„Hitman” tom 5 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 28-08-2021 23:23 ()


„Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los, będzie trzeba stracić. Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić…”. Wątpię, że Tommy Monaghan, Pat Czapa, Hacken, Baytor, Sixpack i reszta klientów Noonan’s mieli okazję słuchać w szafie grającej przeboju zaśpiewanego przez Annę Jantar, ale nawet go nie znając, na pewno byli świadomi słów, które padają w refrenie owej piosenki. Wszak nie są one niczym odkrywczym, a każdy rozgarnięty zabójca do wynajęcia zadaje sobie sprawę z czekającego go losu…

Garth Ennis w finałowej odsłonie swojej serii – „Pora zamykać” – umiejętnie splata wszystkie rozpoczęte wątki w spójną i przejmującą całość. Nadszedł czas rozliczeń z przeszłością. Czas zapłaty i czas zemsty. Magiczne „ostatnie zlecenie” mające zazwyczaj wyrwać pogrążonego w brutalnej stagnacji przysłowiowego kolesia i dać mu szansę na godziwe życie z dala od rynsztoka, w którym do tej pory brodził, wabi również Tommy’ego. Szansa na taką przyszłość przychodzi dość niespodziewanie. A mianowicie wtedy, kiedy Maggy Lorenzo mimowolnie zostaje świadkiem skutków projektu „Bloodlines” (polegającego na wyhodowaniu metaludzi z tkanek obcych, którzy najechali w 1993 roku Ziemię) prowadzonego przez komórkę CIA pod dowództwem dobrze nam znanego agenta Trumana (tom 2). Skazana na śmierć Maggy ponownie zwraca się o pomoc do Monaghana, który wcześniej pomógł wyjaśnić zniknięcie jej syna (tom 4), a ten, w swoim zwyczaju nie zostawi samotnej kobiety na łasce typów w czarnych garniturach. I tak oto rozpoczyna się gra o życie, sprawiedliwość, miłość, przyjaźń i honor na dzielni. Nikt w tej rozgrywce nie będzie brał jeńców.

Wbrew pozorom trup wcale nie ścieli się tu tak gęsto, jakby mógł. Ennis uderza w spokojniejsze tony. „Pora zamykać” to w dużej mierze nostalgiczna podróż w przeszłość mężczyzn zdających sobie sprawę z tego, co ich czeka. Nie da się unikać śmierci przez całe czas. A kiedy towarzyszy w barze coraz mniej, tym trudniej zadbać o własny tyłek. Irlandzki scenarzysta przenosi nas do czasów młodości Tommy’ego. Pokazuje drogę, która doprowadziła go do zostania nie tyle mordercą, ile kumplem gotowym stanąć zawsze po właściwej stronie, czy to chroniąc Pata Noonana przed psychopatycznym dilerem narkotykowym, czy Nata Czapę przed amerykańskimi rasistami dumnie noszącymi mundury Marines. Wybór był zawsze prosty, ale konsekwencje tych działań w końcu musiały dać o sobie znać. A więc czyni Ennis z zamykającej serię opowieści naszpikowaną czarnym humorem spowiedź mordercy patrzącego na świat przez ciemne okulary, dostrzegającego jego wszystkie wady i zalety.

Znakomitym uzupełnieniem regularnego cyklu jest napisana po latach przez Ennisa historia „Po niewidzialnej stronie księżyca”, w której Amerykańska Liga Sprawiedliwości przez splot okoliczności zostaje zmuszona do współpracy z Tommym. I również tu dają o sobie znać wątki z przeszłości, do których finezyjnie powraca twórca „Kaznodziei”, składając hołd być może swojemu najbardziej udanemu bohaterowi, tworząc po prostu wzruszającą i szczerą do bólu mowę pogrzebową. Trzeba jednak pamiętać, że to również bohater Johna McCrea. Rysownika doskonale czującego to, co w swoim scenariuszu chce przekazać Ennis. To właśnie dzięki jego ilustracjom wszystkie „pozytywne postaci” zyskują swoje prawdziwie ludzkie oblicze. Z jednej strony McCrea tworzy pastisz kina sensacyjnego najgorszej i najlepszej klasy. Dlatego też bezbłędnie strzelanie z dwóch pistoletów jednocześnie, tworzenie galerii łotrów tak przerysowanych, że aż śmiesznych, pożądliwe pocałunki w chwilach grozy i niezmieniające się miny twardzieli niezależnie od sytuacji są na porządku dziennym podczas obcowania z serią. McCrea potrafi wydobyć w swoich pracach z tych wszystkich popaprańców całe ich człowieczeństwo. Spomiędzy niewypowiedzianych słów biją dziesiątki emocji malujących się na poturbowanych i zmęczonych facjatach. To ludzie prości, postrzegający świat według swojego dekalogu, a jego pierwszym przykazaniem jest „Pamiętaj, aby kumpla swego kochać jak siebie samego”.

Ennis i McCrea stworzyli wybitne dzieło, które nic, a nic się nie zestarzało. Zrobili to, jak chcieli i co najważniejsze zakończyli na własnych zasadach, bez żadnego cienia wątpliwości Z superbohaterskiej zgrywy uczynili społeczny dramat. Pod przykrywką wulgarnego komiksu schlebiającego niewymagającym gustom, mogli przekazać swoją wizję świata, w której dobro i zło dalekie są od oficjalnego medialnego podziału. Jako narzędzia do tego zadania wykorzystali bardziej i mniej znanych herosów i szereg popkulturowych nawiązań cytując męskie kino, parodiując „Strażników” Alana Moore’a, puszczając oko do wielbicieli Stanleya Kubrica. U nich nawet pijak może ocalić świat przed zagładą, a codzienna brudną robotę wykonują nie supki, tylko ludzie, którym zależy na innych ludziach.

Cholerna szkoda, że nic nie może wiecznie trwać. Wypijmy szklaneczkę za tych słodkich drani. Zasłużyli.

Wasze zdrowie, bywalcy Nonan’s.

P.S. Zastanawiam się, czy wydawcy czytają komiksy, które produkują na rynek. Oczywiście ktoś to robi, kiedy są drukowane w formie zeszytów. Jednak kiedy przychodzi do wydań zbiorczych, mam wrażenie, że już nikt nie przejmuje się odpowiednim składem tychże, a piąty tom „Hitmana” jest tego najlepszym przykładem. A dokładnie chodzi o układ poszczególnych rozdziałów. Człowiek, który wpadł na pomysł umieszczenia po ostatnim zeszycie regularnej serii one-shota „Hitman/Lobo: Ten głupi bękart”, a potem po historii „JLA/Hitman: Po niewidocznej stronie księżyca” miniaturki „Jak być superbohaterem” pochodzącej z „Superman 80-Page Giant” #1 ma wrażliwość ameby albo jest totalnym głupkiem zasługującym jedynie na wypicie specjalnego trunku przygotowanego przez Seana Noonana dla niegrzecznych klientów. Rozumiem, że celem takich wydań zbiorczych jest kompletność historii dotyczących bohatera/bohaterów poszczególnych serii. Tylko należałoby je sensownie układać, tak aby niezaburzany rytmu opowieści. A zarówno spotkanie Lobo z Tommym, jak i Sixpacka z Supermanem zupełnie wybijają ją z torów. I nikt normalny, komu zależy na sile oddziaływania danego działa na czytelnika, nie umieściłby tych dwóch komiksów w tym miejscu. Już lepiej byłoby nie publikować ich tu wcale.

 

Tytuł: Hitman tom 5

  • Scenariusz: Garth Ennis
  • Rysunek: John McCrea
  • Tłumaczenie: Marek Starosta 
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 25.08.2021 r. 
  • Liczba stron: 396
  • Format: 170x260 mm
  • ISBN: 978-83-281-4923-6
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Cena: 119,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus