„Ptaki Nocy. Wielkie łowy” - recenzja
Dodane: 29-11-2021 23:57 ()
Sporym zaskoczeniem było dla mnie, że Egmont postanowił kontynuować wydawanie „Ptaków nocy” pióra Gail Simone. Pierwszy tom ukazał się przy okazji premiery filmu i cieszy fakt, że mimo umiarkowanego sukcesu passion projectu Margot Robbie wydawca zdecydował się przestawiać polskim czytelnikom dalsze perypetie Barbary Gordon, Black Canary i Huntress.
Przyjaźń Barbary i Kanarka się zacieśnia, a Huntress z natury samotniczka uczy się działać w drużynie. Każda z bohaterek zmaga się z personalnymi problemami, jednocześnie mogąc wzajemnie na sobie polegać, czy to w trakcie misji, czy poza nią. Simone rozumie, że komiks, który ma zbudować wokół siebie fanbazę, musi stawiać na relacje. Naprawdę przyjemnie śledziło mi się, jak trzy indywidualistki docierają się ze sobą, co nie obywa się bez dram czy przyjacielsko-złośliwego humoru. Całe szczęście, że panie postanowiły współpracować, bo to, z czym się mierzą, byłoby trudne do ogarnięcia w pojedynkę. A dzieje się w „Wielkich łowach” niemało. Huntress rozpracowuje sektę, Canary próbuje przepracować wydarzenia z poprzedniego tomu, a baza dziewczyn zostaje zaatakowana (co jest częścią bat-crossovera „War Games” i jedyną nie do końca klarowną częścią komiksu bez znajomości „WG”). I to zaledwie połowa tomu. Później robi się naprawdę ciekawie, gdy Ptaszyny postanawiają działać mobilnie i po drodze spotykają szereg ciekawych żeńskich postaci z Lady Blackhawk na czele.
Rzeczą, którą wielu współczesnych czytelników może sobie poczytywać za spory minus, jest oprawa graficzna. Po przeczytaniu drugiego tomu, muszę przyznać, że mnie te rysunki rażą. Gdy lata temu czytałem komiks cyfrowo, jakoś to specjalnie nie uwierało, ale teraz na papierze, w większym formacie niż ekran telefonu czuję lekki dyskomfort. Jak na komiks stargetowany do wszystkich (nie wyłącznie do chłopców w okresie dojrzewania), a do tego taki, który ma stawiać na siłę fizyczną i siłę woli herosek zbyt często „szczuje cycem”. Nieważne, w jakiej sytuacji są nasze protagonistki, zawsze wyglądają przesadnie seksownie, co momentami mimo woli odbiera uwagę dobremu scenariuszowi. Mniej epatujące walorami są prace pozostałych artystów w tym albumie, przy czym jednak tamci rysownicy prezentują gorszy warsztat od Benesa. Taka, a nie inna oprawa graficzna to znak czasów, który na szczęście odchodzi do lamusa, gdzie powinien już dawno odejść niestety wciąż aktywny zawodowo Greg Land – autor części okładek – znany z tego, że tworzy, odrysowując kadry z filmów pornograficznych…
Nie zmieniłem zdania, że „Ptaki nocy” to po moim ukochanym „Secret Six” najlepsza seria Gail Simone, a im dalej, tym przygody Ptaszyn stają się lepsze. Jeśli podobał Wam się pierwszy tom, to śmiało sięgnijcie i po ten – jest lepszy. Jeśli natomiast miałoby to być pierwsze spotkanie z tą drużyną, to radzę jednak zacząć od „Tajemnic i morderstw”, by zobaczyć, jak rozwija się przyjaźń i współpraca trójki bohaterek. Przy czym miejcie na uwadze, że w komiksie „Ptaki nocy” próżno szukać Harley Quinn. Powrotu do serii po latach nie żałuję i na pewno sięgnę po kolejny tom, która niedawno ukazał się w USA. Trzymam kciuki, że Egmont wyda go i u nas.
Tytuł: Ptaki Nocy. Wielkie łowy
- Scenariusz: Gail Simone
- Rysunki: Ed Benes
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 29.09.2021 r.
- Oprawa: twarda
- Druk: kolor
- Papier: kreda
- Format: 170x260
- Stron: 360
- ISBN: 978-83-281-9616-2
- Cena: 109 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus