z punktu widzenia tego wyłącznie zagadnienia – dopuszczenia czarnoskórych obywateli do cywilizacyjnych przywilejów, jak edukacja, zupełnie zrozumiałe.

To nie wszystkie tematy, jakie porusza Lupiano. W oczywisty sposób pojawia się we „Wszędzie białym” również wątek emancypacji kobiet, jako że to właśnie kobiety zostają przez lokalną społeczność napiętnowane i pozbawione prawa samostanowienia. Scenarzysta idzie krok dalej i w kontekście tego, że lokalny kościół staje się miejscem zbiórki wszystkich przeciwników reformatorskich poczynań dyrektorki Crandall, niektóre z dziewczynek zaczynają szukać duchowości poza strukturami sformalizowanej religii, zwracając się ku wierzeniom pierwotnym.

Stéphane Fert, mierząc się z tematem rasizmu, postawił na środki wizualne zdejmujące trochę ciężaru ze scenariusza Lupiano. Jest więc we „Wszędzie białym” wbrew tytułowi kolorowo, zatęchły światek mieściny w Connecticut nurza się w pastelowych barwach, a rysunek przywodzi na myśl stylistykę, jaką posługiwał się Cyril Pedrosa w „Złotym wieku” – z tym że omawiany tytuł nie jest aż tak barokowo zdobiony. We „wszędzie białym” to, co istotne rozgrywa się między postaciami, z czym Fert radzi sobie doskonale – oddając bogactwo mimiki bohaterów, skalę emocji, ich dynamikę i lekko karykaturalne kontury świata. Dzięki temu ten ciężki tematycznie komiks czyta i ogląda się niezwykle lekko. Przyznaję, że do żadnych komiksowych bohaterów nie czułem w tym roku większej sympatii niż do tej grupki dzielnych dziewczyn. Bardzo dobry komiks.

We wspomnianym posłowiu napisanym przez Joanie DiMartino poznajemy życiorysy kilku prawdziwych uczennic szkoły Prudance Crandall. Poznajemy też praktyki przezornej dyrektorki, która np. świadomie nie prowadziła rejestru uczennic, by zapewnić ich rodzinom bezpieczeństwo. W 1995 roku stan Connecticut uczynił Prudance Crandall oficjalną patronką stanu.

 

Tytuł: Wszędzie biały

  • Scenariusz: Wilfrid Lupano
  • Rysunki: Stéphane Fert
  • Tłumaczenie: Ada Wapniarska
  • Wydawca: Timof Comics
  • ISBN: 978-83-66347-75-5
  • Format: 210X282
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 144
  • Druk/barwność: kolorowy
  • Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dorośli
  • Komiks nr 349
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 18 października 2021 r
  • Cena: 99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza. 


comments powered by Disqus