„Agatha Christie”: „I nie było już nikogo” - recenzja
Dodane: 10-11-2021 19:55 ()
Na zaproszenie Państwa O’Nyme dziesięcioro obcych sobie osób przybywa na Wyspę Żołnierzyków, aby spędzić krótkie wakacje. Szybko okazuje się, że nikt nie zna swoich gospodarzy, a ci wcale nie mają zamiaru osobiście przywitać gości, ponieważ samotnie stojąca rezydencja odcięta od świata przez szalejącą burzę, służyć ma nie jako miejsce do wypoczynku, lecz jako specyficzna sala sądowa i cela śmierci w jednym. Wyrok dla każdego z osobna jest ten sam i niepodważalny. Czemu ma służyć ten szalony, a może po prostu precyzyjny eksperyment społeczny i kim są przebiegli Państwo O’Nyme?
„I nie było już nikogo” to kolejna komiksowa adaptacja powieści Agathy Christie. To, co ją wyróżnia ze wszystkich dotychczasowych to długość. Niestety dodatkowa ilość stron (łącznie 80.) w żadnym wypadku nie przekłada się na jakość omawianego komiksu. Jego autorzy – Pascal Davoz (scenariusz), Callixte i Georges Van Linthout (rysunki) – spłycają oryginał, skupiając się na beznamiętnym przedstawieniu zgonów kolejnych, tajemniczo mordowanych bohaterów. Owszem, jest to istotna składowa adaptowanego dzieła, tylko że interakcje między postaciami oraz ich motywacje, grzechy i przemyślenia są przez Davoza rozpisane na poziomie tureckiej telenoweli, w której oczywiście nie ma miejsca nawet na odrobinę dreszczyku emocji.
Tani melodramatyzm (i prostacki erotyzm), jakim posługują się autorzy, drażni przez całą lekturę, a jeszcze bardziej irytują prowadzone przez scenarzystę osobowości reprezentujące różne stany społeczne, połączone tymi samymi w skutkach błędami przeszłości. Są to indywidua dosyć specyficzne, skupione wokół bogactwa, władzy i rozrywki. Chciwe i bezrefleksyjne. Utrzymane w pozbawionej dynamiki cartoonowej stylistyce wyglądają niedorzecznie sztucznie. Ich gesty i grymasy są tak teatralne, że aż śmieszne. W ogóle cała warstwa wizualna jest fatalna. Komputerowe kolory rażą swoją nienaturalnością, a wszelkie detale – wyposażenie wnętrz i kostiumy są ciałem obcym na planszach. Do tego rysunki po prostu dublują się ze scenariuszem, a więc w gruncie rzeczy zmuszeni jesteśmy przeżywać te same wydarzenia dwukrotnie, co jest prawdziwą katorgą.
To zdecydowanie najgorsza komiksowa odsłona twórczości Agathy Christie. Nudna, nadęta, sztuczna i niedopracowana. Fuszerka ludzi, którzy albo nie potrafią poruszać się w tym medium, albo zwyczajnie im się nie chciało. Przedstawiona tu historia i bohaterowie są reprezentatywni dla odległego nam świata, ale autorzy adaptacji, ani nie potrafią oddać precyzyjnie czasów minionych, tak aby lektura mogła pochłonąć czytelnika, który zatopiłby się w tej rzeczywistości bez reszty, ani nie wiedzą, w jaki sposób uwspółcześnić ją na tyle, by stała się bliska dzisiejszemu odbiorcy. A przecież oryginalna opowieść szokuje perfidią bohaterów, trzyma w napięciu, a co najważniejsze, pomimo upływu kilku dekad, nadal jest boleśnie aktualna. Szkoda, że autorzy omawianego komiksu tak wybitnie nieudolnie ją adaptują.
Tytuł: Agatha Christie: I nie było już nikogo
- Scenariusz: Pascal Davoz
- Rysunki: Callixte Van Linthout, Georges Van Linthout
- Przekład: Paweł Łapiński
- Wydawca: Egmont
- Data premiery: 27.10.2021 r.
- Oprawa: miękka
- Objętość: 80 strony
- Format: 216x285
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 9788328149298
- Seria: Agatha Christie
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus