„Światła Północy” tom 2: „Uczennica wyroczni” - recenzja
Dodane: 10-09-2021 22:59 ()
Wakacje, wakacje i po wakacjach. Powoli zbliża się ten czas, gdy jesień puka do naszych drzwi, ale lato jeszcze nie chce dać za wygraną. Niby wracamy do szkoły, pracy, ale tkwi w nas jeszcze ta szalona myśl, aby poczuć jeszcze tę lekkość bytu i beztroskę, jakich doświadczyliśmy latem. I tu, najlepiej na zatrzymanie tego stanu rzeczy, jak znalazł sprawdzą się książki. Wydawnictwo Egmont, które jakby czytając nam w myślach, przygotowało nam to i owo, żeby nam się nie nudziło i nie dopadła nas jesienna chandra. Tym samym, ani się nie obejrzeliśmy, a już zadebiutował kolejny tom Świateł Północy, nowej dziecięcej skandynawskiej serii komiksowej Malin Falch, która pojawiła się u nas latem tego roku.
Autorka zabiera nas z powrotem do magicznej krainy pełnej trolli i wikingów oraz snuje dalszy ciąg opowieści, którą poznaliśmy w poprzednim tomie. W Uczennicy wyroczni Sonia nadal przebywa z bandą Espena, nieświadoma, że jest poszukiwana zarówno przez trolla Tryma, jak i swojego ukochanego wuja Henrika, który odkrywa jej zniknięcie. W tym samym czasie wikingowie wracają po nieudanej wyprawie do swojej osady, gdzie czeka na nich tajemnicza kobieta i jej uczennica, które oferują pomoc jarlowi Hjalmarowi w zemście na Espenie. Kim jest wyrocznia i co ją sprowadziło do wikingów? Czy Trym dopadnie Sonię? Tylko po przeczytaniu tego tomu będziecie znali odpowiedzi na te pytania.
O ile pierwsza część tej historii była swoistym wstępem, o tyle Światła Północy: Uczennica wyroczni już bardziej zagłębia się w to uniwersum i intrygę, której jesteśmy świadkami. Fabuła już co nieco zdradza nam kilka rzeczy na temat tego świata, choć nie jest to tak dużo, jak można byłoby się spodziewać. Nadal pozostajemy z wieloma pytaniami i nie dość, że nie otrzymujemy na nie odpowiedzi, to pojawiają się kolejne, na których rozwiązanie musimy czekać. Z jednej strony to trochę denerwujące, ale ma też swoje plusy: trzyma czytelników w napięciu i w oczekiwaniu na kolejny tom.
W drugim tomie dostajemy trzy równolegle prowadzone wątki (wątek wikingów i wyroczni, wątek Sonii, która nie zdaje sobie sprawy, że poszukują ją dwie osoby: troll Trym i jej wuj Henrik i wątek porwanego Henrika), które niejako łączą się ze sobą pod koniec w dramatycznym finale. Najciekawiej prezentuje się wątek wikingów, którzy tym razem najwięcej dostali czasu spośród pozostałych bohaterów. W końcu możemy bliżej przyjrzeć się antagonistom tego uniwersum oraz poznać osobę jarla Hjalmara, którego obsesja związana z morskim wężem, a przy okazji z Espenem prowadzi jego lud do zguby. To człowiek, który nie spocznie, dopóki nie osiągnie swego celu bez względu na koszty.
Mocno intryguje postać wyroczni. Choć niewiele o niej wiadomo, to robi wrażenie takiej, która będzie miała znaczący wpływ na konflikt między wikingami a trollami, który być może chce wykorzystać do własnych celów. Sporo wskazuje na to, że może okazać się ona głównym przeciwnikiem tego uniwersum, ale to tylko takie moje drobne spostrzeżenia i nic nie jest przesądzone. Wszystko się jeszcze okaże.
A jeśli chodzi o jej uczennicę, Lottę, to okazuje się całkiem ciekawą przedstawicielką ludu magów osiadłego w górach, kolejnej nacji zamieszkującej magiczną Dolinę. Jej interakcje z Espenem to wisienka na torcie tego tomu. I jak na razie ma ona o wiele lepiej zbudowany rys charakterologiczny niż główna bohaterka Sonia, która chyba na rozwój będzie musiała poczekać wraz z rozwojem serii. Bo nie da się ukryć, że na razie Sonia, podobnie jak czytający tę serię, jest obserwatorem, a nie aktywnym uczestnikiem wydarzeń. Chłonie wiedzę i zastaną rzeczywistość jak gąbka, ale jeszcze nie ma w niej siły sprawczej.
Kontynuacja Świateł Północy to też nieustanna ewolucja kreski autorki, która nadal ma naleciałości rodem z Disneya, ale coraz mocniej można w niej odczuć autorski sznyt Falch. Seria nadal wysoko stoi stroną wizualną, choć o wiele więcej mamy tekstu niż w poprzedniczce. Co ciekawe, mimo że to komiks dziecięcy, autorka nie boi się pokazywać scen z krwią jak np. w rytuale w wiosce Wikingów. Nie da się też nie zauważyć, że obecne kadry i rysunek bardziej przywodzą na myśli zastygłą stopklatkę jakiejś animowanej produkcji niż typowy komiks, co odbieram bardzo na plus. Jedynie, na co mogę narzekać to kolorowanie i cieniowanie Sonii. O ile na roboczych szkicach prezentuje się całkiem dobrze, o tyle nie przekłada się to na efekt. Nie wiem w sumie dlaczego, ponieważ tego problemu nie ma w przypadku innych postaci np. Espena.
W porównaniu do poprzedniego tomu Uczennica wyroczni pędzi z akcją na łeb na szyję, jakby chciała zrekompensować powolne, wręcz leniwe prowadzenie fabuły w poprzedniczce. Momentami, ma się wręcz wrażenie, że to zbyt szybkie tempo, ale to moja subiektywna opinia. Jak na razie komiksowa seria Świateł Północy rozwija się powoli, wcale się nie spiesząc. Ma to swoje dobre, jak i złe strony, ale nie zmienia to tego, że to nadal dobrze prowadzona opowieść pełna magii i z niecierpliwością czekam na rozwój wypadków (szczególnie po takim zakończeniu!). Nie mogę się już doczekać kolejnego tomu tej serii!
Tytuł: Światła Północy tom 2: Uczennica wyroczni
- Scenariusz: Malin Falch
- Rysunki: Malin Falch
- Przekład: Mateusz Lis
- Wydawca: Egmont
- Premiera: 11.08.2021 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 148 stron
- Format: 148x210
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-4949-6
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus