„Najemnik Medox” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 26-11-2021 23:28 ()


Czy jest sens wydawać komiks, który przeleżał w szufladzie trzydzieści lat? Czy warto wracać do rzeczy, które nie są już przecież pierwszej świeżości? Przykład komiksu „Najemnik Medox” daje jednoznaczną odpowiedź, że jak najbardziej warto, pokazuje też, że w szufladach polskich autorów mogą kryć się jeszcze inne perełki, bo, że komiks Marka Bieleckiego i Jacka Dąbały taką perełką jest, jestem przekonany w pełni. Dzięki Kulturze Gniewu w moje ręce wpadł komiks świetny, interesujący, stworzony w stylu, który uwielbiam. Komiks bezpretensjonalny, niesilący się na zbawianie świata, a stawiający sobie za zadanie zaciekawienia czytelnika i sprawienia, żeby te kilkadziesiąt minut, które poświęci na lekturę, było rozrywką na wysokim poziomie. Zadanie wykonany w 101%, lektura zapadnie w mojej pamięci na długo, a  komiks z pewnością będzie w tegorocznej „topce” na podium.
 
Od czasu ukazania się niniejszej publikacji pojawiło się już w sieci kilka recenzji tego albumu, więc być może trudno będzie napisać coś nowego, natomiast faktem jest, że dobrze się dzieje, że komiks ten nie znika w odmętach wirtualnego świata, a żyje wśród czytelników, bo najnormalniej w świecie na to zasługuje. Pewnie, że można napisać dużo o inspiracjach czy podobieństwach do innych wielkich przedstawicieli starej polskiej szkoły jak „Funky Koval” czy wskazywać takie nazwiska jak Grzegorz Rosiński, czy Paolo Serpieri („Druuna”), o których mówi sam rysownik. Pewnie, że na różnego rodzaju podobieństwa wskazywać można. Pytanie, czy warto i czy jest sens? Czy nie lepiej oceniać tę produkcję jako samodzielny byt i komiks bez korzystania z prostych odwołań do przeszłości? Według mnie warto, bo pod  tym względem broni się on samodzielnie.
 
W historii mamy bowiem oto niejakiego Medoxa nieco standardowego bohatera, rządowego najemnika, który poza udaremnianiem różnego rodzaju szwindli lubi też zabawić się z panienkami, wziąć udział w wyścigach czy ot tak wdać się w jakąś awanturkę. Coś się musi dziać przecież w tym smutnym jak… a zresztą wiecie, o co chodzi. I na takim awanturniczym trybie życia płynie Medoxowi czas, aż do momentu, w którym pakuje się w kłopoty przy jednej z kosmicznych afer. Stawką jest nie tylko ogromne bogactwo, ale i samo życie. Dla Medoxa sytuacja idealna. W końcu dzieje się coś „kozackiego”.
 
Recenzowana pozycja to bezkompromisowa rozrywka podana w najczystszej postaci. Komiks ten ma nas interesować, a jego lektura ma bawić i tak de facto jest. Niezliczone bójki, sporo pięknych kobiet w niedwuznacznych sytuacjach, zręczna intryga i zwroty akcji. Wszystko to znajdujemy tutaj w ogromnej ilości, co razem jest sprawdzoną receptą na sukces. Nie ma tu „rozkmin” o sensie życia czy nikomu niepotrzebnych dłużyzn (i to pomimo naprawdę dużej ilości tekstu, jaki zawarto w dymkach dialogowych). Jest nieskrępowana niczym akcja, która – co podkreślić trzeba – rozpisana została bardzo zręcznie i bardzo poprawnie. Ta przygodowa historia w realiach science fiction jest tym, czym komiks rozrywkowy być powinien i wręcz trudno wskazać na jakiś jego brak czy na element, do którego można się doczepić. Jest to stara polska szkoła w najlepszym wydaniu, przez co dziś po tych 30 latach, śmiało mogę określić album jako perełka, która warta była odkrycia. Być może przy wydaniu go wówczas, tuż po stworzeniu, komiks byłby „jednym z wielu”, natomiast dziś jest jednym z nielicznych, jest prawdziwym diamentem.
 
„Najemnik Medox” to oldschool i to zarówno fabularnie, jak i graficznie. Utrzymana w albumie czarno-biała konwencja doskonale się sprawdza, kreując atmosferę historii. Jacek Dąbała nie bierze jeńców, jest bezkompromisowy – jak cała opowieść – przez co nie brakuje tutaj naprawdę dobrze narysowanych bitek i awantur, ale i wielu ponętnych kobiet ukazanych w pełnej krasie. Jeszcze więcej jest różnego rodzaju kosmicznych pojazdów, a nasze oczy cieszy dbałość o szczegóły, których na rysunkach nie brakuje. Jako że to historia mocno awanturnicza to i na planszach mamy mnóstwo dynamiki i efektownych ujęć. Rysownik owszem operuje kliszami, ale czyni to w wyborny sposób, dzięki czemu dostajemy tak wysoki graficznie album i to stworzony przed 30 laty. Nic dodać, nic ująć - w warstwie rysunkowej mamy do czynienia z rzeczą wyborną.
 
„Najemnik Medox” mnie zachwycił. Zachwycił mnie swoją czystą rozrywką, którą oferuje. Zachwycił awanturniczą atmosferą, pięknymi damami, interesującym głównym bohaterem, dobrym scenariuszem i równie dobrymi rysunkami. Swoim starym klimatem sprawił, że cieszyłem się jak dzieciak, przerzucając kolejne strony tej historii. Lektura „Medoxa” sprawiała mi taką samą frajdę jak czytanie starszych komiksów Jacka Michalskiego, a to komplement napisany moim „piórem” już z najwyższej półki. I na tym zakończmy recenzję tego albumu…

 

Tytuł: Najemnik Medox

  • Scenariusz: Jacek Dąbała
  • Rysunki: Marek Bielecki
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data wydania: 29.10.2021 r.
  • Druk: czarno-biały
  • Oprawa: twarda
  • Format: A4
  • Stron: 52
  • ISBN: 978-83-66128-80-4
  • Cena: 49,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus