„Dracula” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 30-11-2021 22:48 ()


Kolejny komiks Alberto Brecii od wydawnictwa Non Stop Comics i wydawałoby się, że kolejna adaptacja, jak to było w przypadku „Mitów Cthulu”. Ale nie tym razem. Bo niewielkich rozmiarów zbiór pięciu historii o najsłynniejszym z wampirów ma niewiele wspólnego z pierwowzorem literackim Brama Stokera. Oczywiście, wszystkie didaskalia się zgadzają – Dracula mieszka w posępnym zamku na uboczu, sypia w trumnie, ma wiernego lokaja i paraduje w czarnej pelerynie, ale to tyle w kwestii podobieństw. Bo Alberto Breccia pracując w 1983 roku nad „Draculą”, który miał się ukazać rok później w Hiszpanii, miał na myśli zupełnie inny rodzaj wampiryzmu niż ten gotycko-romantyczny.

W 1983 roku dogorywa w ojczyźnie artysty, Argentynie, wojskowa junta, ostatecznie złamana przegraną z Brytyjczykami wojną o Malwiny (w optyce geopolitycznej Brytyjczyków – Falklandy). A jak słusznie pisze włoski twórca Daniele Brolii w posłowiu do „Draculi” zatytułowanym „Stara krew”, upadające dyktatury są najbardziej okrutne i bezwzględne. Alegorycznym zapisem ducha tego historycznego momentu jest właśnie zbiorek „Dracula”, w jakimś sensie rezonujący z głośnym „Perramusem”, rozliczeniowym dziele napisanym przez Breccię wspólnie z Juanem Sasturainem. Omawiany komiks nie ma aż atak daleko idących ambicji, jest raczej doraźną próbą egzorcyzmowania demonów poprzez groteskę i wisielczy humor, wydaje się być artystycznym wygłupem i potrzebą chwili. „Dracula” jest też, co niewątpliwie trzeba uznać za sensację, pierwszym kolorowym tytułem Mistrza wydanym w Polsce.

Tematyka czterech z pięciu nowelek zawartych w „Draculi”, samych  z siebie fabularnie dość błahych, nabiera głębszego sensu, gdy uznamy za pewnik jej alegoryczną formułę. Mamy więc opowiastkę o wampirze, który nie potrafi już wysysać krwi ze swoich ofiar, bo jego kły są w rzeczywistości starczą, sztuczną szczęką. W innej zakochany wampir przetacza własną krew konającej ukochanej - ofierze, bo bez niej jego istnienie wydaje się pozbawione sensu. W otwierającej komiks historyjce Dracula pada pod ciosami Supermana, ale ten nie okazuje się niezwyciężonym herosem, bo na miejsce starego, poczciwego wampira, pojawia się dużo bardziej krwiożercza bestia. W chyba najbardziej przejmującej odsłonie przygód hrabiego ponurej satyrze „Byłem legendą”, Dracula, ten stary ciemiężca, widząc zmiany, jakie zachodzą w kraju na wskutek rządów wojskowej junty, przerażony skalą ich brutalności, szuka bezpiecznego schronienia w kościele. Jedyną opowiastką zdającą się nie mieć wymiaru politycznej alegorii, jest „Poe? Fuj!”, zabawny hołd, jaki Breccia składa amerykańskiemu klasykowi romantyzmu.

Warto jeszcze na moment zatrzymać się przy pozornie pociesznej wizji Draculi, jaką zaproponował w komiksie twórca „Mort Cindera”. Bo rzeczywiście jest tak, że z początku budzący grozę potwór, bardzo szybko zamienia się na kolejnych stronach i kolejnych odsłonach zbiorku w istotę godną pożałowania, ofiarę potężniejszych zagrożeń, o wiele bardziej bezwzględnych w swojej istocie. W ten sposób udaje się Brecci sprzedać tragiczny paradoks wszelkiego rodzaju dyktatur, które z czasem stają się częścią wspólnotowej świadomości, wpływają na jej charakter i proces zrozumienia danego społeczeństwa.  W przypadku ojczyzny Brecci jest o tyle ważne spostrzeżenie, że jak pisze Daniele Brolli, Argentyna to kraj wielu demonów. W końcu generałowie junty nie zostali należycie osądzeni, a na historii narodu nieustannie kładzie się cieniem pomoc, jaką kraj udzielił w zamian za korzyści, nazistowskim urzędnikom po upadku III Rzeszy.

Jak wypada Breccia w kolorze? Chyba trochę gorzej niż w czerni i bieli, ale jak zwykle, co najmniej, intrygująco. Pod względem stylistycznym to Breccia wyzbyty formalnych zahamowań, o kresce ekspresjonistyczno-pijacko rozchwianej, świecie detali zachodzących na siebie i kadrach o sile plakatowych komunikatów.  Z tego rodzaju ekspresją mieliśmy już do czynienia w „Perramusie”, który zaczął powstawać chwilę przed pracą Brecci nad „Draculą”. W komiksie dominuje brudna, zgniła kolorystyka idealnie podbijająca groteskowo przerysowany świat terroryzowany przez tracącego na znaczeniu wampira. Te prace w jakimś sensie bardzo przypominają mi ilustracje książkowe polskiego, wybitnego ilustratora, Janusza Stannego. Niezwykle cennym dodatkiem są szkice Brecci, dające wgląd w warsztat artysty.

„Dracula” to komiks dla zdeklarowanych wielbicieli talentu Alberto Brecci, jednak przygodę potencjalnym, nowym fanom mistrzowskich realizacji argentyńskiego klasyka, sugerowałbym zacząć od „Mort Cindera”.

 

Tytuł: Dracula

  • Scenariusz: Alberto Breccia
  • Rysunki: Alberto Breccia
  • Tłumaczenie: Aleksander Donakowski
  • ISBN: 978-83-8230-147-2
  • Oprawa: twarda
  • Ilość stron: 88
  • Format: 194x280
  • Cena: 55,00 zł
  • Premiera: 22.09.2021 r. 

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus