„Spider-Man. Historia życia” - recenzja
Dodane: 01-11-2021 21:17 ()
Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Wydaje się, że te wyświechtane już w komiksowym świecie słowa nie mają większego znaczenia ani swojej pierwotnej wagi. A jednak Chip Zdarsky i Mark Bagley wzięli sobie je do serca w czasie pracy nad „Historią życia” Człowieka Pająka. Opowiedzieć fragment to nie problem, można to zrobić dobrze lub źle. Ostatecznie później przyjdzie ktoś inny i zamiecie wszystkie poprzednie pomysły pod dywan. Zacznie kreować przygody głównego bohatera od nowa i tak w kółko. Opowiedzieć całe życie można tylko raz i lepiej tego nie schrzanić. Zdarsky i Bagley podołali zadaniu.
Obawy o wtórność i przewidywalność ich dzieła znikają już w drugim rozdziale poświęconym dekadzie lat 70. ubiegłego wieku. Owszem, wszystkie rozgrywające się tu wydarzenia naturalnie czerpią z bogatej komiksowej historii Spider-Mana, ale są tak umiejętnie poprowadzone, że przeważnie naprawdę trudno domyślić się, do jakiego konkretnego celu zmierzają poszczególne wątki. Choć trzeba powiedzieć sobie to od razu – Zdarsky nie wywraca życia Petera Parkera do góry nogami. Całe szczęście nie musi tego robić, aby zdobyć uwagę czytelników i speców od rosnących słupków sprzedaży. Nie, on po prostu układa klocki od początku, tworząc z nich nową konstrukcję zbudowaną z tego samego materiału. Tutaj Peter Parker Spider-Man przez całe życie jest sobą. I nie ma w tym ani grama fałszu.
Zdarsky prowadzi Petera przez sześć zwariowanych i tragicznych dekad, bo to on jest tu najważniejszy. Pajęcze alter ego odgrywa równie istotną rolę, bo przecież to w tej formie syna Richarda i Mary Parkerów dotykają największe dramaty, lecz nie spodziewajcie się tu zapierających akrobacji na pajęczynie i niesamowitych pojedynków. Fragmentaryczność fabuły wyklucza tą znaną z innych serii spektakularność i niesamowitość. Panowie ten nieodłączny aspekt przygód Spider-Mana prezentują poprzez szereg znanych, lecz odpowiednio przefiltrowanych obrazów, tworząc tym samym kronikę wypadków, pod którą mógłby podpisać się pewien znany fotograf pracujący dla Daily Bugle. Przy tym Zdarsky uświadamia nam, jak ważna jest historia. Po latach nawet najbardziej niedorzeczne motywy zostają w końcu zaakceptowane przez fanów i stają się jej pełnoprawnymi składowymi. Dlatego Zdarsky nie tylko odwołuje się do najlepszych i w pełni akceptowalnych przez czytelników rozwiązań – znakomicie poprowadzony wątek Gwen Stacy, ale też do tych mniej oczywistych, jak ślub Otto Octaviusa z May Parker, czy całej kontrowersyjnej sagi o klonach, udowadniając tym samym, że nie ma złych pomysłów, są tylko źle zrealizowane.
Nieco szkoda zatem, że zilustrowanie „Historii życia” zostało powierzone Markowi Bagleyowi. Rozumiem, że jest żyjącą legendą, człowiekiem, który towarzyszył Pająkowi przy zamieszaniu z klonami i tworzył jego odświeżoną atrakcyjną wersję dla linii Ultimate, ale dzieło o takiej wadze i specyfice mogłoby zostać przekazane artyście operującemu bardziej rozbudowanymi środkami wyrazu. Nigdy nie zaprzeczę, że Bagley potrafi znakomicie rozrysowywać pojedynki Spider-Mana, ale już postaci w cywilu, szczególnie ich twarze, nie są jego najsilniejszą stroną. Nie mogę też powiedzieć, że nie dał tu z siebie wszystkiego. Podobać się może, jak umiejętnie postarza Petera, aż ten w końcu przypomina swojego ojca. Jak przejmująco udało mu się narysować zatracającą się w chorobie May Parker, czy w ogóle popisowo rozrysować ostatni rozdział, przedstawiający drugą dekadę XXI wieku. Może po prostu ta wymieszana estetyka będąca składową tego, co prezentował na łamach „The Amazing Spider-Man” w latach 90. i w „Ultimate Spider-Man” w obecnym stuleciu nie jest w stanie wiarygodnie oddać specyfiki lat 1966-1987. W tych pracach panuje zbyt duża graficzna hermetyczność, do której w sporej mierze przyczynił się kolorysta Frank D’Armata. Stąd, gdyby nie genialne minimalistyczne okładki Zdarsky’ego, trudno byłoby się połapać, w jakich konkretnie latach dzieje się akcja komiksu. Oczami wyobraźni widzę „Historię życia” narysowaną przez Ramona Pereza…
Czytając dzieło Zdarsky’ego i Bagleya, ponownie uwierzyłem w Spider-Mana. W bohatera przysięgającego bronić słabszych przed złem tego świata w jakiejkolwiek postaci by ono nie występowało – wojny czy złodzieja torebek, szalonego naukowca, obłąkanego myśliwego albo perfidnego miliardera. Przed kimkolwiek i czymkolwiek. Na własnych zasadach. Aż do ostatniego dnia swojego życia. Udało się autorom wiarygodnie przedstawić skomplikowane pełne cierpienia życie Petera Parkera, niestroniące od chwil radości, ale przede wszystkim pogrążone pod ciężarem odpowiedzialności za ludzkość, za wszystko, co znajduje się w zasięgu pajęczego zmysłu i wrażliwego serca chłopca, mężczyzny i ojca wychowującego własne dzieci w imię przekazanej mu niegdyś maksymy przez wujka Bena. I choć często zdarza mu się błądzić, być nieznośnym z takich czy innych powodów, to zawsze jest to ten sam poczciwy przyjaciel z sąsiedztwa. Gotowy poświęcić własne szczęście dla drugiego człowieka. Wzruszającą opowieść stworzył Zdarsky, opowieść, którą można postawić śmiało na najwyższej półce obok „Niebieskiego” Jepha Loeba i Tima Sale’a.
Tytuł: Spider-Man. Historia życia
- Scenariusz: Chip Zdarsky
- Rysunki: Mark Bagley
- Przekład: Bartosz Czartoryski
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 27.10.21 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 212 stron
- Format: 180x275
- Druk: kolor
- Papier: kreda
- ISBN: 978-83-281-5217-5
- Cena: 89,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
Galeria
comments powered by Disqus