„Amazing Spider-Man” tom 2: „Przyjaciele i wrogowie” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 23-11-2021 07:03 ()


Ha, Ha, Ha, Hi, Hi, Hi, He, He, He… Hecheszki śmieszki i tak cały czas – to obraz współczesnego Spider-Mana. A może należy przemianować go na Stand-uper-Mana? Poczucie humoru jest nieodłącznym elementem Pająka, ale zazwyczaj niosło ze sobą jakiś konkretny cel. Klasyczne odreagowywanie stresu podczas śmiertelnych pojedynków, zmieniło się w nieustanne żartowanie ze wszystkiego i na każdym kroku. Kiedyś Peter szedł do swojej starej ciotki May i eleganckim dowcipem rozładowywał wszelkie zmartwienia i napięcia. Jednak pod nie tak znowu grubą warstwą żartownisia, krył się wrażliwy mężczyzna, który oparcie miał w swojej pięknej żonie. I tu już żaden żart nie był potrzebny, wystarczyła szczera rozmowa i sama obecność kochających się ludzi. Dzisiaj ten mężczyzna zamienił się w niedojrzałego głupka, dołączając do sporej grupy jemu podobnych bohaterów.

Czy przemawia przeze mnie nostalgia? Tak. Jednak czy Spencer nie obiecywał powrotu do korzeni? Obiecywał. I owszem, w małej części dotrzymał słowa. A mianowicie w rewelacyjnie rozpisanej scenie rozmowy Spider-Mana z Black Cat na dachu jednej z nowojorskich czynszówek.  Spencer jawnie kpi i ironizuje z „One More Day”, lecz nie samo obrócenie koszmarnej zagrywki Marvela o zamieceniu pod dywan sporej części życia Petera Parkera w żart jest tu najtrafniejsze, a ukazanie konsekwencji takich bezrefleksyjnych działań, które są gaszeniem pożaru benzyną. Spencer w przejmujący sposób oddał zagubienie Felicji Hardy, niepamiętającej tego, kto się kryje pod maską Spider-Mana, a tak naprawdę zagubienie nas wszystkich, starszych czytelników. W pewnym momencie Kocica mówi do Pająka: „Nie chodzi o to, że się w Tobie podkochuję, bo tak nie jest. Pewnie, czasem kokietuję, ale coś nas łączyło. Prawdziwe uczucie. I teraz jest tak, jakby brakowało mi części mojego życia. Zasługuję na to, żeby pamiętać… Zasługuję na coś lepszego”. Czy można uczciwiej i wprost wyrazić potrzeby i wątpliwości dzisiejszego, dojrzałego już czytelnika komiksu zniechęconego poczynaniami Marvela?

Fascynująca jest ta zagrywka Spencera, pozwalającego sobie na chwilę głębokiej refleksji, a przy tym zgrabnie nawiązującego do wzruszającej historii „The Kid Who Collects Spider-Man”. Jednak finał tej niezwykle emocjonalnej sceny „położył” całkowicie swoimi koślawymi rysunkami Humberto Ramos, nieumiejący oddać z odpowiednią wrażliwością całej intymności i powagi spotkania dawnych partnerów, których łączy coś więcej niż przebieranie się w kolorowe kostiumy. Do tego potrzebna jest, chociaż odrobina empatii, a Ramos w tym przypadku w ogóle jej nie posiada. Przeważnie radzi sobie z widowiskową akcją, akrobacjami Spider-Mana, bijatykami i ucieczkami, lecz całą mimikę bohaterów sprowadza do rozdziawionych szeroko ust lub innych dziwnie wyglądających grymasów. Narysowane zaś przez niego grubą kreską łzy spływające po policzkach Felicji to chyba jedno z najgorzej wykonanych przedstawień wzruszonej kobiety w historii komiksu. I owszem, nie wątpię, że jego prace prezentowałyby się zdecydowanie lepiej, gdyby współpracował ze zdolniejszymi Inkerami i kolorystami, bo ci tradycyjnie robią wszystko, aby nie zapamiętać ich nazwisk.

Drugi tom serii pisanej przez Spencera, jak wskazuje podtytuł („Przyjaciele i wrogowie”) skupia się rozwinięciu wątków rozpoczętych w poprzednim albumie. Życie Petera gmatwa się coraz bardziej i z pewnością nie pomaga mu kumpelskie wyjście z Bumerangiem do knajpy dla najgorszych łotrów w mieście. Panowie będą musieli połączyć swoje siły w tak idiotycznej (w domyśle zabawnej) przygodzie, że aż trudno w to uwierzyć. Jednak jeszcze gorsze jest zabijanie potencjału starych „dobrych” czarnych charakterów. Nie mogę zrozumieć, dlaczego z Kingpina uczyniono takiego błazna! Żal postaci, która niegdyś była wizytówka półświatka stajni Marvela, a samo wymówienie jej nazwiska lub przydomku zwiastowało najgorsze z możliwych kłopotów.  

Dzieje się tu dużo i tradycyjnie głupio. Bez ładu i składu. Peter Parker jest dla mnie zupełnie obcą osobą, dawni wyznawcy zła przestali być złowieszczy, nowi przestępcy zaś pozbawieni są jakiegokolwiek wyrazu. Ich charakter został zbudowany ze sztucznych póz i drętwych (pewnie miały być przerażające) przemów. Wystarczy dmuchnąć, a ich emploi rozleci się niczym domek z kart. Ciekawe, czy Spencer ma jakiego asa w rękawie, bo z pewnością nie jest nim Ramos. Kolejne rozdanie pokaże.

 

Tytuł: Amazing Spider-Man tom 2: Przyjaciele i wrogowie

  • Scenariusz: Nick Spencer
  • Rysunki:  Humberto Ramos, Michele Bandini, Steve Lieber
  • Przekład: Bartosz Czartoryski
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 27.10.2021 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 120 strony
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-5216-8
  • Cena: 39,99 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus