„Myszka Miki”: „Horrifikland” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 17-10-2021 23:44 ()


Myszka Miki, Kaczor Donald i Goofy prowadza agencję detektywistyczną. Problem w tym, że nikt nie chce korzystać z ich usług. Przyjaciół ogarnia nuda, rezygnacji i desperacja, aż w końcu w biurze pojawia się klientka, prósząca o odnalezienie jej… Kota. No cóż, zwierzak ten ma wybitne właściwości w popkulturze do wpływania na losy poszczególnych bohaterów (pamięta ktoś „Miasteczko Pleasantville”?), stąd też ten ograny, lecz silnie komiczny zabieg Lewisa Trondheima – scenarzysty „Horrifiklandu” – rozpoczyna lawinę wydarzeń, która z każdą stroną nabiera prędkości, pchając efemeryczne trio ku rozwiązaniu sprawy o znaczniejszym ciężarze gatunkowym, niż uratowanie zaginionego sierściucha.

Trondheim stworzył prostą i lekką fabułę doskonale oddającą charaktery Mikiego, Donalda i Goofy’ego. Zresztą, co tu dużo mówić, scenariusz jest tylko pretekstem dla ukazania szeregu udanych gagów, które z godną podziwu maestrią przenosi na karty komiksu Alexis Nesme. To on gra tu pierwsze skrzypce.  I jeżeli ktoś cenni Kino Nowej Przygody, kino grozy, animacje Tima Burtona i barokowy przepych, to wędrując po podupadłym parku rozrywki skrywającym szereg tajemnic, będzie czuł się jak w domu.

„Horrifikland” warto zwiedzać powoli i dokładnie. Po pierwsze nigdy nie wiadomo, gdzie akurat znajdują się ukryte pułapki, mające za zadanie przestraszyć odwiedzających, a przecież nie każdy z nas ma za towarzysza Donalda, regularnie wpadającego we wszystkie zastawione na gości sidła. Po drugie przy zbyt śpiesznym marszu lub biegu spowodowanym chęcią ucieczki przed wrednymi komarami czy podejrzanymi zjawami narażamy się na przeoczenie szeregu detali wypełniających piękne kadry, a szczegółów jest tu ogrom. Nesme wykorzystuje je do potęgowania humoru i nastroju grozy. Przy tym znakomicie operuje kolorem, przełamując ciemne wnętrza oświetlone słabym światłem i mroczne cmentarne przestrzenie czerwienią rozpylacza ze środkiem na owady i zielenią natrętnych duchów.

Opowieść Trondheima świetnie oswaja najmłodszych ze strachem. Emocjonalne reakcje panikarza Donalda na każde podejrzane dźwięki, plamy krwi, wyskakujące potwory i narzędzia tortur są kontrowane przez racjonalnego Mikiego, objaśniającego działanie tych wszystkich przerażająco wyglądających mechanizmów i fajtłapowatego Goofy’ego, który w zasadzie niczym się nie martwi (poza komarami i swoją wygodą) i przyjmuje otaczający go świat z pełnym dobrodziejstwem inwentarza. Ta odwieczna charakterologiczna różnica jest źródłem niekończących się pokładów humoru - tak wizualnego, jak słownego.

Komiks Trondheima i Nesme to fantastyczna przygoda zapierająca dech w piersiach swoją rozpasaną warstwą plastyczną, od której po prostu trudno się oderwać. Mapa Horrifiklandu umieszczona na końcu albumu daje nam pełny ogląd na ogrom tego przedsięwzięcia i pozwala najmłodszym jeszcze raz, lecz na spokojnie prześledzić całą tę zwariowaną przygodę, utrzymaną w duchu starego, dobrego Disneya. Tego, który niegdyś raz za razem przenosił nas do świata fantazji niestroniącego od silniejszego dreszczyku emocji.

 

Tytuł: Myszka Miki: Horrifikland

  • Scenariusz: Lewis Trondheim
  • Rysunki: Alexis Nesme
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 29.09.2021 r.
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21,6x28,5 cm
  • Stron: 48
  • ISBN: 978-83-281-4963-2
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus