„Ostatni pojedynek” - recenzja
Dodane: 26-10-2021 11:00 ()
Ridley Scott jest chyba najbardziej zapracowanym reżyserem w jesieni swojego życia. Mając prawie już 84 lata na karku, nie zwalnia tempa, snuje plany na temat kolejnych kosmicznych projektów, a nie traci też nic ze swojego trzeźwego podejścia do pracy na planie. Ten rok z pewnością będzie należał do niego. Na ekranach gości właśnie Ostatni pojedynek, a na premierę w listopadzie czeka już Dom Gucci.
W obu filmach bryluje Adam Driver, który w średniowiecznej opowieści wcielił się w Jacques’a Le Grisa giermka, przyjaciela Jeana de Carrougesa, a także z czasem oddanego sługi Pierre’a d'Alençona. We wspomnianych dwóch pozostałych rolach wystąpili Matt Damon i Ben Affleck (obaj też wnieśli wkład w scenariusz obrazu). Fabuła skupia się na sprawie na ówczesne czasy (ale z równie silnym współczesnym wydźwiękiem) dość niewygodnej, bo niejednokrotnie zamiatanej pod dywan, a mianowicie gwałtu Le Grisa na drugiej żonie Carrougesa, czyli Marguerite de Thibouville, portretowanej przez Jodie Comer.
Sytuacja bez precedensu, bo kobiety wówczas były całkowicie zmarginalizowane, a o ich losie decydowali mężczyźni. Jean de Carrouges postanowił jednak bronić honoru swojej żony i dobrego imienia rodu, decydując się na proces sądowy, który finalnie doprowadził do tytułowego pojedynku. Przeciwnicy swoje racje zawierzyli wyrokowi boskiemu, a z lekcji historii doskonale wiemy, że był to ostatni średniowieczny pojedynek na śmierć i życie. Nim jednak doszło do krwawego starcia 29 grudnia 1386 roku, twórcy przedstawiają nam zawiłe relacje między wspomnianymi adwersarzami, sytuacją na dworze i kolejnymi wojennymi wyprawami. Wszak warto wspomnieć, że akcja obrazu rozgrywa się podczas drugiej fazy wojny stuletniej trawiącej Europę. Tło historyczne jest jednak zarysowane jedynie dla zachowania realiów, fabuła skupia się na wspomnianych oponentach, a także Marquerite.
Ridley Scott zdecydował się podzielić film na trzy części przedstawiające wersję wydarzeń każdej z postaci, której ów pojedynek dotyczy. Bo Marquerite na równi ze swoim mężem i oskarżonym o gwałt Le Grisem ma wiele do stracenia. Gdyby się okazało, że los jej nie sprzyja, a Carrouges poległby w walce, ona podąży tą samą drogą. Zostanie spalona na stosie. Zatem mamy trzy opowieści, które pokazują gwałt, ale także odsłaniają minuta po minucie charaktery postaci. Bo piętnowane zdarzenie – ujęte w obrazie dwukrotnie – różni się tylko niewielkimi szczegółami. Z kolei cała otoczka pozwala spojrzeć na sytuacje, które do niego doprowadziły. Nie bez znaczenia jest tu też konflikt Carrougesa z Pierre’em d'Alençonem, który faworyzował Le Grisa, minimalizując zasługi Jeana i odbierając należną mu chwałę. Mamy więc niejako dwa światy, ten brutalny, posępny, szarobury, będący wynikiem mozolnych, krwawych, a często też przegranych walk za Francję, a także ten drugi frywolny, rozpustny rozgrywający się na dworze d'Alençona. Wykształcony i uwodzicielski Le Gris cieszy się większym powodzeniem u hrabiego, niż prosty, wybuchowy i agresywny Carrouges, którego twarz zaorana jest bitewnymi bliznami. Wspomniane szczegóły dodają smaczku tej rywalizacji, tym bardziej że nie bez znaczenia pozostaje też zjawiskowa Marquerite, o której serce niejeden rycerz by zawalczył. To jej wersja wydarzeń jest najbardziej kwestionowana, sprowadzana nawet do roli sennych majak. Wprawdzie zmieniające się elementy każdej z opowieści wzajemnie się uzupełniają, różniąc się tylko niuansami, ale to na ich podstawie widz wraz z sędziami podczas finałowej rozprawy musi ocenić, kto mówi prawdę. Mimo tak obranej narracji całość trzyma w napięciu, a kulminacyjny pojedynek jest swoistą wisienką na torcie. Surowe zdjęcia Dariusza Wolskiego nie tylko pokazują brud, posępność i nieprzyjazny okres dziejów, ale też zachwycają podczas finałowego starcia.
Ostatni pojedynek nawet przez moment się nie dłuży, każdą z wersji wydarzeń ogląda się z atencją, doszukując się różnic w relacjach. Z czwórki głównych aktorów na wyżyny wspiął się Adam Driver, który wcielił się w niezwykle czarującego złoczyńcę. Stawiając go w opozycji do granej przez Matta Damona postaci, która jest odpychająca, można mieć wątpliwość co do jego złych intencji. Niemniej to portretowany przez Drivera Le Gris pod szarmanckim uśmiechem skrywa podłe oblicze, a za zawsze chmurną twarzą Carrougesa kryje się człowiek o porywczym charakterze, ale nienagannej moralności. Niemniej gwiazdą produkcji jest i tak Jodie Comer, czyli poniżona kobieta domagająca się sprawiedliwości. Z jednej strony niemająca prawa głosu, z drugiej jej opowieść została skonstruowana tak, aby poczuć, że to ona jest centralną postacią i ma największą moc w rządzeniu mężczyznami. Comer daje popis umiejętności, to nazwisko należy sobie skrzętnie zapisać i czekać na deszcz nagród (ostatnio również rewelacyjna we Free Guyu, a już niebawem wystąpi w kolejnym filmie Ridleya Scotta jako Joséphine Bonaparte). Ciekawie wypadł również w niewielkiej, acz zapadającej w pamięć kreacji Ben Affleck jako zblazowany bawidamek o paskudnym charakterze i blondwłosej czuprynie. Reprezentujący sobą całkowite zepsucie hrabiowskiego dworu.
Ostatni pojedynek to najlepszy film Ridleya Scotta od co najmniej dekady. Historia średniowiecznego skandalu pokazana w porywający sposób, brawurowo zagrana z dominującą rolą kobiecą, a przede wszystkim okraszona zachwycającymi ujęciami brutalnego i realistycznego pojedynku. Nie warto przegapić seansu w kinie.
Ocena: 8/10
Tytuł: Ostatni pojedynek
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Nicole Holofcener, Matt Damon, Ben Affleck
Obsada:
- Adam Driver
- Matt Damon
- Jodie Comer
- Ben Affleck
- Harriet Walter
- Alex Lawther
- Marton Csokas
- William Houston
- Nathaniel Parker
- Tallulah Haddon
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Montaż: Claire Simpson
Scenografia: Judy Farr
Kostiumy: Janty Yates
Czas trwania: 152 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus