„Armada” tom 1 - recenzja
Dodane: 04-11-2021 23:31 ()
„Armada” to seria, która na naszym rynku już się zadomowiła. Po raz pierwszy można było przeczytać krótką opowieść o przygodach Navis we wrześniowym numerze magazynu „Świat Komiksu” z roku 2000. To był oczywiście tylko mały fragment pierwszego tomu serii, który został zapowiedziany na ten sam miesiąc. W ciągu kolejnych dwudziestu lat ukazało się u nas dwadzieścia tomów serii regularnej oraz zawierający krótkie historie album „Kroniki Armady”. Teraz Egmont rozpoczyna publikację serii w integralach obejmujących po cztery albumy.
Pierwszy tom wydania zbiorczego to zatem doskonała okazja, by powrócić do tej serii, bądź też rozpocząć z nią przygodę. Ja należę do tej grupy czytelników, która z przygodami Navis zapozna się po raz pierwszy. Tak się bowiem jakoś złożyło, że nie miałem do tej pory okazji czytać żadnego tomu serii. Pierwsza lektura nie wiązała się zatem ze specjalnymi oczekiwaniami. I od pierwszych stron historia stworzona przez Jeana-Davida Morvana oraz Philippe’a Bucheta po prostu mnie zachwyciła. Po lekturze czterech albumów zawartych w pierwszym tomie wydania zbiorczego mogę powiedzieć, że to doskonale skonstruowana i świetnie narysowana seria dla czytelnika w każdym wieku. Jej podstawowy cel jest prosty. To ma być przede wszystkim bezpretensjonalna rozrywka, ale dająca przy okazji trochę do myślenia. I ten cel autorzy realizują w stu procentach.
Pierwszy tom wydania zbiorczego zawiera cztery opowieści. „Ogień i popiół” to historia, w której poznajemy główną bohaterkę. Jeden ze statków Armady rozpoczyna kolonizację planety, na której żyje Navis. Waleczna dziewczyna podejmuje walkę w obronie miejsca, w którym żyje. Później widzimy ją już jako jedną z agentek Armady, która jest wysyłana z trudnymi misjami na kolejne planety. Najpierw jednak musi stawić czoła pewnemu wpływowemu dyplomacie, który najwyraźniej ma wobec niej tajemnicze plany („Kolekcjoner”). Później dziewczyna wyrusza z misją na planetę, gdzie żyje rasa bardzo podobna do niej („W trybach rewolucji”). Dodajmy bowiem od razu, że poza Navis nie ma w Armadzie ani jednego przedstawiciela ludzi. Są tysiące różnych stworzeń, ale tylko ona należy do rasy ludzkiej. To oczywiście sprawia, że rozpaczliwie próbuje dowiedzieć się, skąd pochodzi. Wizyta na planecie, gdzie trwa nieustanna rewolucja, nie do końca jednak spełnia jej oczekiwania. No i na koniec Navis wspólnie z czterema innymi agentami wyrusza na planetę, na której wcześniej zaginęło kilku wysłanych przez armadę badaczy („Talizman demonów”). Życie wygląda tu jak w opowieściach fantasy, więc dostajemy historię, która na pewno spodoba się miłośnikom tego gatunku.
Pomysł na to, by tłem przygód głównej bohaterki była licząca tysiące statków kosmicznych Armada przemierzająca kosmos jest kapitalny. Po pierwsze, na tych statkach żyją różne rasy, które dopiero zaczynamy poznawać. Tworzą one złożoną strukturę społeczno-polityczną, co daje możliwość snucia opowieści szpiegowsko-sensacyjnych (np. „Kolekcjoner”). Po drugie, odkrywanie kolejnych planet i ich ewentualna kolonizacja pozwala tworzyć historie z różnych gatunków (np. „W trybach rewolucji”, „Talizman demonów”). Co więcej, scenarzysta bardzo umiejętnie prowadzi swoją bohaterkę. Navis od samego początku przykuwa uwagę czytelnika i intryguje. Również jej przyjaciele zostali skonstruowani w bardzo interesujący sposób. Na przykład Bobo, czyli siłacz wywodzący się ze sztucznie stworzonej rasy Prolsów. Ich cechą charakterystyczną jest brak wolnej woli. Są „produkowani” do tego, by wypełniać rozkazy, jednak Bobo dzięki Navis stał się samodzielnym i inteligentnym kompanem, który niejednokrotnie ratował dziewczynę z tarapatów. W pierwszych historiach dostajemy również przedsmak politycznych walk rozgrywających się na najwyższych szczeblach władzy w Armadzie. Są spiski, zdrady, korupcja, czyli wszystko, na czym można budować kolejne opowieści. Krótko mówiąc, zapowiada się bardzo ciekawie.
No i wreszcie oprawa graficzna. Rysunki Philippe’a Bucheta są niezwykle precyzyjne i drobiazgowe, a jednocześnie zostały stworzone z ogromnym rozmachem. Rysownik doskonale czuje się tworząc scenografię do serii science-fiction, ale równie dobrze sprawdza się w opowieściach fantasy. Statki kosmiczne, pełne nowoczesnych technologii wnętrza, roboty oraz wymyślne rasy to wszystko przedstawione zostało w bardzo efektowny i drobiazgowy sposób. Z drugiej strony dzikie krajobrazy oraz kosmiczne przestrzenie są ukazane z ogromną swobodą. Uwagę zwraca również niesamowita dynamika rysunków. Walki są kadrowane tak, że czasami wręcz trudno się zorientować, z jakiej perspektywy oglądamy daną scenę. Obrazu całości dopełniają bardzo żywe kolory. Aż szkoda, że w tomie nie znalazło się miejsca na żadną galerię dającą wgląd w tajniki warsztatu artysty. Fajnie byłoby pooglądać jakieś szkice, projekty postaci czy dodatkowe ilustracje. To jest zresztą główny, ale na szczęście jedyny mankament tego wydania. Bardzo brakuje zarówno rysunków, jak i tekstów, które jakoś ilustrowałyby tę nową edycję.
Po lekturze pierwszych czterech opowieści można śmiało stwierdzić, że „Armada” to doskonała seria komiksowa, która bez wątpienia zaintryguje miłośników tasiemcowych opowieści rozgrywających się w kosmosie. Kapitalny pomysł wyjściowy został świetnie zrealizowany zarówno w warstwie scenariuszowej, jak i wizualnej. Lektura komiksu to doskonała okazja do tego, by na chwilę oderwać się od codzienności i zanurzyć w niezwykłych światach. Kolejne przygody są pasjonujące, a tło poszczególnych zdarzeń z każdym kolejnym odcinkiem zyskuje na głębi i złożoności. Sukces tej serii jest w pełni zrozumiały, a decyzja, by dzięki integralom dać okazję wejścia do tego świata nowym czytelnikom, to strzał w dziesiątkę.
Tytuł: „Armada” tom 1
- Scenariusz: Jean-David Morvan
- Rysunki: Philippe Buchet
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data polskiego wydania: 29.09.2021 r.
- Wydawca oryginału: Delcourt
- Objętość: 204 strony
- Format: 225 x 290 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus