„Star Wars”: „Vader na celowniku” - recenzja
Dodane: 18-11-2021 20:00 ()
Gdy recenzowałem „Najgroźniejszych w galaktyce”, pierwszy tom „Łowców nagród”, troszkę narzekałem na to, że rozpoczęliśmy nowy cykl bez wstępu w postaci samodzielnej miniserii „Target Vader”. Miniserii, która pozwoliłaby nam bliżej poznać jednego z głównych bohaterów, niejakiego Beilerta Valance’a. Egmont zrobił nam jednak psikusa, a komiks pod polskim tytułem „Vader na celowniku” w ostateczności zawitał nad Wisłę. Wspominałem wówczas, że nie jest to udany komiks i zmiana chronologii niespecjalnie była w stanie tę kwestię zmienić – acz muszę przyznać, że teraz czyta się go nieco inaczej.
Co by było, gdyby jeden z najgroźniejszych łowców nagród starł się z samym Darthem Vaderem? Co by było, gdyby na Mrocznego Lorda ktoś dał zlecenie? Cóż, przykro to mówić, ale... nic. Albo inaczej: byłoby nudnie i oklepanie, ponieważ wątek ten przerabiany był już tyle razy, na tyle sposobów, włącznie ze znacznie lepszymi łowcami nagród niż Valance – Boba Fett, dajmy na to – że niczego dobrego nie można się spodziewać. Pierwszy problem jest dość oczywisty. Vaderowi nie może się nic przytrafić. A skoro to wiemy, to scenarzysta powinien stanąć na głowie, by napisać historię, która mimo to będzie trzymać w napięciu i robić wrażenie. Tak niestety nie jest. „Vader na celowniku” nie oferuje żadnych zaskoczeń, żadnych emocji, żadnego powodu do ekscytacji. Drugi problem to sam Beilert Valance.
Znowu odniosę się do swojej wcześniejszej recenzji, bo tam też opowiadałem o tym, skąd się wziął ten typ: z głębokiego niebytu Legend. I tam też, po prawdzie, powinien był pozostać. W jego historii – przedstawionej właśnie w „Vaderze na celowniku” – nie pojawia się nic, co byłoby specjalnie oryginalne. Być może problem polega w czymś innym. Valance ma dość charakterystyczny wygląd, niebieskie wdzianko i pół „zerwanej” twarzy, pod którą kryje się czaszka androida (uderzające podobieństwo do Terminatora jest nieprzypadkowe, choć postać z Legend ze „Star Wars” jest o parę lat starsza), podobnie jak łowcy nagród z „Imperium kontratakuje”, którzy, choć na ekranie widnieli może z pięć sekund, obrośli mitami. Różnica polega na tym, że historia takiego Boby Fetta była przez lata owiana tajemnicą, gdy tu od razu dostajemy wszystko, co trzeba wiedzieć o głównym bohaterze. Tu tajemnicy nie ma, a to, co się kryje za czerwonym okiem i metalowym egzoszkieletem jest niestety mało interesujące.
Strona fabularna komiksu cierpi, ale nie lepiej jest ze stroną wizualną. Przez pewien czas zastanawiałem się, czy fakt, że narysowało go aż sześć osób (!), a nałożyło kolor kolejnych siedem (!!!) to celowy zabieg, czy może próba bicia jakiegoś rekordu. To trochę jak dywagacje nad przysłowiowym „co poeta miał na myśli” – liczy się tylko efekt i nasz prywatny odbiór. Mój odbiór najlepszy zaś nie jest. Tak niespójnej graficznie produkcji nie widziałem od dość dawna; nic mnie tak nie wybija z lektury i klimatu jak przewrócenie kartki i zorientowanie się, że znowu wszystko wygląda totalnie inaczej. Żeby ci rysownicy byli choćby na dobrym poziomie – a gdzie tam!
Nieciekawa historia, nieciekawi bohaterowie, nieciekawe rysunki, a do tego kompletny brak suspensu. Nie bardzo jestem w stanie pojąć, co spowodowało, że „Vader na celowniku” przeistoczył się w całą serię „Łowcy nagród”. Nie zrozumcie mnie źle, komiks nie jest wybitnie zły, jest po prostu niesamowicie nijaki i nieoryginalny. Tak jak wcześniej wydawało mi się, że jest niezbędny do zrozumienia postaci Beilerta Valance’a ze wspomnianej serii komiksowej, tak teraz po powtórnej lekturze mam wrażenie, że nie dodaje do niej nic, co naprawdę musielibyśmy wiedzieć. Krótko mówiąc, nie polecam.
Tytuł: Star Wars: Vader na celowniku
- Scenariusz: Robbie Thompson
- Rysunki: Marc Laming, Cris Bolson, Stefano Landini, Marco Failla, Roberto Di Salvo, Georges Duarte
- Przekład: Jacek Drewnowski
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 27.10.21 r.
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 136 stron
- Format: 167x255
- Papier: kreda:
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-4976-2
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus