„Saga Winlandzka” tom 8 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 23-10-2021 16:04 ()


Wiedzieliście, że 9 października w Stanach Zjednoczonych obchodzone jest święto imienia Leifa Erikssona? Nie wiedzieliście? Ja też nie. A jednak takie święto rzeczywiście występuje (dzięki Hanami za „twitta”!) i zostało ono ustanowione jako upamiętnienie wikinga, jako pierwszego Europejczyka, którego noga stanęła na amerykańskiej ziemi. Jak wskazuje z kolei Wikipedia, data ta została wybrana, ponieważ „9 października 1825 statek Restauration płynący ze Stavangeru dotarł do Zatoki Nowojorskiej jako pierwsza zorganizowana akcja imigracyjna do Stanów Zjednoczonych z Norwegii”. Tą ciekawostką można płynnie przejść do napisania kilku zdań o najnowszej odsłonie „Sagi Winlandzkiej” od Hanami. Sagi, która w swojej Ojczyźnie liczy już sobie 24 tomy (i wciąż powstaje), a w Polsce dotychczas ukazało się tych odsłon szesnaście. Jesteśmy więc na dobrej drodze, aby już wkrótce Japonię dogonić.

Jak to na sagę przystało liczba stron i rozmach całej opowieści jest bezwzględnie imponujący. Tomiszcza od Hanami są opasłe (łączą w sobie oryginalne dwie odsłony), jest więc co czytać, tym bardziej że Makoto Yukimura z tomu na tom tworzy coraz prężniej. Zresztą główny bohater serii, niejaki Thorfinn, nie jest już chłystkiem, który oddaje się wojaczce, by pomścić śmierć bliskiej jej osobie. Teraz to dorosły mężczyzna, dojrzały, wyciszony, którego marzeniem jest pokój na świecie. Żeby jednak dojść do tego momentu, musiał on w swoim życiu wiele przejść, o czym opowiadały poprzednie odsłony serii. Teraz jednak zaczynają – i to coraz głośniej – dochodzić do głosu upiory przeszłości, które do tej pory kryły się nieco w cieniu. Jednego z nich poznamy właśnie w najnowszej odsłonie „Sagi”. Poza nim przyjdzie się bohaterom mierzyć nie tylko z silnymi rywalami na miecze, ale też w grę wejdą tak przyziemne de facto sprawy, jak…, a zresztą sami się przekonacie, co kryje w zanadrzu artysta.

Podczas lektury mangi, ale też długo po jej zakończeniu, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że „Saga Winlandzka” z każdą kolejną odsłoną jest coraz lepsza, im dłużej ją czytamy i im więcej historii poznajemy, tym jest ona ciekawsza, nabiera kolorytu, czy pisząc krótko, rozwija się. Faktem jest, że od samego początku był to tytuł doprawdy ciekawy, natomiast patrząc na niego z dzisiejszej perspektywy i obserwując rozwój fabuły, docenia się ją coraz mocniej, zyskuje ona na kolejnych plusach. Na pewno ogromna tutaj zasługa tego, jak dopracowany jest to tytuł pod względem fabularnym. Choć Thorfinn dorósł, to konsekwencje jego wcześniejszych czynów nie zostały zapomniane. Wręcz przeciwnie. Dziś Yukimura wraca do nich, nakazując nam mierzyć się mu z nimi. Wracają też postaci, o których długi czas było cicho, te, które się pojawiają, nie są przypadkowe, a cały wykreowany świat jest bardzo spójny. Japończyk nie zostawia nic przypadkowi, dzięki czemu czytelnik czuje się tak, jakby rzeczywiście czytał zapis rodzinny, zagłębia się w nim. To chyba największy plus najnowszej odsłony, aczkolwiek nie jest on też jedyny. Yukimura w ósmej odsłonie tworzy bowiem poważna, ale też pełną dynamiki treść. Obserwujemy nie tylko poświęcenie, któremu bohaterowie się oddają, aby spełnić swoje marzenia. Mamy też możliwość śledzenia, wielu scen akcji i dynamicznych pojedynków. Mało tego, do tego kociołka autor dorzuca jeszcze szczyptę „feminizmu”, ustami jednej z bohaterek przekazując to, że kobiety są równe mężczyznom, a ślub bez miłości, nie ma sensu. Pamiętając o czasach, w których toczy się akcja „Sagi”, głos ten brzmi jeszcze donośniej. Połączenie tych kilku elementów powoduje, że lektura ósmej odsłony staje się prawdziwą przyjemnością. Zastanawiam się, czy można jej coś zarzucić i przyznam szczerze, że nie widzę nic, co mógłbym poddać krytyce. Jak już wspomniałem, „Saga” z tomu na tom rozwija się, dając nam coraz ciekawszą opowieść dla dojrzałego czytelnika. Autor przeplata rozważania na poważne tematy – być może będące nawet utopią – dynamiką fabularną i scenami akcji. Całość – o czym koniecznie należy pamiętać – oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co tylko dodatkowo wzmacnia odbiór.

Często zdarza się, że w pewnym momencie dłuższej serii akcja zwalnia, czytelnik czuje przesyt tytułem, a sam autor wpada w stagnację, sprawiając, że czujemy znużenie. W wypadku „Sagi Winlandzkiej” o czymś takim nie może być mowy. Tutaj jest wręcz odwrotnie, z każdą kolejną odsłoną, manga wypada coraz lepiej. Chyba najlepsza zachęta do tego, aby po mangę i opowieść sięgnąć? Jestem przekonany, że nie będziecie żałować, a tom ósmy będzie ku temu doskonałym dowodem.

 

Tytuł: Saga Winlandzka tom 8

  • Autor: Makoto Yukimura
  • Wydawnictwo: Hanami
  • Format: 150 x 210 mm
  • Ilość stron: 452
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: offset
  • Data publikacji: 14.05.2021 r.
  • Komiks dla dorosłych
  • Cena: 65 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus