„Do ostatniego” - recenzja
Dodane: 26-09-2021 22:59 ()
Przeszywające do bólu zrozpaczone spojrzenie opóźnionego umysłowo chłopca o imieniu Bennett, który zostawia zmarłą matkę i odjeżdża w ramionach ratującego go przed niechybną śmiercią samotnego jeźdźca (Russel) na tle zachodzącego słońca to ujęcia z rodzaju fotoreporterskich Grand Pressów. Ów zachód jest tu symboliczny, ponieważ zwiastuje zmierzch ery kowbojów wypieranych przez kolej żelazną. Im więcej położonych torów, tym mniej pracy dla poganiaczy bydła, od których niegdyś zależało przetrwanie ludności dzikich amerykańskich ostępów. Postęp cywilizacji jednak wcale nie wpływa na ucywilizowanie się poszczególnych społeczeństw miast i miasteczek. Wręcz przeciwnie, tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze, tam zawsze postrzeganie dobra i zła będzie na wskroś indywidualne.
Jérôme Félix (scenariusz) i Paul Gastine (rysunki i kolory) zabierają nas do Sundance, małej spokojnej mieściny ciężko harujących obywateli. Ich los być może odmieni się za sprawą pracownika Union Pacific (Mister Clifton), który za łapówkę 6000 dolarów zarekomenduje przełożonym Sundance jako przyszłą stację załadunkową bydła dla całego Wyoming. Jeżeli tak się stanie, mieszkańcy będą mieli zapewnioną przyszłość. I zapewne wszystko ułożyłoby się dobrze, gdyby nie pewne zdarzenie. Otóż w czasie postoju Russela, jego wspólnika Kirby’ego i przybranego syna Bennetta doszło do tragedii. W czasie, gdy mężczyźni poszli skorzystać z usług miejscowych dziwek, w rzekomym nieszczęśliwym wypadku zginął ich podopieczny. Jednak opiekunowie chłopaka nie wierzą w zbieg okoliczności i żądają wydania sprawcy inaczej z pomocą bandy wcześniej napotkanych uzbrojonych zbirów, zmiotą Sundance z powierzchni ziemi.
I tak oto nie tylko parszywe życie wśród kamiennych bruzd, ale także marzenie burmistrza i jego wyborców zostaje zagrożone. Rozpoczyna się gra z czasem o to, by znaleźć mordercę Bennetta, wyrwać się z zabójczego okrążenia i nie stracić reputacji spokojnej mieściny idealnie nadającej się na przyszły przystanek kolei. Félix znakomicie zawiązał konflikt obu stron. Postawił naprzeciwko siebie rozszalałego ze wściekłości Russela, który właśnie porzucił rolę kowboja i chciał zacząć na stare lata żywot farmera, ale w jednej chwili zostało mu odebrane wszystko, na czym mu zależało i Burmistrza Sundance kierującego się pragmatyzmem i dobrem własnych obywateli, który znalazł się u progu straty ostatniej nadziei na godniejszą egzystencję. Śmierć niewinnego dzieciaka zmienia każdego z nich nie do poznania. Obaj nie wiedzą, kiedy przestać i obaj gotowi są posunąć się do najpodlejszych czynów, aby doprowadzić sprawę do zadowalającego ich rozwiązania.
Problem ze scenariuszem Félixa jest niestety taki, że wprowadził do niego zbyt wiele fałszywych nut. Za dużo tu niepotrzebnej, nachalnej dramaturgii opierającej się na pustych gestach i dialogach wyjaśniających motywacje poszczególnych bohaterów. Zastrzeżenie można mieć także do scen akcji, które na myśl przywodzą współczesne hollywoodzkie widowiska, a które zupełnie nie pasują do tej męskiej opowieści utrzymanej nieco w duchu „Strzałów o zmierzchu” (1962) Sama Peckinpaha. Félix zgubił w drugim akcie cel z oczu. Relacja między Russelem i Kirbym została potraktowana po łebkach, a jej tragizm zupełnie nie wybrzmiewa. Dopiero na ostatnich stronach trzeciego aktu scenarzysta odzyskuje kontrolę nad swoim dziełem, rozpisując ponure, brutalne i przejmujące zakończenie. Ale znowu traci ono na swojej mocy poprzez co prawda zgrabny, lecz niepotrzebny epilog, tak jakby scenarzysta nie mógł zdecydować się, o czym chce opowiedzieć. O nadziei, klęsce, przemijaniu, nauce, poświęceniu, złym wychowaniu…
Myślę, że kontynuacja tej opowieści utrzymana w duchu jej najlepszych i najsurowszych fragmentów mogłaby sprawdzić się o wiele lepiej niż wspomniany epilog. Za to znakomicie jako jej uzupełnienie wypada szkicownik Paula Gastine’a, który przybiera wymiar swoistego postscriptum – zabawnego, wzruszającego, melancholijnego – pozwalającego raz jeszcze spojrzeć na Russela, Kirby’ego i Bennetta – na to jakimi byli ludźmi, jaką wspólnotę wytworzyli i ostatecznie jaką stratę ponieśli z rąk świata, który ich odrzucił.
I to właśnie Gastine udźwignął ten komiks na swoich barkach, nie spadając ani razu z siodła. Jego ilustracje zapierają dech w piersiach, a kadrów takich, jak ten z początku jest tu o wiele więcej. Dzięki nim ta opowieść pozostaje w pamięci. Gastine precyzyjnie rozrysowuje wszelkie detale delikatnie poprowadzoną kreską. Przywiązuje obłędną uwagę do szczegółów. Do każdej gałęzi, każdego kamienia i każdej kropli wody. Niczego nie pozostawia przypadkowi i w ogóle nie pozwala sobie na żadne zaniedbanie. Przy tym jest mistrzem operowania światłocieniem. Jego diabelna choreografia niekończącego się tańca światła i cienia w strugach ulewnego deszczu wywołuje ciarki na plecach. Bowiem potrafi on stworzyć scenerię tak piękną i bliską natury, że wydaje się ona złowieszczą iluzją podsuniętą przez demony, ale jedyne upiory, jakie tu spotykamy to ludzie wyznający kult pieniądza.
Francuski rysownik imponuje jeszcze jedną umiejętnością. A mianowicie oddaniem całego spektrum emocji w spojrzeniach bohaterów. Bohaterów, którzy zdają sobie sprawę, że przegrali swoje życie. Jedni dosłownie, inni tylko metaforycznie. I pewnie niejeden z nich ma dobre usprawiedliwienie dla swojej porażki, choć bezwzględność scenariusza nie wszystkim daje szansę na odkupienie. Jedni umrą na śmietniku historii, a inni ten śmietnik będą tworzyć do momentu, aż cywilizacja upomni się i o nich. A nastąpi to prędzej niż później.
PS. Specjalne uznanie dla Paula Gastine’a za kreację Miss Collins, kobiety, której nie sposób nie pokochać.
Tytuł: Do ostatniego
- Scenariusz: Jérôme Félix
- Rysunki: Paul Gastine
- Wydawca: Taurus Media
- Data wydania: sierpień 2021
- Tytuł oryginalny: Jusqu'au dernier
- Wydawca oryginału: Bamboo Édition
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 80
- Format: 215x290 mm
- ISBN: 978-83-65465-62-7
- Wydanie: I
- Cena okładkowa: 79 zł
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus